Jakub Jamróg. Foto: Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dla Kuby Jamroga miniony sezon nie należał do najszczęśliwszych. Wychowanek tarnowskich Jaskółek, po epizodzie we Wrocławiu, zamierzał z pewnością zmienić klimat na znacznie bardziej sprzyjający. Regularne występy, które miały spowodować progres wyników, najlepiej w stabilnym, liczącym się klubie – taki był przemyślany pomysł zawodnika na sezon 2020. Wybór padł na Lublin i do pewnego momentu wszystko wydawało się układać wyśmienicie, mimo pandemii i cięć kontraktowych. Przyszedł jednak dzień, gdy w nowej drużynie zaczęło być ciasnawo i nieco duszno…

Przenosząc się z Wrocławia, gdzie nie miałeś pewnego miejsca w zestawieniu, do Lublina, liczyłeś na to, co otrzymałeś?

Na pewno liczyłem na więcej. Nie ma nawet o czym mówić. Nie po to zdecydowałem się odejść ze Sparty, żeby wpakować się w podobny układ. W tamtym momencie nawet w najgorszych snach nie spodziewałem się takiego rozwoju wypadków w Lublinie. Obecny sezon miał być mega krokiem do przodu. W zamyśle chciałem zrobić większy postęp od tego w Tarnowie, gdy zaczynałem przygodę z Ekstraligą. Potrzebne były częste starty, zaufanie i spokojna głowa. Motor zdawał się dawać takie gwarancje. Miało być wielkie odbicie do przodu z poziomu średniej 1,70/1,80 a stało się dokładnie odwrotnie, więc trudno być szczęśliwym. Nigdy bym się nie spodziewał tego, co nastąpiło. Nic nie poszło na pewno tak, jak sobie planowałem.

Początkowo jednak wiele wskazywało, że to był dobry, przemyślany wybór. Był Paweł Miesiąc, Ty i Dawid Lampart, który nie trenował z zespołem.

Oczywiście. Pierwotnie nie przypuszczałem, że w Lublinie może być jakieś zagrożenie w kwestii miejsca w zestawieniu. Gdybym przewidział co się wydarzy, to pewnie zostałbym we Wrocławiu. Tam oferowano mi dwuletni kontrakt i praktycznie stałą jazdę w składzie, naturalnie bez gwarancji konkretnej ilości wyścigów. Ja szukałem czegoś jeszcze lepszego, pewniejszego, z perspektywą regularnych występów po kilka biegów w meczu i Lublin wówczas wydawał się takim miejscem. To miał być wyraźny krok do przodu. Na pewno nie wyszło tak, jak miało to wyglądać. Nie po to przychodziłem do Lublina. Zewsząd miałem zapewnienia o stałej pozycji w składzie i ta opcja idealnie wpisywała się w to, czego oczekiwałem. Byłem bardzo zadowolony, uważając, będąc przekonanym, że to idealne miejsce do osiągnięcia zakładanych celów. Przyszedł jednak COVID i zaczął wszystko weryfikować…

Gdybyś miał komfort zaufania i przekonanie, że nawet jeden czy dwa nieudane wyścigi nie spowodują absencji w kolejnym meczu, to?

Naturalnie sezon byłby zapewne lepszy. Jeżdżę na żużlu od jedenastu lat. Przechodziłem różne etapy kariery. Ten rok, nie biorąc pod uwagę sezonu straconego przez kontuzję, ale tego nie liczymy, bo to przypadek losowy, był moim najcięższym i najtrudniejszym w karierze. To zwyczajnie nie mogło się udać. Nie znam zawodnika, który w podobnej sytuacji poradziłby sobie skutecznie. Moja pozycja w drużynie była dołująca, a to nie pomagało w osiąganiu dobrych rezultatów. Zacząłem sam łapać się na tym, co kiedyś obserwowałem u zawodników, którym nie szło. Poszukiwania w sprzęcie, kolejne inwestycje i nakręcałem spiralę szukania, grzebania i kopania w ten sposób jeszcze głębszego dołka. Kupowałem silniki, na treningu przerzucałem po trzy, cztery jednostki. To była sytuacja zero-jedynkowa. Zdawałem sobie sprawę, że wyda albo nie. Tylko nie było wyjścia. Musiałem jechać wyłącznie bardzo dobrze, bo nie było marginesu błędu. W porównaniu do Wrocławia, tam jechałem bieg czy dwa, ale wiedziałem, że pojadę w każdym kolejnym meczu i jeśli solidnie zapunktuję tych startów otrzymam więcej. Ten komfort był lepszy, bo pozwalał normalnie funkcjonować. Na bieżąco trenowałem, na bieżąco byłem z ustawieniami i dostrajaniem motocykli. Tutaj było trudniej. Jestem przekonany, że gdybyśmy z Pawłem jeździli we dwójkę, regularnie, to nasze wyniki też oscylowałyby w okolicach 7/8 punktów w meczu. Zresztą udowadnialiśmy to w poprzednich latach.

To teraz casus Artioma? Oświadczenie, że w przyszłym roku nadal Ekstraliga, ale nie Lublin?

Powiem szczerze, że byłbym bardzo zaskoczony ewentualną propozycją z Lublina. Zdaję sobie sprawę, co jechałem. Wiem, że w Motorze jest parcie na sukces i z pewnością będą szukać większych gwiazd, znakomitszych nazwisk ode mnie. W tym roku mnie zaufano i pewnie byłoby fajnie, gdyby taka propozycja się pojawiła. Na pewno bym ją rozważył. Nie można nikogo karać za to, że zamierza osiągać jak najlepszy rezultat, a w Lublinie o to walczą. Nie mówię nie, ale tak słabego roku w swoim wykonaniu to się nie spodziewałem.

Rozumiem jednak, że krok w tył, by zrobić kolejne dwa do przodu, również wchodzi w grę?

Na ten moment jest zdecydowanie za wcześnie. Wiadomo, że rozmawia się nieoficjalnie, ale tylko z tymi najmocniejszymi. Ja cierpliwie czekam na rozwój wypadków i swoja kolejkę. Nie wiadomo też jaki regulamin zostanie stworzony. Podobno szykują się spore zmiany. Takie, które mocno wpłyną na sytuację zarówno zagranicznych, jak i Polskich zawodników. Nie mówię „nie” Ekstralidze, nie mówię „nie” pierwszej lidze. Wszystko jest kwestią konkretnych propozycji i przebiegu rozmów. Ja jestem samokrytyczny i wiem, że nie pojechałem rewelacyjnego sezonu. Z drugiej strony nie mam też wielkich pretensji do siebie, bo zdaję sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłem. Myślę, że z tego co miałem i tak wyciągnąłem sporo. Naturalnie chciałbym nadal startować w Ekstralidze. Jednak na pewno nie dam się złapać na układ, który teraz się stworzył. Jeśli będę miał czystą głowę i otrzymam szansę – z pewnością podejmę rękawicę. Jestem przekonany, że poradzę sobie na najwyższym szczeblu, jeśli jednak plotki o zmianach znajdą potwierdzenie w regulaminie, to pierwsza liga również będzie piekielnie mocna.

Jeśli ograniczymy liczbę obcokrajowców, to w Ekstralidze pojawi się popyt na Polaków. Może wtedy, zgodnie z przysłowiem, że lepiej być bogatym wśród biednych niż biednym wśród bogatych, warto pochylić się nad ofertami tych mniejszych, acz gwarantujących miejsce w składzie i częste starty?

