Bartosz Zmarzlik jeździ zdecydowanie, ale do gipsu rywali nie wsadza. FOT. JAROSŁAW PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W angielskich social mediach trwa ostatnio dyskusja na temat bezpiecznej jazdy. Głos zabierają kibice, działacze i zawodnicy.  Nie brakuje w wymianie opinii wątku indywidualnego mistrza świata – Bartosza Zmarzlika. 

Przyczynkiem do całej dyskusji stała się sytuacja z 19. biegu Grand Prix Niemiec w Teterow, kiedy to Fredrik Lindgren „przycisnął” Roberta Lamberta do płotu, a ten po wyścigu odpowiednio „pozdrowił” go palcem. 

– Freddie ma swój styl jazdy i trzeba respektować, że jeśli widzisz otwarte drzwi do wyprzedzania, to Freddie zaraz będzie je skutecznie starał się zamknąć. Robert to młody zawodnik i  szybko się nauczy, komu może ufać na torze, a komu nie – ocenia Mark Lemon.

Zdaniem menedżera reprezentacji Australii, Bartoszowi Zmarzlikowi  zdarza się jeździć na granicy bezpieczeństwa. Zdania tego nie podziela były zawodnik Sparty Wrocław, Kelvin Tatum. 

– Bartek ma ponadprzeciętny talent do tego sportu. Nie rozumiem, skąd biorą się w ogóle takie kwestie i po co są podnoszone. Jeździ fair i potrafi skutecznie atakować, ścigając się w najważniejszych imprezach. Nie przypominam sobie, aby Zmarzlik był winowajcą jakichś spektakularnych upadków – mówi Tatum na łamach Speedway Star. 

Zdaniem wielu, ekspertem od ostrej jazdy jest Nicki Pedersen. Po drugiej stronie, jako dżentelmena toru, stawiają Grega Hancocka. Głos w dyskusji zabrał również menedżer reprezentacji Anglii, Olivier Allen.

– Tak naprawdę tyle opinii, ile głosów. Ja uważam, że ten zawodnik, który jest z przodu i nie ma przed sobą nikogo, wybiera tor jazdy. Może zostawiać miejsce, ale nie musi. To ci zawodnicy z tyłu powinni posiadać takie umiejętności, aby skutecznie atakować, ale warunki jazdy dyktuje ten z przodu – mówi Allen. 

Głos w dyskusji na temat kultury jazdy na torze zabrał również multimedalista mistrzostw świata, Hans Nielsen. 

– Jeśli mam cokolwiek porównywać do moich czasów, to na pewno teraz zawodnicy zdecydowanie bardziej się szanują i zostawiają sobie większy margines miejsca na torze. Pamiętam, że jak pierwszy raz pojechałem startować w lidze angielskiej, to było niezwykle ciężko zrobić cokolwiek, będąc za plecami Maugera czy Olsena. Gdy się zbliżał do nich zawodnik, bezlitośnie zamykali mu miejsce do ataku. Prawda też jest taka, że to była dla nas twarda szkoła i wielu z nas wyciągało wnioski. Sami stawaliśmy się ostrzejsi, ale jeździlśmy fair. Siebie samego uważam za „ostrego” zawodnika, który rzadko zostawiał pole manewru innym. Teraz, jak obserwuję żużel, to jest zdecydowanie lepiej. Jedna rzecz najważniejsza – jeśli nie jest się odpowiednio twardym na torze, nie ma co marzyć o tym, że kiedyś będzie się mistrzem świata. W żużlu nie zawsze opłaca się być dżentelmenem – kończy Hans Nielsen.