Kacper Woryna. fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

PGG ROW Rybnik pewnie pokonał Unię Tarnów w pierwszym meczu półfinałowym Nice 1. Ligi Żużlowej (50:40). Ojcem sukcesu rybniczan okazał się ich kapitan, Kacper Woryna, który w sobotę w Mościcach był niepokonany. 22-letni żużlowiec w czwartym biegu dnia bezpardonowo zatrzymał pod bandą atakującego Wiktora Kułakowa. – Nie widziałem Wiktora, w moim zachowaniu nie było celowości – powiedział nam po meczu Woryna.

Rybniczanie nie przyjeżdżali na to spotkanie w roli faworyta. W rundzie zasadniczej wyjechali z tarnowskiego toru z bagażem 12 punktów. W sobotę jednak determinacja całego zespołu sięgała szczytu, Piotr Żyto spędził większość meczu na poziomie murawy, a Krzysztof Mrozek w parkingu dyrygował pracą zespołu.

– Zależało nam na początku spotkania, żeby go nie przespać, tak jak to było ostatnio. Chcieliśmy kontrolować spotkanie i ten plan zrealizowaliśmy. Mimo wszystko nie ferowałbym wyroków, sport jest nieprzewidywalny, mnie już chyba niewiele jest w stanie zdziwić. To, co zrobiliśmy w sobotę to był plan minimum, bo przed nami wciąż 15 biegów, podczas których wszystko się może zdarzyć. Na pewno z taką przewagą łatwiej nam będzie podejść do spotkania rewanżowego, ale nie zamierzamy odpuszczać, będziemy się do niego przygotowywać jak do każdego innego. Czerwcowy mecz rundy zasadniczej pomógł nam się przygotować do tego półfinału, a to, co się zmieniło od tego czasu to coraz głębsze fale na tarnowskim torze – powiedział po meczu Kacper Woryna.

Wychowanek rybnickiego klubu, mówiąc delikatnie, nie został ciepło przyjęty w Tarnowie. Atmosferę dodatkowo podgrzało jego starcie z Wiktorem Kułakowem w czwartym biegu. Woryna nie zostawił miejsca pod bandą atakującemu Rosjaninowi, a po zakończeniu biegu sędzia długo analizował powtórki. Ostatecznie nie zdecydował się na ukaranie rybniczanina.

– Na prezentacji usłyszałem dużo gwizdów, każdemu w takiej sytuacji zrobiłoby się przykro. Nie mam jednak na ten temat zdania, to już jest sumienie kibiców. Podczas jazdy tylko i wyłącznie słyszę i widzę to, co się dzieje na torze. Co do sytuacji z Wiktorem, wydaje mi się, że on wie, iż to był jego błąd, ja jechałem swoją ścieżką, nie oglądałem się za nim, żeby zablokować mu tor jazdy. Po meczu przeczytałem już w internecie, że to był mój atak na Wiktora, ale nie mam do siebie żadnych zastrzeżeń. Ja wtedy po prostu szukałem nawierzchni, od której mógłbym się odbić, nie byłem jakiś super szybki, odbiłem się wtedy od płotu i trafiłem w Wiktora. Każdy chce wygrać, nikt się nie będzie oglądał na kolegę z tyłu i zapraszał go do wyprzedzenia. To była sporna sytuacja, ale nie było tam premedytacji z mojej strony. Nie chciałem mu zrobić krzywdy, całe szczęście że się nic nie stało, ale też ja wtedy jechałem z przodu i po prostu szukałem nawierzchni. Proszę o rozsądek w takich sytuacjach – zakończył zdobywca 15 punktów w pojedynku Unia Tarnów – PGG ROW Rybnik.

TOMASZ KANIA