Bardzo bym chciał, żeby takie telefony się pojawiły. Na razie jednak to tylko spekulacje. Regulamin najpierw musi się ukazać, a jeżeli zmiany o których się słyszy znajdą potwierdzenie, to będą miały ogromny wpływ na moją przyszłość. Na razie jest tylko osiem zespołów i obowiązkowo szesnastu Polaków. Znaleźć się w tym gronie, to byłoby wyróżnienie i bardzo bym tego chciał. Czekam na rozwój wypadków, a po ostatnim spotkaniu wiem, że stać mnie na dobrą jazdę. Wreszcie na koniec wszystko wokół i głowa funkcjonowały jak należy i mogłem poczuć smak wygranego biegu. Dopóki będę startował postaram się robić co możliwe, by jak najczęściej smakować tych wygranych na najwyższym, ligowym poziomie.

Podsumowując – jeżeli Ekstraliga, to miejsce w którym będę miał zaufanie klubu, będą na mnie stawiać w związku z czym mogę liczyć na dużo jazdy i czystą głowę? Jeśli takiej oferty nie będzie, to krok w tył?

Tak. Ja już nie mogę sobie pozwolić na powtórkę z tego sezonu. Wiem jaki to miało na mnie wpływ i nie wyobrażam sobie kolejnego takiego roku. Czułem się na siłach, sprzętowo byłem przygotowany, ale jazdy miałem mało, zbyt mało. Dla mnie było to straszne przeżycie, więc teraz będę zabiegał o porozumienie w miejscu, gdzie te gwarancje startów będą większe, realniejsze. Nie miałbym pretensji, gdybym notorycznie zawalał przez część sezonu, ale po jednym czy dwóch biegach odstawka, a potem brak miejsca w składzie… Tak się nie da niczego osiągnąć. Na taki układ już się nie piszę.

Do końca sezonu wakacje, czy jeszcze planujesz jakieś starty?

Zwykle chowałem motocykle jako jeden z ostatnich. W październiku. Teraz jeszcze mam zaplanowane starty ligowe w Czechach, może turnieje, choć tego w tym roku mało. Jutro wybieram się na mecz do Liberca, dzień później zawody w Pardubicach. Potem jeszcze cztery imprezy ligowe i być może jakiś start indywidualny. I to chyba tyle, co się uda w tym roku.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

6 komentarzy on Jamróg: Chciałbym nadal startować w Ekstralidze, ale na pewno na innych zasadach
    Jacek UL
    22 Sep 2020
     4:49pm

    Jakby nie było wystarczyło wykorzystać szanse, które się pojawiły. Łatwo na pewno Kuba nie miałeś, ale nie można powiedzieć, że klub nie dał Tobie szansy. Na pewno ciężko powiedzieć czy zdobywalibyście po 7/8 punktów z Pawłem. 8 punktów w 4 stratach to jest średnia 2.0 trzeba spojrzeć w zestawienie zawodników i zobaczyć kto tyle zdobywał. Równie dobrze można powiedzieć, że zdobywalibyście tyle co Tonio, Przemo Pawlicki, Kasprzak, Milik, Buczek, Fricke, Iversen, Holta, Miedziński. 7/8 punktów w meczu to wcale nie jest tak mało.

Skomentuj

6 komentarzy on Jamróg: Chciałbym nadal startować w Ekstralidze, ale na pewno na innych zasadach
    Jacek UL
    22 Sep 2020
     4:49pm

    Jakby nie było wystarczyło wykorzystać szanse, które się pojawiły. Łatwo na pewno Kuba nie miałeś, ale nie można powiedzieć, że klub nie dał Tobie szansy. Na pewno ciężko powiedzieć czy zdobywalibyście po 7/8 punktów z Pawłem. 8 punktów w 4 stratach to jest średnia 2.0 trzeba spojrzeć w zestawienie zawodników i zobaczyć kto tyle zdobywał. Równie dobrze można powiedzieć, że zdobywalibyście tyle co Tonio, Przemo Pawlicki, Kasprzak, Milik, Buczek, Fricke, Iversen, Holta, Miedziński. 7/8 punktów w meczu to wcale nie jest tak mało.

Skomentuj