Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W nadchodzącym sezonie Kenneth Bjerre będzie reprezentować barwy MrGarden GKM-u Grudziądz. Zawodnik, który w 2018 roku zakończył przygodę z tarnowską Unią, wierzy w siebie i nie ukrywa, że jest gotowy do podjęcia walki o stałe uczestnictwo w prestiżowym cyklu Grand Prix. W sezonie 2019, poza Polską, punkty zdobywać będzie m.in. dla angielskiego Belle Vue.

– Ostatnie lata to moje bliskie związki z Peterborugh oraz Belle Vue. Teraz musiałem dokonać wyboru i ostatecznie postawiłem na Belle Vue. Startowałem dla nich w 2017 roku i wszystko było w porządku. Fajni ludzie, super atmosfera i niezły budżet. Wprawdzie z mojego domu w Huntingdon miałem bliżej do Peterborough, ale wybrałem inaczej – mówi dla Speedway Star zawodnik GKM-u Grudziądz. 

Pomimo potknięć w zakończonym sezonie, Duńczyk wierzy, że jego forma w zawodach ligowych będzie lepsza i stabilna. W klasyfikacji rozgrywek PGE Ekstraligi w minionym roku zajął 17. miejsce (średnia 1,914), wyprzedzając m.in. Bartosza Smektałę oraz Jarosława Hampela.

– Stać mnie z pewnością na to, by uplasować się w czołówce polskiej ligi, jeśli chodzi o średnią na bieg. Wiem, że jeśli mam dobrze skomponowany plan przygotowań do zawodów i zabezpieczone wszystkie pozostałe rzeczy, to mam prawo być optymistą, jeśli chodzi o zawody ligowe w sezonie 2019 – mówi mistrz Europy do lat 19 z 2003 roku.

Kariera Duńczyka nie zawsze przebiegała tak, jakby on sam sobie tego życzył. Bjerre nie ukrywa, że jego głównym zadaniem jest skuteczna walka o powrót do cyklu Grand Prix, gdzie ostatni raz regularnie startował w 2014 roku, kończąc go na 13. pozycji z 79 punktami.

– Przyznam szczerze, choć może zabrzmi to nieskromnie, wcale nie czuję się gorszy od zawodników, którzy obecnie stanowią stałą obsadę cyklu. Często przeszkadzały mi po prostu kontuzje. Tak było przecież w sezonach 2012, 2013 oraz 2014. Dla mnie wyznacznikiem, że wciąż pasuję do elity, są częste występy w Grand Prix Challenge, gdzie do końcowego sukcesu wciąż brakuje mi odrobiny szczęścia. W ostatnim Grand Prix Challenge, w niemieckim Landshut, nie wziąłem udziału w próbie przed zawodami, ponieważ nastąpiły problemy z moim lotem. A trening ma w zawodach o taką stawkę kolosalne znaczenie – podsumowuje Bjerre, który w 2016 roku przegrał bieg dodatkowy podczas Grand Prix Challenge w Vetlandzie z Fredrikiem Lindgrenem. Szwed sięgnął ostatnio po brąz IMŚ.

Duński zawodnik na dziś sceptycznie podchodzi również do ewentualności swoich startów w Indywidualnych Mistrzostwach Europy.

– Przez jeden sezon startowałem w mistrzostwach Europy i powiem krótko. Póki co, dziękuje. Pieniądze, które wywalczyłem na torze, otrzymałem dopiero gdzieś w okolicach grudnia, a kłótnie z promotorami nie bawią mnie już zupełnie. Te zawody może i będą dla mnie dobre w momencie, kiedy uznam, iż jestem za słaby na Grand Prix. Jak dotąd, tak nie jest. Wizerunkowo odbieram mistrzostwa Europy jako zaplecze Grand Prix – komentuje Duńczyk.

Najprawdopodobniej Kennetha Bjerre nie ujrzymy również w barwach reprezentacji Danii, choć ta sytuacja nie jest jeszcze do końca wyjaśniona.

– W sezonie 2019 chcę się skupić na swoich występach indywidualnych oraz ligowych. Z reprezentacją sytuacja może się zmienić, bo różnie to bywa. By wszystko było jasne, wbrew panującym plotkom, informuję, że do nikogo pretensji nie mam i z każdym staram się żyć jak najlepiej. Popatrzmy na takiego Leona Madsena. W 2018 roku nie jeździł dla Danii, a doskonale sobie radził w innych zawodach. Miał świetny sezon. Czy zatem start w Speedway of Nations jest aż taką atrakcją? Nie wiem – kończy Duńczyk.

A Waszym zdaniem, na co stać jeszcze kieszonkowego Duńczyka?

ŁUKASZ MALAKA