Maciej Janowski. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużlowcy na wiele sposobów próbują urozmaicić sobie wolny czas w okresie pandemii koronawirusa. Jedni spędzają całe dni w warsztacie, drudzy poświęcają więcej uwagi rodzinie, a jeszcze inni wykonują obowiązki domowe, na które wcześniej nigdy nie było czasu. Wszystkich łączy jednak chęć utrzymania sprawności i kondycji wyszlifowanej na obozach przygotowawczych.

Maciej Janowski i Piotr Pawlicki mają dość różne sposoby na zachowanie formy. Kapitan Betard Sparty Wrocław dzieli się w mediach społecznościowych nagraniami, na których pokazuje jak biega ze swoimi dwoma psami.

– Często wychodzę do lasu. Mam zwierzęta i bardzo dużo czasu im teraz poświęcam. Mieszkam na obrzeżach Wrocławia, gdzie jest mocno zalesiony teren – jest dużo łąk i pól. Tam czuję się bezpiecznie – tłumaczył Janowski w rozmowie z Tomaszem Dryłą.

– Kontakt z naturą zabiera mi stres z głowy. Od razu po powrocie włączam telewizor i robię trochę ćwiczeń na macie. Dla chcącego nic trudnego. My ruszamy się przez cały sezon zimowy. Tych treningów wtedy jest więcej niż w okresie startowym. Taki hamulec nie działa dobrze. Szkoda byłoby te przygotowania zaprzepaścić – dodał spartanin.

Fanem biegania jest również zawodnik Fogo Unii Leszno. Piotr Pawlicki wciąż czeka jednak na dojście do pełni sprawności po kontuzji i pasję do biegania musi czymś zastępować. Kapitan Byków wsiada więc na rower i kręci kilometry.

– Też mam blisko do lasu, ale akurat ja z tym bieganiem muszę trochę poczekać, aż moja noga wróci do odpowiedniej sprawności po kontuzji i operacji. Byłem wielbicielem biegania, ale od czasów kontuzji zaszczepiłem w sobie pasję do kolarstwa. Codziennie rano wsiadam na rower stacjonarny, żeby kręcić kilometry. Oprócz tego to już kiedyś jeden z garaży przeznaczyłem na siłownie. Mam tam worek, manekina, ciężary, więc mam miejsce gdzie zrobić dobry trening – mówił leszczynianin.

BARTOSZ RABENDA