Chris Louis, indywidualny mistrz świata juniorów ze Lwowa (1990). FOT. JAROSŁAW PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

John Louis to legenda brytyjskiego speedwaya. W 1975 roku wywalczył brązowy medal IMŚ, a 18 lat później na torze w Pocking jego wyczyn powtórzył syn, Chris. Po zakończeniu kariery zawodniczej John pełnił rolę promotora w angielskim Ipswich, a później pałeczkę przejął Chris. Bo John, w wieku 77 lat, udał się ostatnio na sportową emeryturę. A wszystko się zaczęło od motocrossu.

– W latach 60. ubiegłego wieku ścigałem się na motocrossie w okolicach Suffolk oraz Ipswich i sporo zawodów wygrywałem. Pracowałem w sklepie u Dave’a Bickersa w Ipswich, a on doskonale radził sobie na crossie. To był poziom wyżej aniżeli mój. Pewnego dnia Dave zapytał, czy nie chciałbym startować na żużlu. Przyznam, że wtedy byłem zajęty motocrossem, ale za około pół roku pojawiłem się na stadionie żużlowym i dałem się namówić na trening – wspomina na łamach Speedway Star Jonh Louis. 

Medalista IMŚ nie ukrywa, że jazda na żużlu okazała się zdecydowanie łatwiejsza od motocrossu. 

– Doświadczenie w skakaniu na motocyklu crossowym niezmiernie mi pomogło. Wtedy nauka jazdy na żużlu była dla mnie dziecinnie prosta. Szybko się uczyłem, rozwijałem i w pewnym momencie zmieniłem motocross na żużel. Nie ukrywam, że spore znaczenie miały pieniądze, które w żużlu były wówczas zdecydowanie większe. W 1975 roku na torze w Londynie zdobyłem brąz IMŚ. W tym samym roku wywalczyłem złoto mistrzostw świata par oraz w zawodach drużynowych. To był bez wątpienia najlepszy sezon w mojej zawodniczej karierze – kontynuuje Louis. 

Żużlowcem został również syn Johna – Chris, który w polskiej lidze z powodzeniem reprezentował barwy m.in. Sparty Wrocław. W 1993 roku w niemieckim Pocking zrównał się sukcesami indywidualnymi z ojcem i również wywalczył brąz IMŚ. 

– Na pewno w jakiś sposób to cieszy, że Chris poszedł w moje ślady. Najpierw jako zawodnik, później jako promotor. Przy nim miałem okazję do cieszenia się sukcesami, bo na świętowanie swoich nie zawsze był czas. Pędziło się z zawodów na zawody. Jestem z sukcesów Chrisa dumny. Nigdy go jakoś specjalnie na żużel nie naciskałem, a na mechanice na pewno zna się lepiej ode mnie. Tu się sporo nauczył od mojego ojca, a jego dziadka – Jacka, który był genialnym mechanikiem samochodowym i motocyklowym. – podkreśla były reprezentant Anglii. 

Po zakończeniu kariery zawodniczej John przez wiele lat pracował jako promotor Ipswich Witches. Po blisko pięćdziesięciu latach odchodzi jednak na żużlową emeryturę ale, jak sam mówi, na stadion będzie systematycznie zaglądał. 

– Klub w Ipswich zawsze był wielką żużlową rodziną. Zawsze też starałem się na rzecz tego klubu pracować najlepiej, jak potrafiłem. Mamy wielu przyjaciół jak Mark Loram czy Jeremy Doncaster. Mam też swoje ulubione miejsce, z którego śledzę zawody i pewnie będę jeszcze nie raz żużel oglądał. Moja miłość do tej dyscypliny była, jest i będzie wielka. Każdy mecz oglądam bardzo, ale to bardzo dokładnie. Czuję się spełniony i nie mogę absolutnie narzekać na nic, co mnie w mojej przygodzie z żużlem przez te pięćdziesiąt lat spotkało – podsumowuje John Louis.

ŁUKASZ MALAKA