Jakub Jamróg: Nie chcę odstawać, to mnie motywuje

Jakub Jamróg/ FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jakub Jamróg pojechał w niedzielę najlepszy mecz w sezonie 2019. Tarnowianin zdobył 11 punktów, dorzucił jeden bonus i był liderem spartan w potyczce z forBET Włókniarzem Częstochowa. 28-latek nie krył zadowolenia ze swojego występu, w którym pomogła mu między innymi obecność najbliższych.

Jamróg był jednym z najszerzej uśmiechających się zawodników w parku maszyn. Żużlowiec Betard Sparty Wrocław w końcu, od samego początku meczu, jechał tak, jak sobie wcześniej zaplanował i w każdym biegu przywoził cenne punkty dla zespołu.

– Bardzo się cieszę z tego wyniku. Czułem, że w końcu to nie wyglądało tak, że coś mi się wyjątkowo udało, tylko wszystko szło tak, jak miało być. Od pierwszego biegu wiedzieliśmy, co robić i byliśmy bardzo szybcy. Kilka błędów zdarzyło mi się popełnić i wykorzystał je chociażby Leon Madsen, ale najważniejsze, że wiedzieliśmy, w którą stronę pójść i to jest dobry prognostyk przed następnymi meczami – skomentował po zawodach żużlowiec spartan.

Podopieczny Dariusza Śledzia sporo trenuje przed meczami ligowymi na Stadionie Olimpijskim. Jak się okazuje, zawodnik już po ostatnich treningach przeczuwał, że występ z forBET Włókniarzem może potoczyć się dla niego tak, jakby sobie tego życzył.

– Już po wczorajszym treningu byłem dobrej myśli. Czułem prędkość i czułem, że ten motocykl fajnie się prowadzi. Korzystałem dzisiaj też z innego silnika, który cały czas tutaj ze mną jest. Myślę, że jest on optymalny na taką pogodę jaka była dzisiaj – dodał wychowanek Unii Tarnów.

Jamróg ma teraz wiele okazji do świętowania. W niedzielę, poza świetnym wynikiem w PGE Ekstralidze, tarnowianin obchodził Dzień Ojca. Dzisiaj kończy z kolei 28 lat. Na wspólne świętowanie zawodnik zabrał do Wrocławia najbliższych.

– Przyjechałem na ten mecz z całą rodzinką. Jesteśmy tutaj wszyscy razem od piątku. Przypomniał mi się ubiegły rok, jak po treningu wsiadałem w samochód i pięć minut później wracałem do domu. Jestem człowiekiem bardzo rodzinnym, wiec to mnie bardzo cieszy. Podszedłem dzięki temu z dobrym nastawieniem do tych zawodów i to zdało egzamin, a jak wiadomo psychika w sporcie żużlowym jest bardzo ważna – opowiadał żużlowiec, który ma na swoim koncie aktualnie trzy wygrane biegi w PGE Ekstralidze.

W niedzielnym spotkaniu wrocławianie musieli radzić sobie bez swojego największego asa, czyli Taia Woffindena. Jego doparowy zaznaczył, że każdy zawodnik jest w zespole ważny i otrzymuje szanse od sterników klubu. – Kierownictwo w Betard Sparcie nie kontraktuje zawodników, w których by nie wierzyło. Każdy z nas dostał zaufanie i każdy z nas chce się za to odwdzięczyć. Jeździmy w drużynie o wysokich aspiracjach i ja muszę się dostosować do poziomu kolegów. Nie chcę odstawać i to mnie motywuje – podkreślił zdobywca złotego medalu DMP 2012.

Przez absencję wspomnianego Brytyjczyka, Jamróg miał okazję sprawdzić jak jeździ się w parze z innymi zawodnikami Betard Sparty. Po zawodach wspominał, że w piętnastym biegu nie do końca ułożyła mu się współpraca z Glebem Czugunowem.

– Przepraszam Gleba Czugunowa, bo ponoć mu przeszkodziłem. Nie widziałem jednak całej sytuacji. Na swoje usprawiedliwienie powiem jednak, że w tym sezonie nie mam okazji często jeździć z przodu. Jakby były same trójki z mojej strony, to może inaczej bym się zachowywał. Ja na razie mogę policzyć te trójki na palcach jednej ręki, dlatego staram się drzeć do przodu jak tylko się da. Chcę jechać parowo, ale nie zawsze to wychodzi – zakończył Jamróg.

BARTOSZ RABENDA