W ostatnim czasie pilski speedway nie miał tylu wychowanków, jak wcześniej, gdy Polonia odnosiła wielkie sukcesy nie tylko w seniorskim żużlu, ale także w juniorskim. Jednym z żużlowców pamiętających dobre i złe czasy pilskiej Polonii jest Rafał Kowalski – rocznik 76, licencja nr 1300 uzyskana w 1994 roku w Gnieźnie. Żużlowego abecadła uczył się pod okiem Lecha Kędziory. Poniżej rozmowa z wychowankiem klubu.
Rafał, na początku powiedz kilka słów o sobie, przypomnij młodszym kibicom, skąd pomysł na żużel i jak trafiłeś na tor?
Swoją przygodę z żużlem rozpocząłem w 1993 roku dzięki Januszowi Michaelisowi, który mnie zawiózł na stadion żużlowy… i tak to się zaczęło. Zresztą pan Janusz był jedną z osób, które reaktywowały w Pile żużel, przy okazji pozdrawiam go. Licencję zdobyłem w roku 1994 na stadionie w Gnieźnie.
Nie ukrywam, że zainteresował mnie Twój wpis pod jednym z artykułów o pięknych czasach Polonii. Napisałeś: „Cały czas na tapecie jest tylko trójka: Dobrucki, Hampel, Okoniewski. Nie znacie historii od środka jak było, jak byliśmy my traktowani, a jak ta trójka. Wiele by można powiedzieć i napisać”. Więc opowiedz naszym Czytelnikom, kibicom jak było naprawdę. Co miałeś na myśli, pisząc te słowa?
Nie było tajemnicą, że tzw. wychowankowie spoza Piły byli o wiele lepiej traktowani, niż my, tutejsi. Za nami nie stali znani ojcowie, wujkowie czy znane nazwiska. Żeby było jasne: nie mam tu żadnych pretensji do chłopaków, oni też chcieli się tylko ścigać. Mieliśmy dobre relacje między sobą. My chcieliśmy jeździć i robiliśmy to najlepiej jak potrafiliśmy, na sprzęcie, który nam klub podstawiał, a jaki on był, to każdy kto wówczas interesował się żużlem widział. Gdyby nie klubowy mechanik Jurek Budzeń, który potrafił z niczego zrobić coś, to nie mielibyśmy szans w ogóle się ścigać. Można tu przypomnieć też sytuację, kiedy klub nie chcąc we mnie i Frankowa inwestować, w nasze miejsce zakontraktował innego zawodnika. Niestety jego dorobek punktowy nie powalał. Po wielu latach zastanawiam się czy my, wychowankowie, nie byliśmy potrzebni tylko po to, żeby klub dostawał dofinansowanie z miasta?
Jak wspominasz swoją karierę, swoje starty na torze? Reprezentowałeś oprócz Piły jeszcze barwy Zielonej Góry, Świętochłowic, Gniezna, Ostrowa, Gdańska, Rawicza i na koniec Grudziądza, w którym już nie pojechałeś?
Moją karierę wspominam bardzo dobrze, lecz najlepiej jeździło mi się w Gnieźnie, ponieważ była tam bardzo dobra atmosfera i wspaniała współpraca z prezesem Frąckowiakiem z firmy Fular, którego serdecznie pozdrawiam. Gdybym miał możliwość podjąć jeszcze raz decyzję dotyczącą pozostania w Pile (1997 r. – dop. red.), czy przejść do innego klubu, to na pewno zmieniłbym barwy klubowe, bo w Pile, upominając się o swoje zarobione pieniądze, usłyszałem od jednego z członków klubu: „Weźcie się kur.. do roboty”’.
W roku 1999 po raz pierwszy opuściłeś Polonię, udając się do innych klubów. Powrót do Polonii nastąpił w 2003 roku i odjechałeś dwa sezony.
Gdy w 2003 roku Piła miała kłopoty finansowe, to przypomniała sobie o swoich prawdziwych wychowankach, bo reszta „faworyzowanych wychowanków” nie podejmowała w ogóle rozmowy na temat ratowania pilskiej Polonii.
A jak było z trenerami? Był konflikt z trenerem Czesławem Czernickim?
