Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Australijczyk regularnie boryka się kontuzjami. Wprawdzie 2018
rok zakończył bez poważnego urazu, ale w okresie przygotowań do nowego sezonu i tak będzie musiał przejść operację, która ma na celu doprowadzenie 34-latka do pełni sprawności.

Historia problemów zdrowotnych Jasona Doyle’a jest bardzo długa. Wszyscy pamiętamy jego okropny upadek z Melbourne w turnieju kończącym cykl Grand Prix 2015, utratę mistrzostwa po kontuzji w Toruniu rok później czy w końcu wychodzenie o kulach do prezentacji i heroiczną walkę o tytuł indywidualnego mistrza świata 2017.

Sezon 2018 również nie rozpoczął się najlepiej dla lidera Get Well Toruń. Doyle już w pierwszym biegu pierwszej kolejki PGE Ekstraligi, po kontakcie z Linusem Sundstroemem, uderzył głową o tor i z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu został odwieziony do szpitala. Kolejna część rozgrywek dla Australijczyka przebiegała jednak spokojnie i zawodnik zakończył sezon bez żadnej poważniejszej kontuzji.  

–  To pierwszy raz od chyba pięciu lat gdy zakończyłem sezon bez kontuzji. Zazwyczaj podczas wakacji wylewałem siódme poty, by wrócić do pełni sprawności, więc tym razem miło było usiąść i zorganizować wszystko na przyszły sezon. Przerwa zimowa bez urazu to zawsze coś fajnego i mam nadzieję, że dalej będzie się to układało właśnie w ten sposób – powiedział, w wywiadzie dla speedwaygp.com, Jason Doyle.

W okresie przygotowawczym, przed wyjazdem na tor, 34-latka czeka jednak zabieg dotyczący kontuzji z przeszłości. Doyle podda się bowiem operacji śródstopia. –  W lutym będę przechodził zabieg stopy. Lekarze wyciągną mi z niej płytkę. To prosty i szybki zabieg. Powiedziano mi, że leczenie zajmie 10 dni, czyli tyle, by zagoiły się szwy i była pewność, że nie ma infekcji – dodał zawodnik Aniołów.

BARTOSZ RABENDA