Andreas Jonsson (na zdj. z prawej) z mechanikiem Rafałem Lohmannem.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Andreas Jonsson nie wystąpi w piątkowym meczu Speed Car Motoru z Betard Spartą. A czy wróci jeszcze do ścigania? – Proszę trzymać za niego kciuki. Dzisiejsze problemy to pokłosie zbyt szybkiego powrotu na tor po kontuzji odniesionej w meczu z GKM-em – mówi nam Dawid Kozioł, menedżer zawodnika.

Lubelskiemu klubowi dostało się ostatnio za korzystanie z zastępstwa zawodnika za Andreasa Jonssona. Niektórzy doszukiwali się tu wykorzystywania słabostek i czułych punktów regulaminu. My natomiast pisaliśmy, że nie widzimy w tym nic bardzo zdrożnego, a na pewno nie bardziej niż wystawianie polskich kevlarów i wsadzanie weń rezerwowych obcokrajowców. Tym bardziej, że dawaliśmy wiarę problemom Szweda, który 3 września skończy 39 lat. Bo chyba nie myślicie, że zdrowy żużlowiec wysłałby sam siebie na ławkę. I pozbawił roboty.

Zwracamy uwagę, że Jonsson nie jeździ też w Szwecji. Że odpuszcza domowe mecze, nie patrząc na straty finansowe i sponsorskie zobowiązania. A mowa o sportowcu, który jeszcze niedawno palił się do jazdy i nie godził na oddawanie pola. Wspominał o tym Jacek Ziółkowski – że podczas meczu z Fogo Unią zamierzał zmienić Szweda na Mikkela Michelsena, jednak Jonsson zwyczajnie wtedy zaprotestował. Postawił się. Stwierdził, że wygra ten następny wyścig i miejsca nie odda.

– On był o tym przekonany, że wygra. Widziałem to w jego oczach i słyszałem w jego mowie. Zaufałem, choć takie rzeczy nie zawsze się udają – przekonywał nas później menedżer Speed Car Motoru. A poza wszystkim, to nie wina Motoru, że najlepszym jego zawodnikiem był przed rokiem właśnie Jonsson.

Tym, którzy powątpiewali w czystość zagrania, Jacek Ziółkowski odpowiadał, że jeszcze może się okazać tak, iż będą musieli zawodnika przepraszać. Jeśli zetzetka minie, a on wciąż nie będzie sprawny. I wygląda na to, że taki właśnie scenariusz się pisze.

– Mam jednak nadzieję, że to nie koniec kariery. Choć żadnego scenariusza wykluczyć nie można – podkreśla Jacek Ziółkowski. Menedżer zawodnika, Dawid Kozioł, również jest dobrej myśli: – Przecież Andreas dobrze się czuje w tym roku na motocyklu. Problemem okazał się jednak karambol na początku rozgrywek. Lekarze ostrzegali, że potrzeba tu trzech, czterech tygodni przerwy od jazdy. Tymczasem Andreas już po pięciu dniach jeździł w Gorzowie. Wciąż się pojawia drętwienie palców, jakieś uszkodzenie nerwów, co przeszkadza nawet w życiu codziennym. Lekarze muszą dojść, w czym rzecz. Proszę trzymać kciuki.

No to trzymamy.