Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niedawno ogłoszono kalendarz cyklu GP na 2020 rok. Wszyscy już wiemy, że Togliatti zastąpiło Krsko (osobiście uważam, że Rosja jest speedwayowi bardzo potrzebna i to znakomita decyzja). Odnoszę wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat obracamy się wokół tych samych lokalizacji, z utęsknieniem spoglądając w stronę Antypodów. Czy najbardziej prestiżowy cykl żużlowy w takiej formule stanowi jej motor napędowy czy jest jej głównym hamulcowym? Jedno jest pewne. Od 2021 roku może dojść do zmiany promotora cyklu SGP. W związku z tym w roku 2020 nie należało się spodziewać żadnych drastycznych ruchów, wszak nikt nie miałby ochoty na inwestowanie w rozwój cyklu, którego organizatorem może być za chwilę ktoś inny. Jak my widzielibyśmy cykl SGP od 2021 roku?

Z pewnością wielu z nas śledzi imprezy z cyklu MotoGP czy Formuły 1. Zawsze w ramach tych zawodów widzimy obiekty, które nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Wszak każdy, nawet najlepszy produkt, powinien być dobrze „opakowany”, co stanowi około połowę jego wartości. Imprezy w Teterow czy Malilli łączy jedno: mały, kameralny obiekt, który posiada jedynie trybunę główną z prawdziwego zdarzenia. Czy tak powinien wyglądać produkt, którym chcemy zainteresować więcej osób niż tylko wąską grupę zagorzałych kibiców, których na świecie jest bardzo niewielu? Zdecydowanie nie. Jeżeli chcemy promować naszą ukochaną dyscyplinę, to róbmy to z należytą pompą. SGP w Szwecji? Oczywiście. Oczywiście na stadionie jednodniowym w Sztokholmie. GP Niemiec? W Berlinie na torze jednodniowym. Za chwilę powiecie, że tor jednodniowy zostanie sfuszerowany i o ściganiu będzie można tylko pomarzyć. Z pewnością jest taka możliwość. Pamiętajmy jednak, że umowę na ułożenie i przygotowanie toru do zawodów organizator powinien zawrzeć z właściwą starannością. Jeżeli tor nie uzyska konsystencji wskazanej w umowie, to podmiot odpowiedzialny powinien zapłacić spore kary umowne, które zdopingują do właściwego przygotowania toru nadającego się do ścigania.

Uważny czytelnik zwróci uwagę na inną rzecz. Skąd weźmiemy ludzi, którzy zapełnią stadion? Jak sama nazwa wskazuje, promotor zajmuje się szeroko rozumianym promowaniem zawodów. FIM powinien zawrzeć umowę z kolejnym promotorem na okres nie krótszy niż 5 lat. Z pewnością opłaci się wyłożyć większą sumę na wypromowanie każdej z rund w sytuacji, gdy promotor będzie miał pewność pracy przy SGP przez dłuższy okres. Czy jesteście pewni, że wszyscy oglądający na żywo rundy F1 czy MotoGP to wybitni znawcy tematu? Moim zdaniem, to maksymalnie 50 procent osób na trybunach. Reszta to osoby zaciekawione odbywającymi się zawodami. Dlaczego mają nie odwiedzić aren zmagań żużlowców? A jeśli już przyjdą, to z pewnością wybiorą się w roku kolejnym. Ile osób spośród z nas poszło raz, żeby tylko zobaczyć, a zostało na lata? Ja mogę posłużyć za pierwszy przykład. Bardzo ważnym aspektem będzie umieszczenie w umowie zapisu, że na promocję każdej z rund SGP promotor przeznaczy nie mniej niż określoną kwotę.

