Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Joachim Kugelmann – to nazwisko z pewnością znane jest kibicom żużla. Choć wielkiej kariery jako zawodnik nie zrobił, to wszystko wskazuje na to, że większe sukcesy będzie święcił jako żużlowy tuner. To właśnie on przygotowuje obecnie silniki między innymi dla Patryka Dudka oraz Janusza Kołodzieja. Z Niemcem rozmawiamy między innymi o powodach popularności jego silników oraz o tym, jakie szanse w zaczynającym się za tydzień cyklu Grand Prix ma Patryk Dudek.

Joachim, do rozmowy nie jest Cię łatwo nakłonić…

Jestem bardzo mocno zajęty. Nie potrzebuję też ani reklamy w mediach, ani wywiadów. Do niczego nie jest mi to tak naprawdę potrzebne. Wykonuję swoją pracę najlepiej jak potrafię i tylko na tym się skupiam w chwili obecnej. Powiem szczerze, nawet mnie trochę bawi, jak widzę gdy inni tunerzy pozwalają na zamieszczanie zdjęć ze swojego warsztatu. Moja praca lubi ciszę – tak jest chyba lepiej.

Zatem dziękuję za to, że w końcu możemy porozmawiać.

Mówisz po niemiecku, więc będzie łatwiej i pójdzie szybko (śmiech – dop. red).

Zacznijmy zatem od początku. Zostałeś żużlowcem, ponieważ…

To już musimy cofnąć się bardzo daleko w czasie. W firmie u mojego taty pracował człowiek, który do dzisiaj ściga się na żużlu w turniejach oldboyów. Wtedy startował również jako młody zawodnik i, tak naprawdę, dzięki niemu trafiłem na pierwsze zawody żużlowe. Kilka lat później na żużlu zaczął jeździć mój starszy brat i jakoś tak się wszystko później potoczyło, że i ja ostatecznie zacząłem startować.

Jako zawodnik wielkiej kariery jednak nie zrobiłeś.

To prawda. Chciałem choć raz być indywidualnym mistrzem Niemiec – niestety to mi się nie udało. Byłem mistrzem Niemiec w zawodach drużynowych z Olching, Parchim- Wolfslake czy Landshut, ale doskonale wiesz, że dla zawodnika to absolutnie nie to samo, co sukces indywidualny. W swoich najlepszych latach wygrywałem z najlepszymi zawodnikami niemieckimi jak Gerd Riss, ale ten brak tytułu indywidualnego mistrza kraju trochę mi doskwiera.

Karierę zawodniczą zakończyłeś przez kontuzję.

Nie tylko. To był rok 2008. Miałem, tak jak mówisz, kontuzję kolana. Rehabilitacja trwała długo, za długo. Przemyślałem wszystko na spokojnie  i doszedłem do wniosku, że świata już na żużlu nie zawojuję. Jestem cały i zdrowy i pora kończyć swoją czynną przygodę na żużlu. Tak też zrobiłem i przeszedłem na drugą stronę „mocy” (śmiech – dop.red.).

Teraz musisz mnie poprawiać. Nim zacząłeś pracować jako tuner, robiłeś słynne sprzęgła.

Sprzęgła robiłem wcześniej, ale tylko dla siebie. Nikomu innemu ich nie dawałem ani nie sprzedawałem. Ojciec miał zakład, który teraz prowadzi mój brat i maszyny, które posiadał idealnie odpowiadały temu, aby na nich pracować nad sprzęgłami. Tak też robiłem. Tworzyłem sprzęgła dla siebie. Były one bardzo dobre i po jakimś czasie zaczęli się do mnie zgłaszać inni zawodnicy z prośbą o sprzęgła. Ja doszedłem po czasie do wniosku, że pomogę chętnym. Tak to się zaczęło.

Łącznikiem między sprzęgłami a przygotowywaniem silników jako tuner jest Amerykanin – Greg Hancock.

