Szczęśliwa flaga Bartosza Zmarzlika przed świetlicą w Kinicach. fot. Bartosz Rabenda
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W miniony weekend Bartosz Zmarzlik znów dostarczył kibicom niesamowitych emocji. 25-latek w wielkim stylu wygrał 8. rundę cyklu Grand Prix w Toruniu i przypieczętował obronę tytułu indywidualnego mistrza świata. Z sukcesu zawodnika Moje Bermudy Stali Gorzów cieszyła się cała żużlowa Polska, jednak z pełnym przekonaniem można napisać, że największą dumę odczuwano we wsi Kinice, z której pochodzi Bartosz Zmarzlik. Kilka tygodni temu, przy okazji turniejów Grand Prix w Gorzowie, wybraliśmy się do miejsca, gdzie dwukrotny globalny czempion stawiał swoje pierwsze kroki. Poniżej efekty naszych obserwacji i rozmów z mieszkańcami malutkiej mieścinki mistrza.

Wjazd do Kinic fot. Bartosz Rabenda

Taki, jaki jest w telewizji, taki też jest w Kinicach

Od początku naszym celem było to, aby materiał, który przygotowujemy różnił się od większości innych. Chcieliśmy, by o Bartoszu Zmarzliku, tym razem, nie opowiedział sam zainteresowany, a kiniczanie, czyli ludzie znający mistrza od dziecka. Byliśmy ciekawi ich obserwacji na temat tego jaki Bartosz był w dzieciństwie oraz tego, czy diametralnie się zmienił przez swoją karierę. Jechaliśmy też pełni niepewności. Zastanawialiśmy się czy znajdziemy ludzi chętnych do rozmowy oraz czy każdy, mimo wszystko, będzie kojarzył bohatera żużlowych stadionów.

Warto zaznaczyć, że Kinice to naprawdę bardzo malutka wioska. Mieści się ona w powiecie myśliborskim, w gminie Nowogródek Pomorski, która, według ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego liczy 3394 mieszkańców. W samych Kinicach mieszka natomiast 259 osób. Co ważne, miejscowość mistrza kategoryzuje się jako tę o podwyższonych walorach turystycznych. Jest ona położna bowiem w okolicy jezior Kinickie Wolne, Karskie Małe i Karskie Wielkie.

Ze względu na wspomniane jeziora, do Kinic często zjeżdżają więc wędkarze. Tym najchętniej odwiedzanym jest Karskie Wielkie, które ma 150ha powierzchni oraz maksymalną głębokość na poziomie 16,6 m. Jak się dowiedzieliśmy, w jeziorach jest sporo okonia, dużego szczupaka, węgorzy i płoci.

Kinice odwiedziliśmy w sobotni poranek, 12 września. Było to więc dzień po kolejnym kapitalnym występie Zmarzlika w cyklu Grand Prix. Mistrz świata, przygrywając w tylko jednym, dziewiętnastym wyścigu z Taiem Woffindenem, wygrał wtedy swój siódmy turniej Grand Prix w karierze i rozpoczął marsz po obronę tytułu.

Pierwszą spotkaną przez nas osobą była pani Krystyna, która błyskawicznie zorientowała się, że będziemy ją pytać o mistrza świata. Okazało się, iż doskonale zna ona żużlowca Moje Bermudy Stali. – Wszyscy go tu znamy od dziecka. Z charakteru to przez całe życie nic się nie zmienił. Taki jak jest w telewizji, to taki też jest u nas w Kinicach. Nie wywyższa się, każdemu mówi dzień dobry. To jest taki równy chłopak. Ja się z nim dość często spotykam w sklepie i zawsze jest dla mnie bardzo miły – opowiada pani Krystyna.

– My go traktujemy jak równego mieszkańca wioski. On nie pokazuje tego, że jest mistrzem świata. W ogóle tego po nim nie widać. Od dziecka ciągle ten żużel chciał uprawiać. Ma też brata, który się ścigał, ale on miał nieszczęśliwy wypadek i zrezygnował z kariery. Wiemy też, że jemu tu jest dobrze. Są ładne jeziora, ma lasy do biegania. Często go widzę jak ćwiczy i biega i zawsze się ze mną bardzo grzecznie wita – dodaje nasza rozmówczyni, która samych zawodów Zmarzlika nie śledzi, bo zdecydowanie bardziej podobają jej się turnieje w jeździe figurowej na lodzie.

Jest przywiązany do miejsca, z którego pochodzi

We wspomnianym wcześniej sklepie na pytania o 25-latka również zareagowano z uśmiechem. Pani ekspedientka miała podobne spostrzeżenia do pani Krystyny. – Bartek jest super człowiekiem. Takim młodym, rodzinnym i przywiązanym do miejsca, z którego pochodzi i do ludzi, którymi się tutaj otacza. Często odwiedza mój sklep, przychodzi na zakupy, albo w trakcie gdy biega po okolicy. W żaden sposób nie daje po sobie poznać, że jest wielką gwiazdą, zawsze jest miły, kulturalny, grzeczny i uśmiechnięty – mówi pani Ania.

W sklepie posługują się kalendarzem mistrza świata. fot. Sebastian Sirek

Co ciekawe, przyjechaliśmy do Kinic w momencie, gdy jedni z najbliższych sąsiadów Zmarzlika szykowali się na wielkie wydarzenie. Właśnie w sobotę odbywało się u nich wesele. Pan Władysław znalazł jednak chwilę by nieco opowiedzieć o mistrzu. – Bartek to przede wszystkim bardzo spokojny, grzeczny i swój chłopak. Jest też bardzo religijny, od zawsze związany z parafią obok której mieszka, na mszy jest co niedzielę. Bije z niego wiara, i widać, że dodaje mu ona sił. Nie wstydzi się tego, że chodzi do kościoła, że się modli… Uważamy Bartka za normalnego chłopaka, który poza tym, że jest mistrzem świata, najlepszym żużlowcem na ziemi, to jest przede wszystkim sobą, jest zwykłym człowiekiem. Za to mu chwała, za tę skromność. W Kinicach jest po prostu Bartkiem Zmarzlikiem, od dziecka nim był i się nie zmienił – podkreśla pan Władysław.

Na religii też myślał o żużlu

Następną osobą, z którą bardzo chcieliśmy porozmawiać, był ksiądz Adam Piotrowski. Jest to proboszcz parafii w Nowogródku Pomorskim. Duszpasterz sprawuje posługę kapłańską w pięciu kościołach. Do parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski należą bowiem także kościoły Karsku, Giżynie, Ławach i właśnie Kinicach.

Kościół w Kinicach. fot. Sebastian Sirek

– Poznałem pana Bartka Zmarzlika w 2008 roku, czyli wtedy, kiedy rozpocząłem swoją dwuletnią posługę w Parafii w Nowogródku Pomorskim w charakterze wikariusza. Uczyłem wówczas młodego Bartka w szkole religii. O ile dobrze pamiętam, było to wtedy, gdy mały Bartek był w szóstej klasie szkoły podstawowej. Poznałem wtedy też jego rodzinę z dziadkami. Rodzina Zmarzlików nie tylko mieszkała, podobnie jak do dzisiaj, blisko kościoła filialnego w Kinicach, ale także była z Kościołem blisko związana. Opiekowali się kościołem, byli często obecni na mszy świętej i nabożeństwach. Myślę, że Bartosz i Paweł mieli w nich dobry przykład wiary i życia – mówi proboszcz.

– Bartka pamiętam z tamtego czasu jako chłopaka bardzo kulturalnego i inteligentnego. Pamiętam, że często zadawał mądre pytania, chętnie słuchał odpowiedzi i rozmawiał. Był normalnym, porządnym chłopakiem. Miał swoją pasję, której był oddany, ale też nie przysłaniała mu ona całkowicie świata. Myślę, że przez dobre wychowanie w rodzinie miał dobrze poukładane wartości. Zresztą widać to do dzisiaj w jego wypowiedziach. W żadnym wypadku, nigdy mi nie sprawiał najmniejszych kłopotów zachowaniem. Wręcz przeciwnie, raczej zdarzało mi się swoim późniejszym uczniom, w innych miejscach, dawać Bartka za dobry przykład zachowania. Pamiętam, że czasem chwilami bywał na lekcji zamyślony. Kiedyś go zapytałem, czy może myślami jest na torze, i zdaje się, że z uśmiechem to potwierdził. To był młody chłopak z wielką pasją – wspomina ksiądz Piotrowski.

W czasie gdy Zmarzlik zaczynał pukać do drzwi wielkiego żużlowego świata, ksiądz opuścił parafię i udał się na posługę do Bydgoszczy. Przez ten czas nie utrzymywał kontaktu z żużlowcem i jego rodziną. W 2019 roku Piotrowski wrócił jednak do Nowogródka Pomorskiego w charakterze proboszcza. To pozwoliło mu w pewnym stopniu odnowić relacje z mistrzem świata.

fot. Sebastian Sirek

– Na pytanie o to, czy jestem fanem żużla, odpowiadam zwykle, że pewnie prawie nic bym o tym sporcie nie wiedział, gdyby nie dawna znajomość z Bartkiem. Właściwie to z jego powodu oglądałem z podziwem przynajmniej niektóre jego zmagania w telewizji. Modliłem się za niego – o bezpieczeństwo i o zwycięstwo – i chociaż z daleka błogosławiłem. Miałem przy tym w pamięci, jak kiedyś, chyba przy okazji kolędy, poświęciłem jeden z jego pierwszych motocykli. Jego mistrzostwo świata przeżyłem z radością i z dumą – kontynuuje nasz rozmówca.

– Przez te lata wiele się zmieniło. Ze smutkiem dowiedziałem się o śmierci dziadka Bartka. Rodzina państwa Zmarzlików razem z panem Bartkiem jest, oczywiście, bardzo zajęta wspólną pracą, której efekty dają ogrom radości światu żużlowemu. Pan Bartek stał się wspaniałą częścią historii polskiego i światowego speedwaya i w ogóle sportu. Ale są to ciągle ci sami, na wskroś dobrzy ludzie, których pamiętam sprzed lat, a obroniony właśnie mistrzowski tytuł tym bardziej napawa radością. Serdecznie panu Bartkowi tego gratuluję i życzę mu dalszego błogosławieństwa Bożego! – kończy proboszcz.

Ma w Kinicach szczęśliwą flagę

Dopełnieniem naszego materiału miała być rozmowa z sołtysem Kinic – Zbigniewem Ostaszewskim. Opiekun wioski, z której pochodzi Zmarzlik okazał się zagorzałym kibicem mistrza świata. – My w Kinicach od zawsze wiedzieliśmy, że Bartek będzie mistrzem świata. Jak był mały to cały czas musiał na czymś jeździć. Obserwowaliśmy go i upewnialiśmy się w przekonaniu, że on kiedyś będzie na szczycie. Pamiętam, że osiem lat temu powiedziałem poprzedniemu wójtowi, że Bartek będzie najlepszy na świecie. Tak się stało, byliśmy wtedy bardzo szczęśliwi – opowiada Zbigniew Ostaszewski.

Bartosz Zmarzlik z sołtysem Kinic – Zbigniewem Ostaszewskim. fot. Facebook Zbigniewa Ostaszewskiego

– Mam bardzo dobry kontakt przede wszystkim z jego rodzicami. Z Bartkiem jednak też rozmawiamy. Ze mną czy z innymi mieszkańcami wioski zawsze się przywita. Niezależnie od tego czy jeździ na rowerze, czy biega to zatrzymuje się, rozmawia. To jest taki chłopak, który nie zadziera nosa – dodaje.

Kolejne sukcesy Zmarzlika doprowadziły do tego, że kiniczanie zaczęli jeździć za swoim sąsiadem. Sołtys jest organizatorem wyjazdów na najważniejsze zawody, w których startuje podopieczny Stanisława Chomskiego

– Robiliśmy już trochę tych wyjazdów. Taki duży wyjazd mieliśmy w zeszłym roku. Jechaliśmy do Torunia autokarem obklejonym napisami „Jedziemy po mistrza”. Przyszło nam faktycznie tam tego mistrza świętować. Potem zorganizowaliśmy spotkanie, na które Bartek przyszedł. Dostał od nas wiele skromnych upominków. Mieliśmy jechać też w tym roku do Warszawy, ale wiadomo jaka jest sytuacja. Trzymam bilety na przyszły rok – zdradza sołtys.

– Po tych zawodach w Toruniu zawiesiłem u nas przed świetlicą taką flagę z napisem „Kinice to Bartka kibice”. Ta flaga chyba jest dla niego szczęśliwa, bo wygrał plebiscyt na sportowca roku, potem zwyciężył w wielu zawodach, a potem jeszcze obronił mistrzostwo świata. Szykujemy już jednak nowy baner, też tam na pewno zawiśnie – kontynuuje.

Jedna z flag przed świetlicą w Kinicach. fot. Bartosz Rabenda

W tym roku świętowanie mistrzostwa na stadionie nie było możliwe. Ze względu na ograniczenia związane z pandemią koronawirusa i problemy z dostępnością biletów kiniczanie nie udali się do Torunia. Świętowanie tytułu jednak znów było huczne.

– Na finał byliśmy gotowi. Byliśmy ubrani w nasze specjalne stroje, w których zawsze Bartkowi kibicujemy. Mamy taką naszą wiejską świetlice i tam się spotykamy by świętować sukcesy Bartka. Szampan się chłodził, długo trzeba było czekać na przypieczętowanie tego mistrzostwa. Na szczęście po półfinale można było świętować. Znów była w nas wielka radość – mówi Ostaszewski.

Koszulki, w których kiniczanie kibicują mistrzowi. fot. Facebook Zbigniewa Ostaszewskiego

Sołtys nie spodziewa się, że podejście Zmarzlika do mieszkańców wioski zmieni się wraz z kolejnymi sukcesami. Jego zdaniem, Bartosz już na zawsze pozostanie prawdziwym kiniczaninem. – Skoro po pierwszym mistrzostwie nic się nie zmieniło, to myślę, że on taki nasz już będzie zawsze. To taki typ chłopaka. Jemu tu u nas jest dobrze. Wie pan, on przede wszystkim ma tu spokój. Gdy przyjeżdżają osoby spoza Kinic i go zobaczą, to stoją jak słupy soli. A w nas czegoś takiego nie ma. Przecież to nasz sąsiad, czemu mielibyśmy się wobec niego inaczej zachowywać – kończy Ostaszewski.

To, co uderzyło nas przy pracy nad tym reportażem to przede wszystkim to, że wszyscy sąsiedzi Zmarzlika mówią o jego normalności i swojskości. Widać, że kiniczanom bardzo dobrze żyje się z mistrzem świata. Z wypowiedzi mieszkańców można wywnioskować, że skromny i grzeczny chłopak, dziękujący całej rodzinie po tytułach, to faktycznie prawdziwy Bartosz Zmarzlik.

25-latek, po triumfach w wielkich miastach, zawsze wraca do swoich ukochanych, spokojnych i, co możemy z pełną odpowiedzialnością potwierdzić, pięknych Kinic. Zakładając, że mistrz w swojej wiosce zostanie już na zawsze, pozostaje nam życzyć, aby szampany w kinickiej świetlicy były odpalane jak najczęściej.

BARTOSZ RABENDA

2 komentarze on „Każdemu mówi dzień dobry”, czyli jak Bartosza Zmarzlika widzą Kinice [REPORTAŻ]
    STAN
    10 Oct 2020
     6:25pm

    Nawet obiecywany prywatny samolot nie skusił Bartka Zmarzlika do przejścia do Lublina. Bartek tu wychowany i tu pozostanie.

    Żużel. „Maćkowi życzymy sukcesów”, czyli z wizytą w podwrocławskim Wilkszynie (REPORTAŻ)  - PoBandzie - Portal Sportowy
    14 Jul 2022
     6:30am

    […] do Kinic, aby sprawdzić jak na swojej ziemi odbierany jest dwukrotny indywidualny mistrz świata, Bartosz Zmarzlik. Wczoraj odwiedziliśmy natomiast podwrocławski Wilkszyn. Porozmawialiśmy oczywiście o […]

Skomentuj

2 komentarze on „Każdemu mówi dzień dobry”, czyli jak Bartosza Zmarzlika widzą Kinice [REPORTAŻ]
    STAN
    10 Oct 2020
     6:25pm

    Nawet obiecywany prywatny samolot nie skusił Bartka Zmarzlika do przejścia do Lublina. Bartek tu wychowany i tu pozostanie.

    Żużel. „Maćkowi życzymy sukcesów”, czyli z wizytą w podwrocławskim Wilkszynie (REPORTAŻ)  - PoBandzie - Portal Sportowy
    14 Jul 2022
     6:30am

    […] do Kinic, aby sprawdzić jak na swojej ziemi odbierany jest dwukrotny indywidualny mistrz świata, Bartosz Zmarzlik. Wczoraj odwiedziliśmy natomiast podwrocławski Wilkszyn. Porozmawialiśmy oczywiście o […]

Skomentuj