Sławomir Drabik (z lewej) i Hans Nielsen. Dwaj mistrzowie, dwie przepastne opowieści.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sławomir Drabik, najbardziej kolorowy ptak polskiego żużla, obchodzi dziś 54. urodziny. To raczej tradycja, że rokrocznie dzwonimy z życzeniami. I z kilkoma pytaniami. Gdy dzwoniliśmy przed rokiem, nie obyło się bez lania w… ódy. A że na froncie niemal bez zmian, to rozmowę przypominamy. Najlepszego, Panie Kolego!

Najlepszego, Sławek, z okazji urodzin. Jak się czujesz?

Lekko sterany życiem, ale jest dobrze.

Czyli rozumiem, że w nowym sezonie nadal będziesz się zajmował częstochowską młodzieżą?

Tak, nic się chyba nie zmieni – dyskoteki, wagary, pościgi, strzelaniny. Coś tam będę tworzył w klubie przy młodych, ale o szczegóły musiałbyś zapytać prezesa. W każdym razie wpadam do klubu, jesteśmy w kontakcie.

A gdybyś miał ocenić po latach przebieg swojej kariery, to…

Była fajną przygodą. Wiadomo, że czasy mieliśmy kiedyś inne. Wiadomo też, że dziś coś bym przerobił, coś przemiksował. Nie zawsze się wygrywało, ale porażki w sporcie też nie są wcale niczym złym. Bo uczą. Tak, żużel był dla mnie zajebistą przygodą i na nic bym jej nie zamienił. Chyba że na wódę…

Twój największy sukces?

Dwa litry na łeb. Czystej.

I dwa tytuły IMP. Ja z uśmiechem na ustach spoglądam zawsze na urywki transmisji z wrocławskiego finału IMŚ 1992. Red. Michał Bunio w parkingu i Sławek Drabik z fajką w ustach między biegami. Piękne, romantyczne czasy. Dziś taki obrazek by nie przeszedł. Nie pozwoliliby: trener personalny, klubowy specjalista od PR-u, a także władze ligowych rozgrywek, uznając to za działanie na szkodę ligi i szarganie jej wizerunku…  

A coś było, faktycznie. Miałem wtedy przygodę z fajkami. Niedługą, ale miałem. Za to dziś można przeprowadzać zawodnikom różne testy.

Właśnie. Być w może w nowym sezonie wszyscy zawodnicy będą poddawani przed meczami ligowymi badaniu alkomatem. Ale już nie przez policję. Przez sędziego zawodów.

I ja to akurat popieram. Tyle o tym alkoholu zawsze mówiłem, byłem jego reklamą, że wszędzie mnie brali na pierwszy strzał. Jak Screena, ale żaden z nas nie był nigdy trafiony i nie był zatopiony. Alkohol i narkotyki trzeba eliminować, bo jak się ktoś nakoksuje, to później myśli na torze, że bohater.

Największy rywal, który zalazł Ci w czasie kariery za skórę?

Jack Daniel’s.

I kto jeszcze?

Wiesz, każdy jest inny, ale nigdy nie miałem tak, że robiłem z kogoś wroga. Że wyjeżdżałem i brałem kogoś na celownik. Z jednym się żyje lepiej, z innym gorzej, samo życie. Nikt tego nie zmieni.

Dlatego też nie bardzo rozumiem, gdy czytam o integracyjnym aspekcie zgrupowań reprezentacji. Bo żużel nawet w wydaniu drużynowym pozostaje sportem wybitnie indywidualnym, a ci kadrowicze, którzy dziś mają się rzekomo integrować, już za chwilę będą się musieli zwalczać i eliminować. Oni mają się, oczywiście, darzyć szacunkiem, ale to bardziej rywale z reprezentacji niż koledzy z reprezentacji. To sport, rywalizacja. Nie udawajmy, że jest inaczej.

Tak to wygląda, zgadza się. To nie siatkówka, gdzie jeden poniekąd pracuje na drugiego.

I gdzie nie płacą za punkt, jak w żużlu. Najlepsi kumple z toru?

Wiadomo. Ogór, Skóra… Ogóra poznałem, jak miał może 15-16 lat. Kurczę mać, wciąż mnie ciary przechodzą. To był przyjaciel. Jak brat. Różne zdarzały się w żużlu sytuacje, ale gdy byłeś lepszy, ten chłopak nigdy nie okazywał zazdrości. Był wyjątkowy, pełny szacun.

A Twoje kontakty z synem Maksem?

Wszystko w porządku. Pępowinę w końcu się odcina, a Torres jest już dorosły i sam musi sobie układać życie. A ja trzymam kciuki.

Rozmawiał WOJCIECH KOERBER

Sławomir Drabik – ur. 6.02.1966 w Jaworze. Indywidualny mistrz Polski z 1991 (Toruń) i 1996 roku (Warszawa) – w obu przypadkach z kompletem punktów. Zdobywca Złotego Kasku (1991). Drużynowy mistrz Polski z Włókniarzem Częstochowa (1996). Drużynowy mistrz świata z Diedenbergen (1996 – z Tomaszem Gollobem i Piotrem Protasiewiczem), 11. zawodnik cyklu Grand Prix 1997.

foto. JAREK PABIJAN
foto: Jarek Pabijan
foto. JAREK PABIJAN
foto: Jarek Pabijan
foto. JAREK PABIJAN