Joe Screen/ fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Joe Screena nikomu przedstawiać nie trzeba. Były Indywidualny Mistrz Świata Juniorów to legenda częstochowskiego Włókniarza. Przez lata jego widowiskowa jazda budziła zachwyt kibiców w całej Europie. W 2013 roku na skutek kontuzji odszedł od czynnego uprawiania żużla. Ostatnio jednak coraz częściej można go spotkać w roli kibica na torze w Belle Vue. 

– Belle Vue to zespół, który ma najwięcej miejsca w moim sercu. To tutaj zaczęła się moja profesjonalna kariera żużlowca. Tu stawiałem swoje pierwsze „kroki” na motocyklu. Tor przy Kirky Lane sprzyjał, aby uczyć się techniki i to oczywiście zaprocentowało w przyszłości – mówi na łamach „Speedway Star” Anglik. 

W ostatnich latach Screen odsunął się od żużla. Ostatnio często jednak bywa na torze w Belle Vue, a tym samym jego najbliżsi mogą naocznie się przekonać, jak popularny do dziś jest wśród kibiców.

– Bywam na żużlu w Belle Vue głównie za sprawą mojej córki – czternastoletniej Jessie. Żużel bardzo jej się podoba, a najbardziej sytuacje, kiedy kibice podchodzą porozmawiać czy zrobić sobie ze mną zdjęcie. W czasach mojej kariery nie doświadczyła tego, ponieważ była po prostu za mała – kontynuuje Screen. 

Joe Screen lubił dobrze się bawić

Joe Screen zawsze będzie pamiętany jako niesamowicie waleczny zawodnik oraz ten, który nie przywiązywał większej wagi do sportowego, często ascetycznego sposobu życia. 

– Mistrzem świata wśród seniorów nigdy nie byłem. Jak tak teraz patrzę na zawodników w Grand Prix, to nie widzę u nich grama tłuszczu. Jak to było u mnie, każdy kto śledził, wie. Lubiłem sobie wypić drinka, dwa czy coś podjeść, ale to były wtedy inne czasy, inne podejście. Ludzie mnie pytają, czy jeździłbym lepiej, gdybym inaczej podchodził do tego wszystkiego. Nie wiem i już się nie dowiem. Wiem jedno – indywidualnym mistrzem świata seniorów nie byłem, ale sporo zabawy miałem – na żużlu oraz poza nim. Niczego nie żałuję. Jak sobie przypomnę nasze wyprawy na mecze ligi szwedzkiej… Co tam się działo, to… Wiele ciekawych i niesamowitych historii można by było opowiadać, ale może lepiej tego po latach już nie robić – kończy ze śmiechem były zawodnik Włókniarza Częstochowa.

ŁUKASZ MALAKA

ZOBACZ TAKŻE: