Janusz Kołodziej: Zapiski mam, ale stare i zarośnięte pajęczynami (wywiad)

fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Janusz Kołodziej sobotnie Grand Prix w Pradze będzie wspominał z pewnością do końca życia. 35-latek pojechał świetne, bardzo równe zawody i z piętnastoma punktami zwyciężył w stolicy Czech. Chwilę po turnieju rozmawialiśmy z uśmiechniętym od ucha do ucha „Koldim” o przedziwnej pogodzie, torze i starych zapiskach.

Piętnaście punktów, pierwsze miejsce w Grand Prix w Pradze. Janusz Kołodziej chyba nie mógł sobie lepiej wymarzyć tego turnieju…

Chyba tak. Wiadomo, że każdy chciałby robić zawsze maksymalną liczbę punktów, czyli – o ile się nie mylę – 21. Tego nie udało mi się zrobić, ale udało mi się wygrać, stanąć pierwszy raz w życiu na podium Grand Prix i to jeszcze w Pradze! Po wygraniu startu w finale dwa kółka pracowałem na to, żeby troszeczkę odjechać, a później to już tylko modliłem się o dowiezienie tego wyniku. Nie było dzisiaj łatwo. Było ciepło, przez to motocykle trochę wariowały, a tor się robił coraz trudniejszy. Wszystko poszło świetnie i jestem z tego bardzo szczęśliwy.

Jak ten praski tor się dzisiaj zmieniał? Przez cały dzień był tropikalny upał, a w trakcie zawodów zaczęło padać i turniej toczono w ekstremalnym tempie.

Od początku turniej był prowadzony w szybkim tempie, bo mieliśmy informacje o tym, że może zacząć padać. Tor zmieniał się w trakcie trwania zawodów. Do tego pan traktorzysta mocno pracował nad tym, żeby ten tor z czasem był całkiem inny. W pewnym momencie trochę się pogubiłem, ale na szczęście w półfinale i finale przypilnowałem wynik, dobrze startowałem i dowoziłem ważne punkty.

Dwie „trójki” na początku i dwie „trójki” na końcu. Co wpłynęło na gorszą postawę w środku zawodów?

Po prostu to ja źle jechałem. Nie wychodziłem dobrze ze startu, a później na trasie już nie mogłem tego wszystkiego tak dobrze ogarnąć, jak inni koledzy.

Twój poprzedni występ w Pradze z 2011 roku był zupełnie inny. Wtedy był jeden punkt, a dzisiaj o czternaście więcej. Odkopane zapiski z tamtego turnieju wbrew pozorom Ci pomogły?

Nie żyję historią. Myślałem wprawdzie, że przez te ostatnie lata stanę się jeszcze lepszym zawodnikiem niż jestem, ale nie mam takich zapisków. Chociaż jakbym poszukał gdzieś na strychu, to pewnie gdzieś tam są, ale stare i zarośnięte pajęczynami.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA