Emil Sajfutdinow (z prawej) i Brady Kurtz. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

To jeden z najbardziej lubianych, przez przedstawicieli Palestry, dowcipów na swój temat. Dajcie człowieka, a znajdę na niego paragraf, to z kolei stara prawda prokuratorska. Niestety w rodzimym speedway`u zapowiada się, że orły Temidy będą miały okazję, jak rzadko, by się wykazać. Drużynowe Mistrzostwa Pandemii ruszają, ale mimo to, a może właśnie z tego powodu, mecenasi z głodu nie umrą.

Z jednej strony jawi nam się pełnomocnik Torresa w sporze z POLADĄ, zamierzający przeciągnąć procedurę do granic absurdu, ku chwale WTS. Z drugiej, za chwilę, objawią się specjaliści od umów cywilno-prawnych, w kwestii relacji zawodnik-klub, przy okazji tych, którzy owe umowy pierwotnie parafowali, ale nie zamierzają ich aneksować.

W tych przyszłych sporach o aneksy jawi się zrazu kilka pytań. Czy rzekoma konieczność ma, a jeśli tak to jakie, umocowanie prawne? Czy to tylko kwestia ustaleń, jednostronnych dodajmy, agend PZM, na bazie, a raczej pod pretekstem pandemii, choć de facto, widzi mi się „władzy”, czy wynika z uregulowań wyższej, zatem obowiązującej rangi, choćby w trybie ustaw? Zatem ostatecznie rzecz sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, czy jest bat na niesfornych żużlowców, bat prawny naturalnie, bo wyłącznie o takim tu mówimy, czy go nie ma.

Od strony etyczno-moralnej sprawa wydaje się oczywista. Warunki są anormalne. Pandemia doskwiera w wielu dziedzinach życia, zatem możliwości klubów, siłą rzeczy ucierpiały. W tej sytuacji oczywistą wydaje się konieczność renegocjacji poprzednio zawartych umów. Tylko co, jeśli zawodnik nie zechce? Ma obowiązującą, pierwotną umowę kontraktową, aneksu nie zaaprobował, więc na jakiej podstawie prawnej klub zamierza skutecznie żądać zwrotu wypłaconej zaliczki, skoro zawodnik deklaruje gotowość wypełnienia kontraktu, czyli startów, na poprzednio uzgodnionych warunkach? Teoretycznie więc istnieje taka możliwość, że 12 czerwca Emil Sajfutdinow przyjedzie w pełnym rynsztunku na stadion i oświadczy zaskoczonemu prezesowi Rusieckiemu, że jest gotowy do jazdy i chce startować, tylko nie wie z którym numerem ma wystąpić. I co wtedy? – Przepraszam panie Emilu, ale pan nie ma z nami obowiązującej umowy. – Przecież mam. – No dobrze, ale nie ma pan aneksu. – Zgoda, mam jednak pierwotny kontrakt i to na jego podstawie chcę wystąpić. Szykuje się spory i długotrwały spór prawniczy, wręcz precedens.

No i kolejna kwestia. Umowy sponsorskie, czyli powszechnie stosowany przez kluby sposób obejścia regulaminu finansowego PZM. Pytanie brzmi, czy w ogóle i na ile propozycje Leszna dla Emila i Pitera uwzględniały te wcześniejsze zobowiązania, a na ile polegały na ustaleniach Metanolu z PZM jedynie w sprawie minimalnych stawek regulaminowych? Tego się nigdy nie dowiemy, z uwagi na tajemnicę handlową, ale ja chętnie, nawet bez kwot, dowiedziałbym się, czy te konkretnie propozycje warunków aneksu były:

a/ takie same w porównaniu z innymi klubami

b/ relatywnie lepsze niż w pozostałych ośrodkach, a oni mimo to grymaszą

c/ znacząco gorsze od oferowanych przez konkurencję swoim podopiecznym

Taka wiedza rzuciłaby nowe światło na całą historię i pozwoliła bardziej obiektywnie ocenić, kto kogo w istocie zamierzał wykręcić, czyli kto ponosi rzeczywistą odpowiedzialność za taki, a nie inny obrót sprawy. Tak czy siak, mecenasi do ksiąg, bo szykuje się spory zarobek i pole do wypracowania sobie znakomitej marki.

FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA

A Torres? Dawno mogło i powinno być po sprawie. W co więc gra pełnomocnik, niby zawodnika, a w istocie zaś rzecznik interesów WTS, mecenas Klimczyk? Ano gra na korzyść swojego pracodawcy, czyli… WTS właśnie, bo nie Maksyma. Coś mi mówi, że skończy się jak z Łagutą w Rybniku. Klub gra na zwłokę, bo ma w tym interes. Drabik wciąż nie jest zawieszony. POLADA nie może wydać ostatecznego rozstrzygnięcia, więc dopóki prawnik WTS wynajduje kolejne kruczki i instytucje odwoławcze, Torres może śmigać ku chwale Sparty. WTS swoje zyska, a Drabik, po sezonie, być może już wtedy, nazwijmy to oględnie, mniej niezbędny, do tego zawieszony, bo to wydaje się nieuniknione, mimo zawodowego „optymizmu” mecenasa Klimczyka, pójdzie w przysłowiową odstawkę. Opowieści prawnika WTS o możliwym sukcesie odwołania do Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, to jedynie zawodowa formułka, a po prawdzie mrzonka. Historia zawodowego sportu nie zna, nawet najgłośniejszego przypadku, zakończonego uniewinnieniem. Niestety. Najwięcej przegra Drabik i trudno się dziwić, że nie pokazuje się w przestrzeni publicznej, nie pojechał na Maltę z drużyną, a czy wystartuje na torze, tego jeszcze nie możemy przesądzać. Młody, niedoświadczony człowiek został zmuszony do zmagania się ze skomplikowaną, zupełnie mu obcą materią, prawno-urzędniczą. Do tego nie bardzo wie, komu naprawdę może zaufać, a kto gra we własnym interesie jego kosztem. Decyzja zapadnie późno. Za późno z perspektywy obiecującego zawodnika. Bez znaczenia, czy zgłaszając wlew był naiwny, wystraszony, czy uczciwy. Tak czy siak sprawa dawno powinna być rozstrzygnięta, bo już nawet koronawirusową kwarantannę zdążyli najpierw wprowadzić, potem znieść, a tu wciąż końca nie widać. Młody, niedoświadczony życiowo chłopak, bije się z myślami i to musi być dołujące, takoż frustrujące. Psychika Torresa dostała ostatnio kilka mocnych ciosów, tylko od nich Drabik raczej się nie uodporni na kolejne razy. Przy tym czas działa na niekorzyść żużlowca. Oby tylko, wciąż jeszcze nieczynna infolinia pomocowa, ponownie nie okazała się niezbędna.

A prawnicy mają i tę cechę, że potrafią wzbudzić zaufanie klienta, omamić obiecankami i „szczerym” zaangażowaniem w problem, a potem wyciągnąć kasę do spodu i zakończyć niezmiernie „przejętym” – sorry, nie wyszło. Tu jednak sytuacja jest różna. W kwestii aneksów – otwarta księga, do zapisania, czeka na chętnych do zmierzenia się z ciekawym prawniczym problemem i poprowadzenia precedensu. W sprawie Drabika, przydałby się ktoś zaufany i dobrze życzący zawodnikowi, by doprowadzić do jak najpilniejszego zamknięcia tematu. Bo bez kary, niestety, jednak się nie obejdzie.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

3 komentarze on Kiedy prawnik kłamie? Kiedy otwiera usta
    Marcin Kleinowski
    9 May 2020
     8:54am

    Maksym Drabik może sporo na tej sytuacji stracić. Jego sytuacja była odmienna od podobnych przypadków w sporcie, gdyż:
    Po pierwsze, sam się przyznał, a mówiąc szczerze POLADA nie była tego w stanie wykryć w badaniu po kilku dniach. Po drugie, mógł się powoływać na wprowadzenie w błąd przez lekarza kluowego. Po trzecie, mógł wskazywać, że wlew miał związek z jego problemami zdrowotnymi.
    Mając powyższe na uwadze, moim zdaniem mógł liczyć na szczególnie łagodne potraktowanie. Patrząc na inne „wyroki” niesprawiedliwością byłoby gdyby otrzymał zawieszenie na dłużej niż 9 miesięcy, a moim zdaniem powinno to być co najwyżej 6 miesięcy. Teraz może być tak, że biorąc pod uwagę działania obstrukcyjne dostanie to co z „rozdzielnika” w takich sytuacjach się należy, czyli 24 miesiące. Kto skorzytsa, a kto straci.
    W tym miejscu pojawia się też Mojra, albo jak kto woli chichot losu. Gdyby Maksym Drabik przyznał się i szybko otrzymał werdyk, mógłby odbywając karę nie stracić ani jednego meczu ligowego.