Wychowałem się u boku trenera Lecha Kędziory, którego zresztą bardzo lubiłem. W czasie moich największych sukcesów był przy mnie Stanisław Chomski. A co do konfliktu z trenerem Czernickim, hmm… było minęło.
Były też sukcesy, w tym ten najważniejszy w IMŚJ, gdzie zająłeś szóste miejsce. Przybliż drogę do finału i powiedz, jak ten finał z Mšeno wspominasz.
Droga do Finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów rozpoczęła się w Gnieźnie, w trakcje krajowych eliminacji, gdzie z 9 punktami awansowałem dalej. Kolejnym miejscem moich zmagań był chorwacki Prelog, w którym zająłem bodajże czwarte miejsce z powodu defektu mojego motocykla. Otworzyło mi to drogę do półfinału, który odbył się w niemieckim Pfaffenhofen, gdzie również zająłem czwarte miejsce. Sam finał odbył się w czeskim Mseno, tam odnotowałem defekt w pierwszym biegu, co przesądziło o moich dalszych losach w tym turnieju – 6. miejsce. Natomiast Rafał Dobrucki na moim motocyklu zdobył tytuł wicemistrza świata. Warto podkreślić, że wynik, który osiągnąłem w finale IMŚJ (jak i całą drogę do finału) zawdzięczam Jurkowi Budzeniowi, który przygotował moje motocykle z części odkupionych od innych zawodników, a pomoc klubu na dalsze etapy wyglądała tak, że dyrektor uścisnął mi dłoń i życzył powodzenia. Zaznaczam, że byłem na kontrakcie amatorskim, co zobowiązywało klub do przygotowania moich maszyn na te turnieje. Za zdobycie 6. miejsca w IMŚJ moja nagroda pieniężna przyznawana przez PZM trafiła bez mojej wiedzy do klubu, a ja nigdy nie zobaczyłem z tego ani złotówki.
Który mecz, mecze wspominasz najmilej, a które pechowo?
Najlepiej wspominam mecz z 1997 roku. Z Toruniem w Pile. Dzięki wygranej Polonia zakończyła sezon na trzecim miejscu, co dało nam brązowy medal DMP. W tamtym meczu zdobyłem 8 punktów i dwa bonusy. Z kolei moim najgorszym wspomnieniem są zawody z Częstochowy – MDMP, podczas których złamałem obie ręce.
Z kim najlepiej jeździło Ci się w parze i z kim do dziś utrzymujesz kontakt?
Raczej nie miałem swojego parowego, z którym najbardziej lubiłem jeździć. Bardzo ceniłem sobie biegi, w których mogłem startować ramię w ramię z Hansem Nielsenem. A jeśli chodzi o kontakt, to oczywiście utrzymuję go z Tomkiem Gapińskim, Jarkiem Olszewskim, Mariuszem Frankowem, Marcelim Dubickim czy Jackiem Pionke, obecnie właścicielem firmy VESKEZ.
Miałeś także licencję międzynarodową – niemiecką?
Faktycznie, miałem międzynarodową licencję niemiecką, do zrobienia której namówił mnie mój ówczesny sponsor, Uwe Bendhun. Startowałem w Bundeslidze, w klubie MC Nordstern Stralsund, chyba przez trzy sezony. Było to kolejne fajne doświadczenie.
Co wpłynęło na to, że po 14 sezonach powiedziałeś koniec? Jeśli się nie mylę, to odjechałeś 165 meczów, w tym 89 dla pilskiej Polonii.
Do podjęcia takiej decyzji skłoniło mnie to, że powiększyła się moja rodzina i chciałem zapewnić jej bezstresowe życie.
Czy uważasz, że mogłeś więcej osiągnąć?
Gdybym po sezonie 1997 podjął decyzję o przejściu do innego klubu – Bydgoszczy, być może wszystko potoczyłoby się trochę inaczej.
Po zakończeniu kariery nie ciągnęło Cię na tor?
Pewnie, że ciągnęło. Wielokrotnie zastanawiałem się: może wrócę, może spróbuję. Ale zabrakło tego impulsu, tego czegoś, co pomogłoby mi podjąć decyzję o powrocie na tor.
A kiedy po raz ostatni siedziałeś na motocyklu żużlowym?
Nie pamiętam, ale wydaje mi się, że w trakcie mojego ostatniego sezonu, w którym reprezentowałem barwy Rawicza. Ależ to było dawno temu…
Opowiedz kibicom, co teraz porabia Rafał Kowalski?
Po zakończeniu sezonu miałem swoją działalność, później pracowałem z Tomaszem Gapińskim. Aktualnie jestem zawodowym kierowcą i szczęśliwym mężem oraz ojcem dwójki cudownych dzieci.
Śledzisz na bieżąco, co w pilskim żużlu się dzieje? I czy miałeś czas w ostatnich latach odwiedzić stadion przy Bydgoskiej?
Jak najbardziej, interesuje mnie to, co dzieje się w pilskim żużlu i nie ukrywam, że to, co się działo na przestrzeni ostatnich paru latu było nieczyste. Cieszy mnie fakt, że pan prezydent Piotr Głowski w odpowiedniej chwili zareagował na to, co działo się w pilskim żużlu. Mam nadzieję, że żużel w Pile, po roku przerwy, odrodzi się na nowo przy pomocy miasta ze zdwojoną siłą.
Może na koniec jakieś słowo do kibiców, osób, którzy z Tobą byli na dobre i złe podczas twojej sportowej kariery.
Pozdrawiam wszystkich kibiców, którzy trzymali za mnie kciuki i życzyli mi dobrze. Dziękuję ówczesnym sponsorom, m.in. Markowi Ziółkowskiemu (stacja paliw JET), panom Barańskim (STOLPŁYT), panu Mietkowi Reroniowi, panu Piotrowi Czarnocie, panom Lubońskim (obecnie firma Auto-Luboński), firmie TELE TAXI, panu Henrykowi Błaszczykowi i panu Uwe Bendhun.
Rozmawiał SEBASTIAN DAUKSZEWICZ
Dudek bez pomocy ojca w parku maszyn? „Z tatą może będziemy na telefonie”
Trochę szkoda, że z H.Nielsenem. Już myślałem, że może komuś fajnie się jeździło w parze z Jankiem Krzystyniakiem? Pzdr!
Pamiętam Ciebie Rafał jak dla Startu jezdziles 🙂 Zdrowia 🙂
Pamietam cie Rafal i kibicowalem…pozdrawiam
Dwa Rafaly to byly zlote juniorskie czasy zuzla w Pile. „Pilski” Kowalski a pozniej „nasi” dwoch Pecyna i Frankow az sie lza w oku kreci. Oczywiscie byl i Okon i Hampelek maly. Napisalem dwa Rafaly bo Kowalski byl w czasie najwiekszej pilskiej legendy i nie byl to wielki Hans ale RAFAL DOBRUCKI. Oczywiscie historia pozniej zmienila obraz tamtych lat bo Hans zakonczyl kariere w Pile a Rafal D. „poszedl” w swiat.. Ale czy zna ktos zuzlowca co byl radnym w miescie, Prezydenta RP na motorze wozil 😉 a teraz mam nadzieje bedzie trenerem kadry Polski nie tylko juniorow ?
Doskonale pamiętam Rafała Kowalskiego. Z nostalgią przypominają mi się na jego kewlarze w roku 1997 nazwy wszystkich sponsorów, których wymienił na koniec wywiadu. Wszystkiego dobrego w życiu dla Ciebie i dla rodziny.
Dobry wywiad i jazda Rafała cieszyła kibiców.
Żużel. Co za kibic! Czekał na karnet Falubazu… całą noc!
Żużel. Wyróżnienie dla uczestnika cyklu SGP! Został nominowany do prestiżowej nagrody!
Żużel. Postrach Apatora z nowym klubem! Wystartuje w Krakowie!
Żużel. Więcej jazdy dla młodzieżowców. Przełomowa reforma!
Żużel. Rodzinka Janowskich w Dubaju, Hansen na strzelnicy i Tungate z Mikołajem
Żużel. Wielki talent uchronił się przed katastrofą! Był o krok od Stali!