fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pojechały eliminacje Grand Prix, SEC, SoN i pierwsza runda IMŚJ. Obserwacje? Szału nie ma, a gęby te same i w większości znane. Brakuje perełek, jak niegdyś Armando Castagna, czy Lars Gunnestad. Wśród narybku podobnie.

Coś próbują ugrać Amerykanie, ale młoda dwójka z eliminacji to bardziej niż wstępny etap kariery i nie sposób przewidzieć, w którym kierunku to pójdzie. Na pewno nie można jeszcze mówić o godnych następcach, wobec absencji Hancocka w cyklu GP. Są, próbują i od ich determinacji zależy, dokąd dotrą i kiedy. Nie ma też młodych Szwedów, a to już objaw większego i głębszego kryzysu w kraju Trzech Koron. Owszem. Jest obiecujący Denis Stojs z Bałkanów, jest równie odważny i widowiskowy Kvech reprezentujący Czechy, ale nacji w zawodach niewiele.

Polacy zdominowali w tym sezonie, pospołu z Duńczykami, finał IMŚJ ilościowo. Nie trzeba także być specem, by zauważyć, że za największą liczbą złotych medali U21 nie idą w naszym kraju sukcesy seniorskie. Wszak złota IMŚ mamy wciąż ledwie dwa, co jak na tak rzekomo mocną reprezentację, aż nie przystoi. Na dokładkę, do finału GP Challenge w tym roku nie przebił się ani jeden z naszych kandydatów. Ratunkiem może być poszerzenie Ekstralipy, naturalnie dopiero od sezonu 2021, bo nie zmienia się koni w trakcie przekraczania rzeki, do 10 zespołów. Po to głównie, by dopuścić świeżą krew i zapewnić sobie spokój na kilka lat, wcale nie dlatego, że Protas pojeździ do sześćdziesiątki. Taki żarcik.

Nasze problemy to jednak pryszcz przy kłopotach Szwedów. Liga tamże radzi sobie nieźle, jako jedna z dwóch praktycznie liczących się w speedwayu, tylko swojaków deficyt. W GP jeszcze trzymają fason. Jednak Lindgren i Lindbaeck najmłodsi nie są, podobnie jak wracający do żywych „AJ”, który w cyklu już dawno nie startuje. Nie spełnili oczekiwań i nadziei choćby Jonas Davidsson, czy Thomas H. Jonasson, średniakami pozostali Sundstroem i Berntzon, zrezygnował z jazdy młody „Henka”, czyli Simon Gustafsson, a młodzieży ani widu, ani słychu. Kiepsko to wygląda, a jeden nie najmłodszy Pontus Aspgren wiosny nie czyni.

Odwrotnie u Duńczyków. Wyników jeszcze wśród młodzieży brak, ale wdarli się ławą do finałów IMŚJ. Są też nieco starsi, ale bojowi i na dorobku Michelsen, Thomsen, czy Rasmus Jensen. Do tego stara gwardia z Madsenem, Pedersenem, Bjerre, Kildemandem, czy Iversenem. No i jest profesor. Profesor Hans Nielsen, który ma ten dobrobyt, szczególnie małoletni, ogarnąć skutecznie. Nie wspomniałem o MJJ celowo, bo według mnie odbił się w pewnym momencie od szklanego sufitu i nie potrafi pokonać niemocy przebicia przeszkody. O Danię można więc być spokojnym, o ile nadal będą mieli gdzie i z kim się ścigać, bo ta ich liga taka słabo-silna, rzekłbym.

Stabilnie u Rosjan. Oni, głównie przy udziale startów w naszych ligach, corocznie wypuszczają na świat noworodka. A że później z dziesięciu utalentowanych zostaje jeden dorosły, światowej klasy, to wszyscy tak mają. Jednak przychówek jest. Potem już różnie. Kvech, czy Stojs wiosny nie czynią, podobnie jak spora grupka z Michajłowem, Trofimowem i Kurmisem na Łotwie, ale dobrze, że są i oby wytrwali. Francuzi z przyzwoitym duetem Bellego, Berge i bez ciągu dalszego, choć entuzjastów z żużlowymi nazwiskami po tatusiach, jeszcze by znalazł. Oby się więc rozwijali. U Włochów, czy Węgrów niestety posucha. Ukraińcy mają talencik, brylancik – Marko Lewiszyna, jednak ten, póki nie załapie się w naszej II lidze, nie będzie miał większych szans zaistnienia. Angole z Lambertem i może jeszcze Bewleyem, choć ten ciężko wraca po długiej i trudnej kontuzji. Niemcy mają wiecznego Martina Smolińskiego, który w ich telewizji przedstawia się jako mistrz świata na żużlu, „zapominając” dodać, że nie chodzi o tor klasyczny. Jest jeszcze starzejący się powoli Woelbert, wyhamowany na poziomie przyzwoitego średniaka Kai Huckenbaeck, ale coraz trudniej znaleźć wieści o dokonaniach synów Gerda, braci Riss, którzy jeszcze 3/4 lata temu całkiem smacznie się zapowiadali. Zatem takoż mizerota. Mają co prawda w IMŚJ Moesera i rokującego Fienhage, ale ci, jeśli chcą wypłynąć na szerokie żużlowe wody, muszą być wystarczająco dobrzy, by zaczepić się w Polsce, podobnie jak Lewiszyn. Inaczej podzielą los Rissów i z czasem słuch o nich zaginie.

Podsumowując. Stan wód w głównych rzekach nie nastraja optymistycznie. Może nie grozi kataklizm ani całkowite wysychanie, przynajmniej nie od razu, lecz wciąż próżno szukać symptomów globalnej poprawy. Bez tańszego (znacznie), a zatem dostępnego bez pożyczki u bociana sprzętu, bez szans jazdy, czyli dużej liczby lig i wielości imprez, szału nie będzie. Być może pominąłem jakiegoś obiecującego małolata, bądź kroczącego konsekwentnie w górę dwudziestoparolatka. Nawet jeśli nie może to zamydlić obrazu, a ten optymistyczny nie jest. Bilans żużlowych krajów wciąż na minus, bilans talentów, siłą rzeczy, podobnie.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI