Jan Kvech, fot. Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pochodzący z czeskich Strakonic Jan Kvech parę tygodni temu rozpoczął dwudziesty rok życia. Przed nim jeszcze dwa lata startów w gronie juniorów oraz walka w przyszłym sezonie o punkty dla Falubazu Zielona Góra. O poprzednim sezonie, planach na ten kolejny w poniższej rozmowie.

Jan, zacznijmy od twojego stanu zdrowia. Praktycznie na koniec sezonu złamałeś obojczyk… Jak się czujesz?

Tak się złożyło niestety, ale nic nie poradzimy. Taki jest żużel. W tej chwili mogę powiedzieć, że jest już całkiem dobrze i pod okiem lekarzy zacząłem rehabilitację.

Jak to się stało, że zacząłeś uprawiać żużel

Kiedyś pojechałem sobie na trening, popatrzyłem na innych jak jeżdżą i bardzo mi się to spodobało. Do tego stopnia, że wkrótce z bratem na torze w Pradze zaczęliśmy treningi.

W tym sezonie pomimo kontraktu w Falubazie praktycznie nie występowałeś.

Zgadza się. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że poziom ekstraligi w Polsce jest bardzo wysoki i trener stawiał na innych. To on decyduje i w pełni go rozumiem. Ja robiłem wszystko co mogłem, ale nie udało mi się zrealizować planu wskoczenia do drużyny. W przyszłym sezonie jestem przekonany będę startował częściej i przede mną ciężka praca w zimie, aby być dobrze przygotowanym do sezonu. Chcę pokazać się w Falubazie z jak najlepszej strony i jak najczęściej w polskiej lidze startować. 

Indywidualnie jednak możesz być zadowolony z minionego sezonu. Zdobyłeś puchar Europy do lat 19.

Z tego powodu jestem akurat bardzo zadowolony. Do tego doszedł złoty medal mistrzostw Europy Par w Gustrow. Bardzo duży niedosyt mam jednak po finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w Pardubicach. Jechałem tam z nastawieniem wywalczenia medalu, a zawody mi mocno nie wyszły. Z kolei po odniesieniu kontuzji obojczyka ominął mnie start w Speedway of Nations oraz w mistrzostwach Europy juniorów w Gdańsku.

Wiele osób uważa, że masz duży talent do tego sportu. Talent to jednak nie wszystko. Musi być poparty pracą. Gdzie są mankamenty Jana Kvecha?

Hmmm… Ja cały czas się uczę dopiero żużla. Nie wiem, czy jestem talentem. Bardzo lubię ścigać się na żużlu i jakoś czuję się „stworzony” do tego sportu. Mankamentów jest sporo. Największym z nich – moim zdaniem – są moje wyjścia spod taśmy i nad tym muszę najwięcej pracować. Na niektórych torach start jest właściwie najważniejszy.

Tobie w rozwoju pomaga były czeski zawodnik, Filip Sitera.

Tak, Filip jest mi bardzo pomocny i za to bardzo mu dziękuje. Sam był zawodnikiem i jest w stanie udzielić wielu pożytecznych rad. Poza tym zajmuje się sprawami codziennymi teamu. Można powiedzieć jest moim menadżerem. Oprócz Filipa pomaga mi jeszcze Michal Pospisil.

Jak ciężko jest o wsparcie sponsorów w Czechach? Co jest potrzebne aby ten sport się u Was rozwijał?

Na pewno do rozwoju jest potrzebna praca z młodymi chłopakami i w ogóle zainteresowanie ich żużlem. Powinniśmy ten sport jakoś bardziej promować. O sponsorów jest bardzo ciężko, bo żużel jest dla Czechów mało interesujący. Dlatego ja za dużo sponsorów też nie mam. Tym bardziej  bardzo serdecznie dziękuje firmie SpeedClean z Polski za pomoc oraz firmie HN Nowak z Niemiec.

Kto przygotowuje Twoje silniki?

Pracuję od dłuższego czasu z Rune Jensenem i jestem bardzo zadowolony. 

Jak Jan Kvech spędza czas wolny?

Najczęściej gram w zimie w hokeja i jeżdżę na crossie. Reszta roku zajęta żużlem. W kwestii czasu wolnego – pochodzę ze Strakonic i choć nie jest to zbyt duże miasto, ale mogę polecić polskim kibicom zwiedzanie miejscowego zamku i browaru. Oczywiście, jak sytuacja się unormuje.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.