    Lucky Bastard
    9 May 2020
     4:48pm

    Moze to nie było zbyt higieniczne z pana strony,ale wszystko co pan napisał o sytuacji w Lesznie to normalnie „wyjął mi pan z ust”;)
    Bo tak czytajac wypowiedzi kolegów kibiców na różnych forach,że Piter to zdrajca bez honoru,do dupy z takim kapitanem, a”rusek” to wogóle droga wolna niech spierdala do siebie sam juz zacząlem szukac w swoim bogatym słowniku wyrazów brzydkich wystarczająco obelżywych słów aby skomentowac ich zachowanie.Ale pojawiły sie pytania ,które pan zadał w powyzszym tekscie.Nikt oprócz pana(przynajmniej ja nie czytałem)nie zwrócil na ten baaaardzo istotny niuans uwagi.Chodzi o te 3 podpunkty:a,b, i c.W skrócie mówiąc.O ile kasy jest ta awantura?To jest sedno sprawy.W wielkim skrocie taki Emil w roku 2019 zrobil prawie 200pkt. plus podpis plus redubule i inne jego prosiaczki to mi wychodzi lekko 2 duze banki.Podkreslmy za Krzychem Cegielskim PRZYCHODU nie zysku netto.A to bardzo istotne dla ludzi co im sie teraz dulary w oczach krecą.Niewazne.No i gdyba ta awantura byla o powiedzmy 500 tysi to sam wsiadam w samolot i pomagam mu sie zaczac pakowac.Ale jezeli prezesi Piotr i Józef(których skądinąd naprawde bardzo szanuje.To są stare cwane lisy)dokrecili srubke, a intuicja mi podpowiada ze dokrecili (jakos nikt tak nie płacze we wszelakich mediach jak oni?;)i mialbym stracic połowe to tez bym sie zastanawiał.I teraz apel do wszystkich pomstujących:Przychodzi do was szef i mówi rób dla mnie to samo co w zeszłym roku,ale za pól ceny.ja chyba bym odpowiedział:sam se rób.
    P.S.A teraz troszke wazelinki.Czytam od jakiegos czasu teksty redaktora Sierakowskiego.Oglądam na jutiubie.Jak ustanowią kategorie speadway no to ja mysle ze Pulitzer murowany.pozdrawiam

Skomentuj

3 komentarze on Kiedy prawnik kłamie? Kiedy otwiera usta
    Marcin Kleinowski
    9 May 2020
     8:54am

    Maksym Drabik może sporo na tej sytuacji stracić. Jego sytuacja była odmienna od podobnych przypadków w sporcie, gdyż:
    Po pierwsze, sam się przyznał, a mówiąc szczerze POLADA nie była tego w stanie wykryć w badaniu po kilku dniach. Po drugie, mógł się powoływać na wprowadzenie w błąd przez lekarza kluowego. Po trzecie, mógł wskazywać, że wlew miał związek z jego problemami zdrowotnymi.
    Mając powyższe na uwadze, moim zdaniem mógł liczyć na szczególnie łagodne potraktowanie. Patrząc na inne „wyroki” niesprawiedliwością byłoby gdyby otrzymał zawieszenie na dłużej niż 9 miesięcy, a moim zdaniem powinno to być co najwyżej 6 miesięcy. Teraz może być tak, że biorąc pod uwagę działania obstrukcyjne dostanie to co z „rozdzielnika” w takich sytuacjach się należy, czyli 24 miesiące. Kto skorzytsa, a kto straci.
    W tym miejscu pojawia się też Mojra, albo jak kto woli chichot losu. Gdyby Maksym Drabik przyznał się i szybko otrzymał werdyk, mógłby odbywając karę nie stracić ani jednego meczu ligowego.

    Lucky Bastard
    9 May 2020
     4:48pm

    Moze to nie było zbyt higieniczne z pana strony,ale wszystko co pan napisał o sytuacji w Lesznie to normalnie „wyjął mi pan z ust”;)
    Bo tak czytajac wypowiedzi kolegów kibiców na różnych forach,że Piter to zdrajca bez honoru,do dupy z takim kapitanem, a”rusek” to wogóle droga wolna niech spierdala do siebie sam juz zacząlem szukac w swoim bogatym słowniku wyrazów brzydkich wystarczająco obelżywych słów aby skomentowac ich zachowanie.Ale pojawiły sie pytania ,które pan zadał w powyzszym tekscie.Nikt oprócz pana(przynajmniej ja nie czytałem)nie zwrócil na ten baaaardzo istotny niuans uwagi.Chodzi o te 3 podpunkty:a,b, i c.W skrócie mówiąc.O ile kasy jest ta awantura?To jest sedno sprawy.W wielkim skrocie taki Emil w roku 2019 zrobil prawie 200pkt. plus podpis plus redubule i inne jego prosiaczki to mi wychodzi lekko 2 duze banki.Podkreslmy za Krzychem Cegielskim PRZYCHODU nie zysku netto.A to bardzo istotne dla ludzi co im sie teraz dulary w oczach krecą.Niewazne.No i gdyba ta awantura byla o powiedzmy 500 tysi to sam wsiadam w samolot i pomagam mu sie zaczac pakowac.Ale jezeli prezesi Piotr i Józef(których skądinąd naprawde bardzo szanuje.To są stare cwane lisy)dokrecili srubke, a intuicja mi podpowiada ze dokrecili (jakos nikt tak nie płacze we wszelakich mediach jak oni?;)i mialbym stracic połowe to tez bym sie zastanawiał.I teraz apel do wszystkich pomstujących:Przychodzi do was szef i mówi rób dla mnie to samo co w zeszłym roku,ale za pól ceny.ja chyba bym odpowiedział:sam se rób.
    P.S.A teraz troszke wazelinki.Czytam od jakiegos czasu teksty redaktora Sierakowskiego.Oglądam na jutiubie.Jak ustanowią kategorie speadway no to ja mysle ze Pulitzer murowany.pozdrawiam

Skomentuj