Jarosław Hulko: Krycha treningów nie odwołuje. I ostatni z nich wychodzi

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ostatnich tygodniach kilka osób nieznających się na żużlu próbuje udowodnić, że w tej dyscyplinie najważniejszy jest motocykl. My jednak wiemy, że zawodnik i jego kondycja fizyczna są niezwykle istotne. O treningach żużlowców w każdej kategorii wiekowej opowiedział nam Jarosław Hulko – trener przygotowania fizycznego Zdunek Wybrzeża Gdańsk.

Razem ze swoimi podopiecznymi odczuwasz, że sezon żużlowy się zbliża?

Pogoda pozwala tak myśleć, bo jak wiemy zimy w tym roku raczej nie ma i nie będzie. Co się tyczy treningów, to jesteśmy w samym środku przygotowań.

Dajesz w kość zawodnikom?

Obecnie jesteśmy w końcówce tego najintensywniejszego okresu. Grudzień i styczeń to są właśnie te miesiące, kiedy najbardziej dostaje się w kość, a luty jest już spokojniejszy i wtedy skupiamy się na bezpośrednich przygotowaniach do wyjazdu na tor – to pora na złapanie świeżości.

Nie forsujesz zawodników przed startem ligi?

Ten ostatni okres to nie jest dobry czas na intensywne treningi. Nie zapominajmy jednak, że przygotowanie w zimę ma „wystarczyć” na cały sezon. Uwierz mi, że w marcu czy kwietniu każdy będzie gotowy do jazdy, ważniejsze jest jednak, kto tę formę utrzyma do września czy października.

Zdunek Wybrzeże Gdańsk w sezonie 2019 nie awansowało do fazy play-off. Wielu zawodników odeszło z klubu po poprzednim sezonie.
Fot. Instagram

Jesteś bardziej wymagający podczas tych treningów grupowych, czy indywidualnych?

Staram się być tak samo wymagający. Od kilku lat skupiam się na tym, by uzmysłowić zawodnikom, że nie trenują dla mnie, ale dla siebie. To czy przyjdą na trening i z jakim zaangażowaniem będą pracowali, odbije się na ich wynikach. Moim zadaniem jest uświadomić ich w tym. Zawodnik musi to zrozumieć, że trening to jedno, czas poza nim to drugie. Te kilka godzin na treningu na niewiele się zda, jeśli nie zadba o siebie poza salką treningową.

Czyli nawet najlepszy trening nie pomoże zawodnikowi, który lubi niezdrowo zjeść, czy imprezować?

To właśnie odróżnia profesjonalistów od amatorów. Profesjonalistą się jest przez 24 godziny.

Masz pod swoją opieką nieprofesjonalnych zawodników?

Ciężko pewnie wyznaczyć granicę gdzie ktoś zaczyna być profesjonalistą, a gdzie jeszcze nim nie jest. Chciałbym, by każdy z moich podopiecznych dziś był lepszy niż wczoraj. A jak wielkie będą te skoki, w największym stopniu zależy od nich samych.

W żużlu na poziomie 1. ligi jest jeszcze miejsce dla amatorów?

Chciałbym wierzyć, że nie ma, ale jest jeszcze dużo aspektów do poprawy w naszej dyscyplinie. Znalazłoby się kilku zawodników, z których można wykrzesać więcej choćby przez zmianę trybu życia.

Fot. Instagram

Jak bardzo zmienił się Krystian Pieszczek przez 6 lat Waszej współpracy na treningach indywidualnych?

Z Krystianem pracujemy indywidualnie 6 lat, ale znam go od czasów mini toru. Już wtedy był bardzo skupiony na żużlu. Co do zmian, to cieszę się, że on sam zauważa, iż idzie do przodu. Liczę i mocno wierzę, że osiągnie to, o czym marzy, a jestem pewny, że na koniec kariery, jak stanie przed lustrem, to na pewno powie, że zrobił wszystko, co mógł, by osiągnąć sukces.

W czym objawia się profesjonalizm Krychy?

Dla mnie w tym, że jako trener jestem o niego spokojny. Wiem, że nie zrobi niczego głupiego poza treningiem. Na palcach jednej ręki mogę policzyć treningi, jakie przez 6 lat odwołaliśmy. Ma wysokie ambicje. Profesjonalizm jest też widoczny w jego teamie. Ma wszystko ułożone, zorganizowane. On na trening przyjeżdża pierwszy, a wychodzi z niego ostatni.

Można się od niego uczyć?

Jak najbardziej. Często stawiam Krystiana młodym zawodnikom za wzór. Zapraszam go na treningi szkółki, żeby młodzi na własne oczy zobaczyli jak Krycha podchodzi do ćwiczeń, z jakim zaangażowaniem trenuje. Czyny przemawiają do nich o wiele bardziej niż słowa. Dzięki niemu wiedzą, że nie wolno się spóźniać, lekceważyć poleceń, czy opuszczać treningów.

Krystian Pieszczek i Jarosław Hulko współpracują indywidualnie od sześciu lat.
Fot. Instagram
Fot. Instagram

Alan Szczotka i Kacper Gomólski także często goszczą na treningach szkółki. Sprawdzają się w roli wychowawców?

Myślę, że to dla nich fajne doświadczenie. Są młodymi zawodnikami, ale pamiętają czasy, kiedy sami podglądali swoich idoli jako dzieciaki.

Taki rodzaj współpracy umacnia więzi w Wybrzeżu Gdańsk?

Zdecydowanie. Zawsze uważałem, że budowanie więzi w klubie razem z rodzicami, zawodnikami i kibicami może wyjść wyłącznie na dobre. Dobrze widzieć jak rodzice wspierają swoje dzieci, jak budują się relacje między nimi, jak jeden pomaga drugiemu. Wybrzeże to klub z wielkimi tradycjami, mam nadzieję, że wkrótce te maluchy będą stanowiły o sile pierwszego zespołu.

Tobie trudniej jest trenować dzieci, czy starszych zawodników?

Jedno i drugie sprawia mi ogromną frajdę i daje masę satysfakcji. Im bardziej zagłębiam się w trening sportu żużlowego, tym więcej pytań się pojawia i to jest najtrudniejsze. Trener jak zawodnik, wciąż musi się rozwijać, by nie zostać w tyle. Dziś dotarcie do zawodnika, przekonanie go do swoich metod, zdobycie zaufania, uważam za kluczowe w kwestii współpracy czy to z dziećmi czy seniorami.

Oznaczałoby to, że trener przygotowania fizycznego musi być kimś w rodzaju psychologa sportu?

Bycie psychologiem nie należy do moich kompetencji. To zostawiam ludziom, którzy się na tym znają. Jednak po latach współpracy z różnymi zawodnikami wiem, że relacja trener – zawodnik powinna opierać się na 100-procentowym zaufaniu.

Rozmawiała KINGA SYLWESTRZAK