Co jeszcze mnie zastanawia? Lokalizacja poszczególnych rund. Zawsze patrzymy w kierunku Australii lub ewentualnie Nowej Zelandii. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze inny kierunek pozaeuropejski. To ojczyzna trzykrotnego mistrza świata – Grega Hancocka. W USA możliwe jest sprzedanie każdego produktu, ale konieczna jest jego właściwa promocja i obudowanie. Jeśli Amerykanom udało się zaszczepić dyscyplinę, której nazwa była już zarezerwowana dla zupełnie innej zabawy, to dlaczego ma się nie udać z żużlem? Skoro soccer, do niedawna anonimowy, okazuje się dobrym interesem, to żużel przy swojej widowiskowości będzie czymś, co idealnie trafi w gusta kibiców w Stanach Zjednoczonych.

Chcecie jeszcze jeden przykład ciekawego miejsca do rozgrywania jednej z rund cyklu? To Quala Lumpur. Kilka lat temu bardzo głośno mówiło się o możliwości organizacji imprezy w tej lokalizacji. Dla miejscowych z pewnością byłaby to nie lada gratka. Jest tylko jedna kwestia i moja szkolna polonistka musiałaby skrytykować mnie za powtórzenie zawarte w tym tekście – nie oszczędzajmy na promocji imprez i organizujmy je na wielkich arenach. Jeśli chcemy, aby zawody w tak odległych zakątkach naszego świata były traktowane poważnie, to musimy pamiętać o jeszcze jednym aspekcie. Rozpoczynajmy od nich rywalizację, a nie kończmy. Pamiętacie IMŚJ kończące się w argentyńskim Bahia Blanca albo ostatnie GP w Australii? Okrojona obsada. Szkoda marnować czasu na tak nędzną promocję naszej ciekawej dyscypliny.

Zawsze szukamy bardzo daleko, w niezwykle odległych od nas krańcach globu. A dlaczego nie poszukamy nowych rynków zbytu w Europie? Kompletnie niezagospodarowana pozostaje zachodnia część naszego Kontynentu. Mieliśmy istotne imprezy w Terenzano czy Lonigo, ale czy zależy nam na promocji imprez na włoskich torach otoczonych „trawnikami”? Zróbmy poważną imprezę na torze jednodniowym. Może pozostawmy Stadio Olimpico Ciro Immobile (poprawność polityczna wymagałaby również wspomnienia o gwieździe AS Romy, ale chyba wybaczycie?). Dlaczego nie zorganizujemy imprezy z cyklu SGP na stadionach rozmiaru porównywalnego z Estadio Artemio Franchi we Florencji? Pojemność obiektu wynosi około 45 tysięcy osób. Na dziś dyscyplina nie ma szans na zaistnienie na największych obiektach i w największych miastach we Włoszech, ale dlaczego nie spróbować w nieco mniejszych miejscowościach? Jedynym problemem jest brak włoskich zawodników, którzy mogliby rywalizować z najlepszymi w roli innej niż statysty.

Dużo łatwiej byłoby zorganizować podobną imprezę we Francji. Dysponujemy doskonałym magnesem w postaci Davida Bellego czy Dimitriego Berge. Jeśli kibice przychodzą na żużlowe areny kibicować swoim, to nie ma problemu. Dzika karta, numer 16 na plecy i ci zawodnicy z pewnością są w stanie wjechać do półfinału. Oczywiście tutaj również nie podbijemy żużlem Parc des Princes i ogromnego Paryża (głównie ze względu na ogromną liczbę imprez w Mieście, bo stadion nie mieści tak wiele osób jak największe włoskie obiekty). Istotną okolicznością jest pojawienie się żużlowców z Francji, którzy mogliby być magnesem dla publiczności. Z pewnością obecność cyklu mogłaby bardzo mocno pomóc w rozwoju ich karier poprzez możliwość pokazania się przed rodakami, co dałoby szansę na pozyskanie nowych sponsorów. Byłaby to możliwość do osiągnięcia obopólnej korzyści, zarówno dla dyscypliny i lokalnych zawodników.

Czy Hiszpania jest gotowa do ugoszczenia zawodników z cyklu GP? Jak dla mnie to kraj, który na żużlowej mapie świata kompletnie nie istnieje, ale w sportach motorowych coś się z pewnością dzieje. Zarówno w MotoGP i F1 mamy przyjemność oglądać GP Hiszpanii odbywające się na torze Circuit de Catalunya, który może pomieścić aż 140 tysięcy osób. Dodatkowo w obu rywalizacjach występują hiszpańscy zawodnicy. Dlaczego nie żużel? Wszak jest on od poprzednio wymienionych dyscyplin dużo ciekawszy. Jedynym problemem w Hiszpanii jest brak jakiegokolwiek profesjonalnego żużlowca, który mógłby chociażby jeździć w pobliżu najlepszych na świecie i nie zrobić im krzywdy. Warto byłoby pokazać ten sport mieszkańcom Hiszpanii i może wówczas młodzi Hiszpanie zabraliby się za uprawianie czarnego sportu?

Nasza wycieczka zmierza do ostatniej lokalizacji – Węgry. Pewnie pamiętacie ambitny węgierski zespół Speedway Miszkolc startujący w rozgrywkach polskiej ligi. Węgry mają tradycje żużlowe, a nominowanie do startu z dziką kartą Jozsefa Tabaki będzie z pewnością lepszym rozwiązaniem niż wystawianie zawodników z Hiszpanii i Włoch. Węgry posiadają też jeden bardzo istotny walor: chętnie zjadą tam kibice z Polski, którzy są motorem napędowym frekwencji w GP. W kwestii Węgier skłaniałbym się do organizacji turnieju niezależnie czy będzie to tor jednodniowy czy jeden ze stadionów typowo żużlowych. Impreza z pewnością zakończy się organizacyjnym sukcesem i zgromadzi liczną widownię.

Wymienione sposoby mogą wydać się oryginalne, nieco zwariowane lub nawet rozpaczliwe? Po co to wszystko? Z jednej prostej przyczyny. Żużel umiera. W naszej ukochanej dyscyplinie istnieje właściwa jedna nacja (Polska), kilka nacji, które próbują zachować lub wypromować żużel na względny poziom (Rosja, Szwecja, Czechy, Niemcy, Dania, Wielka Brytania, Łotwa, Australia) oraz szereg nacji, które posiadają ścigające się wyjątki (Finlandia, Słowacja, Słowenia, Francja, Włochy, Ukraina, USA, Chorwacja, Rumunia, Bułgaria, Norwegia, Holandia, Austria, Kanada). Weźmy pod uwagę, że do cokolwiek znaczących państw zaliczają się wyłącznie te z dwóch pierwszych grup. Ostatnia grupa to zawodnicy będący szkoleniowymi „królikami z kapelusza”. Nie są oni efektem szerszego szkolenia organizowanego przez rodzime federacje.

Jaki z tego wniosek? Cykl SGP powinien stać się motorem napędowym całej dyscypliny i prowadzić jej promocję na całym świecie, zaczynając od Europy. W tej chwili poprzez brak śmiałych i odważnych działań seria imprez o mistrzostwo świata nie jest ani motorem napędowym, ani hamulcowym dyscypliny. Imprezy SGP od lat po prostu się odbywają i nie pełnią właściwej roli w zakresie promocji dyscypliny na niezdobyte przez nią dotychczas obszary. Czy sugeruję wprowadzenie tych wszystkich wymienionych lokalizacji jednocześnie? Z pewnością nie. Spróbujmy dodać do kalendarza w 2021 roku chociaż jedną z wymienionych imprez. Ryzyko finansowe można zniwelować, dokładając do kalendarza jeden turniej w Polsce. Każdy turniej w naszej ojczyźnie stanowi wielkie zyski dla organizatorów. A może wprowadzone zmiany w punktacji uratują sytuację? Wątpię. A co mogłoby poprawić oglądalność rund SGP przed telewizorami i na żywo? Moim zdaniem powrót… do dawnej liczby zawodników startującej w każdym turnieju (22+2 dzikie karty), ale o tym w kolejnym artykule.

PAWEŁ ZAŁUCKI