Z silnikami była podobna historia. Jak miałem osiemnaście lat, już sam dłubałem przy silnikach i się sporo nauczyłem. Później pracowałem między innymi z Klausem Lauschem oraz Antonem Nischlerem, którzy mi pomagali przy moich silnikach. Kilka lat później byłem w kontakcie z Marcelem Gerhardem. To był okres, kiedy robiłem sprzęgła – chyba rok 2005 albo 2006. Marcel robił silniki Hancockowi, a ja dostarczałem mu sprzęgła. Od roku 2007 do 2012 sporo pracowałem przy silnikach z Marcelem Gerhardem i muszę przyznać, że też sporo się od niego  nauczyłem. Kiedy Marcel wystartował z projektem GTR, nasze drogi się nieco rozeszły, a sporo zawodników zaczęło mnie prosić, z racji wiedzy, że współpracowałem z Marcelem, o przygotowanie dla nich silników. Takie chyba były początki tego, czym się obecnie zajmuję.

W chwili obecnej ilu zawodnikom robisz silniki? Słynny Otto Lantenhammer w latach popularności miał około sześćdziesięciu zawodników, którym serwisował sprzęt.

Może i tak było. Ja tylu na pewno nie mam. Nie chcę liczyć na szybko. Jednak tak około dwudziestu pięciu zawodników systematycznie korzysta obecnie z moich usług.

Chętnych na Twoje usługi jest z pewnością więcej. Twoja popularność jest coraz większa.

Chętnych nie brakuje – oczywiście. Masz rację, ja staram się wyznawać jednak zasadę, że trzeba się szanować. Nie biorę takich prac, którym nie będę mógł się w pełni poświęcić. Ci zawodnicy, którym przygotowuję silniki muszą mieć gwarancję, że poświęcę im wystarczająco dużo czasu. Liczba zawodników nie jest dla mnie najważniejsza, a jakość silników, które dla nich przygotowuję. Tak do tego podchodzę.

No właśnie, ponoć przed tym sezonem odszedł od Ciebie z kwitkiem sam Nicki Pedersen. Dla niego czasu zabrakło?

Tu są dwie strony medalu. Finalnie faktycznie nie robię silników dla Pedersena, ale ten czas może i by się jakoś udało wygospodarować. Problem tak naprawdę tkwił w tym, że Nicki nie złożył konkretnej propozycji współpracy, a jej warunki, jako były trzykrotny mistrz świata, chciał ustalić sobie drogą sms-ową. Nie znalazł czasu na telefon do mnie, więc ja też nie znalazłem dla niego. Szanujmy się.

Ponoć należysz do tych tunerów, którzy szanują swoich pierwszych klientów.

Nie mnie to oceniać. Oczywiście współpracuję z najlepszymi obecnie zawodnikami świata, ale nie zapominam o tych żużlowcach, którzy zaufali mi przed laty. Mam tu na myśli choćby Petera Ljunga, Pontusa Aspgrena czy Daniela Anderssona. Między innymi oni mogą liczyć na moją pomoc. Nie chcę doprowadzać do sytuacji, kiedy zawodnicy, którzy pracują ze mną od lat będą się denerwowali i długo czekali na serwis mając świadomość, że więcej czasu i pracy poświęcam tym, którzy pojawili się ostatnio. Staram się być sprawiedliwy dla wszystkich. Bardzo szanuję sobie współpracę z Pontusem Aspgrenem, która trwa już dziewięć lat.

Z polskich zawodników, z tego co wiem, współpracujesz z Patrykiem Dudkiem oraz Januszem Kołodziejem.

Nie tylko. Przed sezonem przygotowywałem silniki również dla Grzesia Zengoty. Wiadomo jednak, jaka jest jego sytuacja obecnie. Życzę mu najszybszego powrotu do zdrowia. Jeśli chodzi o Janusza Kołodzieja, to myślę, że będzie korzystał z moich silników w cyklu Grand Prix. Jeśli chodzi z kolei o Patryka Dudka, to jestem tego niemal pewien. Trzeba mieć na uwadze fakt, że większość najlepszych zawodników w tych czasach nie ma na półce silników wyłącznie od jednego tunera.

Janusz Kołodziej korzysta z usług Joachima Kugelmanna.

Wyczuwam przy nazwisku Dudek sympatię do tego zawodnika.

Zdecydowanie tak. Wiesz, jeśli możesz, to proszę napisz, że to ja dziękuję Patrykowi i jego tacie za zaufanie, jakim mnie rok temu obdarzyli. Patryk po raz pierwszy skorzystał z moich silników podczas ubiegłorocznej rundy Grand Prix w Szwecji, a w Krsko wygrał na moim silniku i to był mój pierwszy zawodnik, który wygrał rundę Grand Prix.

Jak doszło do nawiązania współpracy z Patrykiem?

W bardzo prosty sposób. Od kilku lat współpracuję z Jackiem Filipem. Sławek Dudek kontaktował się poprzez Jacka ze mną i tak zaczęła się nasza współpraca z teamem Patryka Dudka. Muszę, korzystając z okazji, powiedzieć, że bardzo dobrze mi się z Patrykiem współpracuje. Są bardzo profesjonalni w działaniu, a to bardzo ważne, jeśli chodzi o współpracę na linii tuner – zawodnik.

Jacek Filip to Twój przedstawiciel na terenie Polski?

Nie, nie (śmiech – dop.red.) – ja przedstawiciela w Polsce nie potrzebuję. Jacka znam jeszcze z czasów, kiedy pracował u słynnego Otto Weissa. Teraz, jeśli czas mu pozwala, współpracuje ze mną i jestem z jego pracy bardzo zadowolony.

Jak oceniasz szanse Patryka Dudka w tegorocznym cyklu Grand Prix?

Powiem tak – moim zdaniem Patryk skończy tegoroczny cykl na podium mistrzostw świata. Jeśli będzie tylko w formie i obędzie się bez kontuzji, to powinno być bardzo dobrze.

Twój faworyt do tegorocznego tytułu indywidualnego mistrza świata to…

Na to pytanie ci jednoznacznie nie odpowiem. Jest piętnastu zawodników i każdy na początku startuje od zera – ma równe szanse. Jeśli mam się pokusić o typ, to może być po raz kolejny u szczytu Tai Woffinden. Mało osób to wie, ale on i jego team mają przemyślany każdy ruch i też odrobinę takiego sprytu, który jest potrzebny, aby odnieść końcowy sukces.

Do Grand Prix zamierza w tym roku awansować Max Fricke, któremu również przygotowujesz silniki.

Max ma „papiery” na sukces w tym sporcie i jeśli mogę mu pomóc, a on chce mojej pomocy, to zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby dysponował dobrymi silnikami.

Ile procent sukcesu na torze to zawodnik, a ile silnik?

Powiem Ci, że te osoby, które myślą, iż zawodnika od początku do końca robi sprzęt, są w dużym błędzie. Doskonały silnik to moim zdaniem niecałe  50 procent sukcesu. Reszta to zawodnik, choć też nie do końca. W ostatnich latach największe sukcesy mają ci zawodnicy, którzy mają profesjonalne teamy i wiedzą, jak w odpowiednich momentach reagować i co zmieniać na bieżąco w ustawieniach motocykli. Tak mi się wydaje.

Jak widzisz przyszłość projektu GTR, który tworzy Marcel Gerhard?

Na pewno nie jest ten projekt pozbawiony jakichkolwiek szans. Gdyby ten silnik był do niczego, to Lindgren by na nim nie wygrywał Grand Prix. Myślę jednak, że coś tam się stało i nie idzie to w tym kierunku, w którym iść powinno. Każdy z nas tunerów ma jednak swoje tajemnice i pewne wiadomości nie wychodzą poza nasze warsztaty. Bez jakichkolwiek wiadomości od Marcela nie mogę powiedzieć, co tam się obecnie dzieje i w czym tkwi problem.

Mówi się, że po odejściu na emeryturę Anderssona to właśnie Joachim Kugelmann przejmie część rynku, jeśli chodzi o przygotowywanie silników dla zawodników.

Dlaczego akurat Joachim Kugelmann? Równie dobrze może być to choćby Ryszard Kowalski z synem, którzy wykonują swoją pracę bardzo dobrze i wysoko sobie ich cenię. Nie jest powiedziane co będzie za rok czy dwa. Praca tunera ma swoje wzloty i upadki – doskonale o tym wiesz. Za rok ktoś inny może mieć moją popularność.

Jako tuner z pewnością pracujesz nad nowymi rozwiązaniami.

To żadna tajemnica. Cały czas trzeba się rozwijać. Właśnie jak rozmawialiśmy pierwszy raz, wracałem od jednej firmy, w której testuję nowe rozwiązania. Każdy z tunerów szuka czegoś, co jeszcze bardziej udoskonali przygotowywane przez niego silniki.

Rozumiem, że za tydzień jesteś obecny w parkingu w Warszawie.

Dokładnie tak. Przyszłą sobotę mam zarezerwowaną na turniej Grand Prix w Warszawie. W jakiej roli, wspominać chyba nie muszę.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA