Kamil Morydz podczas przepytywania ekipy MrGarden GKM-u Grudziądz.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Grand Prix w Warszawie kojarzone jest z jego głosem. Kamil Morydz, spiker na meczach Unii Tarnów i człowiek, który pełni rolę wodzireja podczas światowego ścigania na PGE Narodowym, w rozmowie z naszym portalem opowiada m.in. o swojej pierwszej styczności z żużlem oraz powrocie Janusza Kołodzieja do elity.

Na początek trochę banalnie. Jak to się stało, że Kamil Morydz wylądował na żużlowym stadionie?

To był zupełny przypadek. Rok 2008 i poszukiwania w Unii Tarnów nowego spikera. Pomyślałem sobie wtedy, ponieważ zajmowałem się już zawodowo pracą głosem, że otwierają się dla mnie drzwi. Wiadomo… zawodnikiem byłbym żadnym. Uznałem, że jest to doskonała okazja do wykorzystania swoich umiejętności w pracy przy żużlu. Spotkały się ze sobą ówcześnie dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że klub z Tarnowa otwierał się na nowe osoby z zewnątrz. Druga to moja osoba. Odkąd pamiętam, w moich żyłach płynie metanol, a miłość do żużla jest na pierwszym miejscu.

Pamiętasz swój pierwszy poprowadzony przez siebie mecz?

Pamiętam! To był rok 2009. Wtedy do Tarnowa na inaugurację sezonu przyjechał Start Gniezno. To była naprawdę masa nerwów. Pamiętam, że mój kolega też miał wtedy swój debiut. Zaczynał przygodę jako kierownik startu. Generalnie nie spaliśmy całą noc i przygotowywaliśmy sobie w głowie przez większą część wieczoru wszystkie przepisy, uzupełnialiśmy dodatkowe informacje. To były niesamowite emocje. Faktycznie! Pierwszego razu się nie zapomina.

Dzisiaj pracujesz w Warszawie. W stolicy, poza rundą Grand Prix, przewija się w ogóle temat żużla?

Troszkę żałuję, ale jednak nie. Fajnie, że żużel zaczyna gościć na ogólnopolskich antenach, na przykład w spotach reklamowych. To jest już zauważalne. Dla mnie osobiście to ogromna zmiana na plus. Marki, które wspierają czarny sport, czyli w pewnym sensie dyscyplinę trochę lokalną, wychodzą z nim jednak ogólnopolsko. Pod tym kątem mam również nadzieję, że ta Warszawa i to jej wielkie serce, jakim z pewnością są także zawody Grand Prix, zacznie mocniej bić dla żużla. Być może mieszkańcy stolicy pomyślą, że dobrze byłoby mieć taki sport także u siebie.

18 maja będziesz prowadził kolejną edycję stołecznej GP. Jak przygotowujesz się do takiej imprezy? Masz jakiś swój stały rytuał?

Przyznam, że podczas moich pierwszych zawodów, gdy miałem po raz pierwszy okazję zobaczyć ponad 55 tysięcy ludzi, odniosłem naprawdę kolosalne wrażenie. Dość powiedzieć, że człowiekowi miękną nogi. Brakuje wtedy głosu, nie wiadomo jak dokładnie się zachować. Trudno przejść nad tym do porządku dziennego, a tu jednak trzeba być profesjonalnym. Zawody żużlowe mają swój specjalny rytm. W odpowiednich momentach trzeba coś powiedzieć. Dziś podchodzi się do tego z dużo bardziej chłodną głową. Mimo wszystko dla mnie to ciągle jest niesamowite wrażenie.

Do wielkiego ścigana w Grand Prix wraca Janusz Kołodziej, czyli człowiek, który wychował się w Unii Tarnów. To dla Ciebie dodatkowa motywacja?

To z pewnością będzie dla mnie wielkie wydarzenie, móc spotkać Janusza podczas inauguracji na PGE Narodowym. Będę trzymał za niego kciuki. Myślę, że Kołodziej jest już na tyle doświadczonym i mądrym zawodnikiem, że doskonale wie i zdaje sobie sprawę z tego, czego brakowało mu jeszcze kilka lat temu, by pozostać ówcześnie w cyklu. W tym roku będzie na nim spoczywać dużo mniejsza presja. Wiedza, doświadczenie… to musi zaprocentować.

Zostawmy Grand Prix i przeskoczmy do PGE Ekstraligi. Twoje typy na pierwszą czwórkę to…

Najprawdopodobniej nie ujawnię jakiejś wielkiej tajemnicy, jeżeli powiem, że na pewno FOGO Unia Leszno i Falubaz Zielona Góra. Myślę również o Włókniarzu Częstochowa. Cichym bohaterem, i będę za to mocno trzymał kciuki, powinien być także MrGarden GKM Grudziądz.

Byłem ciekaw, czy wymienisz wśród swoich typów właśnie klub z Grudziądza.

Absolutnie nie chciałbym nikomu umniejszać. Wiem jakie są realia sportu żużlowego. Możemy sobie naprawdę różne rzeczy przed startem zakładać. Pominąłem przecież szerokim łukiem zespół z Torunia. Nie mówiąc także o beniaminku, czyli Motorze Lublin, który może sprawić w tym sezonie sporo niespodzianek. Zwłaszcza jeśli chodzi o mecze u siebie. Grigorij Łaguta radzi sobie nieźle w sparingach, więc będzie sporym wzmocnieniem.

Na inauguracji z Grudziądzem jednak nie pojedzie…

W meczu z Grudziądzem jeszcze go faktycznie nie będzie, ale Grigorij Łaguta wysyła żużlowemu światu wiadomość o treści: uwaga wracam i nie wracam po to, żeby oglądać plecy swoich rywali, tylko po to, by zrobić coś dużego.

Miałeś okazję do poprowadzenia prezentacji zespołu MrGarden GKM-u Grudziądz przed sezonem 2019. Jak oceniasz obecne zestawienie Żółto-Niebieskich? W porównaniu do zeszłego sezonu pojawiło się kilka nowych twarzy.

Patryk Rolnicki w zeszłym sezonie zanotował świetny występ w Grudziądzu. Dodajmy do tego, że jest Młodzieżowym Drużynowym Mistrzem Polski. To doświadczenie powinno również zaprocentować. Kenneth Bjerre to zawodnik, który ma za sobą kilka epizodów w Grand Prix. W jego przypadku dołożyłbym jeszcze dobrą znajomość specyfiki toru. Wydaje mi się, że cechą wspólną grudziądzkiego i tarnowskiego owalu jest słynny beton. Myślę, że Kenneth powinien się tutaj odnaleźć. Jest to zawodnik, który ma coś do udowodnienia. Kiedy kilka lat Unia Tarnów pierwszy raz opuszczała szeregi Ekstraligi, Kenneth został z nami i powiedział, że pomoże nam w powrocie. To jest świetny żużlowiec także pod względem swojej lojalności. Gdy żegnaliśmy się po zeszłym sezonie, powiedziałem mu, że nie ma się czym martwić. Kibice w Grudziądzu na pewno go pokochają, ponieważ jest dobrym człowiekiem.

Trochę Ci pewnie szkoda, że w tym gronie nie ma Unii Tarnów?

Zawsze mi się wydawało, słysząc słowa o tym, że miejsce Unii Tarnów jest w PGE Ekstralidze, że to pewnego rodzaju kurtuazja płynąca z tego stwierdzenia. Okazuje się, że to jest niestety prawda. Rzeczywiście, miasto żyje tym sportem. Wielu kibiców przychodzi nie tylko na zawody, ale również na jazdy treningowe. Dzisiaj jestem pewien, że miejsce Unii Tarnów jest w Ekstralidze. Będę starał się pomóc swojemu klubowi, aby ten awans udało się prędko wywalczyć.

Dlaczego Polacy powinni szturmem udać się na warszawskie Grand Prix?

To jest świetne miejsce do tego, aby kibice całej, żużlowej Polski zjechali się do stolicy. I tak się właśnie dzieje! Słychać to doskonale jeszcze przed rozpoczęciem zawodów, gdy wymieniane są miasta, z których przyjeżdżają sympatycy poszczególnych zawodników. Leszno, Zielona Góra, Toruń, Kraków, Świętochłowice, Opole, Wrocław, Gdańsk, Grudziądz zjeżdżają się w to jedno miejsce i tworzą jedną, wspaniałą, żużlową rodzinę. Dodajmy do tego świetne wyścigi, atmosferę i warunki. PGE Narodowy to jeden z największych stadionów w Polsce. Czego chcieć więcej?

Rozmawiał ŁUKASZ PIEKARSKI