Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po czteroletniej przerwie wraca do I-ligowego Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Wcześniej reprezentował barwy GKM-u Grudziądz i Falubazu Zielona Góra. O doświadczeniach zebranych podczas startów poza Trójmiastem i planach na zbliżający się sezon rozmawiamy z Krystianem Pieszczkiem. 

Przygodę z żużlem zaczął Pan ponoć dzięki dziadkowi…

Tak, to prawda. Od małego chodziłem na żużel z mojej świętej pamięci dziadkiem. Bardzo chciał, abym zaczął treningi na żużlu. Dwa lata po jego śmierci tak się stało – rozpocząłem treningi na minitorze w Gdańsku. 

Jak Pan ocenia ostatnie dwa lata spędzone w Grudziądzu?

Wspominam je dobrze. To jeden z najbardziej poukładanych klubów w Polsce. Bardzo fajni ludzie, do tego sympatyczna atmosfera. Złego słowa nie mogę powiedzieć. Na pewno ostatni sezon nie był taki, jakiego oczekiwałem. Oczekiwania innych wobec mnie też były większe.

Przed GKM-em Grudziądz była Zielona Góra. Z perspektywy czasu przenosiny z Gdańska do Falubazu okazały się dobrym ruchem?

Myślę że tak. Zostałem rzucony na głęboką wodę i musiałem sobie po prostu radzić. Dobra szkoła życia. W Zielonej  Górze spokorniałem, wiele się nauczyłem. Tak naprawdę każdy klub, w którym startowałem, wiele wniósł do mojej dotychczasowej kariery i każdy wspominam bardzo dobrze. 

Klub zielonogórski ma opinię świetnie ułożonego marketingowo i wizerunkowo. Zauważył Pan to, startując w Zielonej Górze?

Oczywiście, że tak. Zielona Góra pod tym względem jest mega mocna i można od niej tylko się uczyć. Są tam osoby z wielką pasją do tego, co robią. Wspomnę tylko o tym, że nawet zawodnicy mieli szkolenia marketingowe i tym podobne rzeczy. To dobre działanie widać choćby regularnie w social-mediach. 

Wraca Pan teraz do Gdańska. Czy to powrót syna marnotrawnego?

Myślę, że tak nie należy na to patrzeć. Stąd pochodzę, tu mam swoich kibiców, na których – podkreślam – w każdym momencie swojej kariery mogłem liczyć. To też jest dla mnie bardzo ważne. Bardzo się cieszę, że wracam do Gdańska i zrobię wszystko, aby jeździć jak najlepiej. Kariera ułożyła się tak, a nie inaczej. Dla mnie najważniejsze, że wracam, mówiąc w cudzysłowie, do domu. Gdańsk to najlepsza opcja. 

Były propozycje z innych klubów? A może Pan brał pod uwagę tylko Gdańsk?

O dziwo, miałem dużo propozycji startów. Były również oferty z klubów ekstraligowych. Wybrałem Gdańsk, bo to najlepsze miejsce na dalszą moją karierę. 

Długo trwały rozmowy na temat Pańskich startów w Gdańsku ?

Nie. Obie strony szybko doszły do porozumienia, czego efektem było podpisanie umowy. 

Prezes Tadeusz Zdunek to dobry wujek czy wymagający tato?

Chyba jedno i drugie. Wkłada w działalność klubu swoje serce i pieniądze. Co za tym idzie, też wymaga. To zupełnie normalne. Dobrym wujkiem, jak pan to ujął, też jest. Mnie z panem Zdunkiem współpracuje się bardzo dobrze.

Na jakim etapie są Pańskie przygotowania do nowego sezonu?

Cały czas trenuję i staram się robić to najlepiej. Mam sześć-siedem urozmaiconych treningów  w tygodniu pod okiem trenera Hulko i będę przygotowany dobrze. 

A przygotowanie sprzętowe ?

Powiem tyle, że sprzętowo będę przygotowany bardzo dobrze i oby to zaowocowało na torze. 

Sprzęt na dobrym poziomie wymaga inwestycji. Trudniej dziś pozyskać sponsorów niż jeszcze kilka lat temu?

Myślę, że w obecnych czasach jest trudniej spotkać osoby, które chcą pomóc. Ja ze swojej strony dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają i pomagają.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA