Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nicolai Klindt reprezentuje w tym sezonie barwy Arged Malesa Ostrowii. Jak na razie włodarze klubu narzekać nie mogą, zawodnik legitymuje się średnią biegową zbliżoną do 1.750 pkt. Duńczyk nie ukrywa, że, póki co, tegoroczny sezon w jego wydaniu jest zbieżny z oczekiwaniami. 

– Tak naprawdę miałem przed sezonem plan, aby zdobywać w meczach ligowych w granicach ośmiu, dziewięciu punktów w minimum czterech startach i myślę, że gdzieś kręcę się wokół tej średniej. Na pewno jest to lepszy sezon niż poprzedni w moim wydaniu – mówi Duńczyk na łamach Speedway Star. 

Klindt z dobrej strony prezentuje się również w barwach angielskiego Poole, jednak, jak mówi, w Anglii jest odrobina presji. 

– Na pewno ściganie się dla Poole to wyróżnienie. Jeśli tam startujesz, to wiesz, ile ten klub dla angielskiego żużla znaczy i co za ludzie ten klub prowadzą. To daje pozytywną motywację. Z każdym swoim startem chcesz pokazać, że zasługujesz na to, aby ten klub reprezentować. Mam nadzieję, że włodarze w tym roku nie mogą na moją jazdę narzekać – kontynuuje urodzony w Outrup żużlowiec. 

Były zawodnik klubu z Wrocławia, mimo trzydziestu lat na karku, nie ukrywa, że ma jeszcze swoje sportowe marzenia. Widzi siebie startującego w największych imprezach żużlowych.

– Myślę, że przez lata mój rozwój hamowały różne kontuzje. Zdaję sobie sprawę, że mam trzydzieści lat, ale popatrzmy na takiego Petera Ljunga choćby, jaki ma sezon, a metryka też mówi swoje. Po kontuzjach uznałem, że muszę do żużla podejść na spokojnie i krok po kroku iść do przodu. Tak też staram się działać. Wierzę w siebie i wierzę bardzo w to, że kiedyś pojadę w Indywidualnych Mistrzostwach Europy czy cyklu Grand Prix. Trzeba mieć cel i do niego dążyć. Kiedy to się zdarzy – nie wiem. Może za rok, może za dwa. Ja, póki co, kariery nie zamierzam kończyć – podsumowuje Duńczyk.