Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pamiętacie Radio Erewań? To była taka, na terenie ZSRR i innych państw Układu Warszawskiego (w tym PRL-u), nazwa fikcyjnego źródła nierzetelnych informacji, parodiująca metody propagandy komunistycznej. Pytanie do Radia Erewań: – Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają za darmo samochody? – Tak, to prawda z tym, że nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, a na Placu Rewolucji, nie samochody a rowery, i nie rozdają, ale kradną. Z czymś Wam się to kojarzy? Bo mnie ze współczesna „aferą” wokół Maksa Drabika. Nie wiem, nie znam się ale się wypowiem. Zdaje się tej zasadzie hołdować większość mediów, bowiem zanim jeszcze zakończono procedurę, już wydały wyrok.

O niejasnościach i wątpliwościach Polady, czyli naszej agencji do badania dopingu w sporcie, w związku z przypadłościami Torresa wiadomo było już od mniej więcej dwóch miesięcy. Dlaczego wówczas nie pisaliśmy? Bo nie mamy zwyczaju epatować czytelników spekulacjami, domysłami, a tym bardziej ferować wyroków na ich podstawie. Sama Polada też nie była do końca przekonana, czy będzie potrzeba wszczęcia oficjalnej procedury. Ostatecznie jednak postanowiła takową rozpocząć i …rozpętało się piekło. Media jak sępy rzuciły się na łup. Kilku zdaniowy ledwie, lakoniczny komunikat agencji rozbudowano do niebotycznych rozmiarów, poszerzając zrazu o wnioski na podstawie wróżenia z fusów. Zaiste, arcydzieło sztuki detektywistycznej. Trochę jak w propagandzie. Kupa krzyku wokół spektakularnego wywiezienia na taczkach. Migawki w telewizji, burza w prasie, następnie dobrze powołać specjalna komisję, naturalnie w blasku fleszy, potem kilka lat ciszy i na koniec umorzenie śledztwa, bo nic nie wykryto, co było jasne od początku, tylko nie taki był cel „akcji”. Czy w tej sprawie również większości nie zależy na  rzetelnym wyświetleniu faktów i wyciągnięciu wiarygodnych, prawdziwych wniosków? Możliwe. Liczą się kliki i zainteresowanie, a że prawdy w tym tyle, co w doniesieniach radia Erewań, to bez znaczenia.

Ustalmy więc fakty. Polada wszczęła postępowanie, bo tak nakazują procedury. Drabik nie miał niczego niedozwolonego w organizmie. Klub deklaruje współpracę w wyświetleniu sprawy złamania obowiązujących regulacji przez swojego zawodnika. Póki co tylko tyle. I gdzie tu sensacja? Rozsądny powie – nigdzie. Nic nadzwyczajnego, ale to rozsądny, nie media. Tu już trwa egzekucja zawodnika. Domniemywa się, że owemu grożą cztery lata dyskwalifikacji, przypomina, a raczej wypomina niedawne „L-4 Gate” a przy okazji nie szczędzi spekulacji historyczno-socjologicznych. A co mógł, a co powinien, a czemu to przyjął i z jakich powodów i dlaczego w „takiej” dawce. I tak oto z jednego lakonicznego komunikatu rodzi się „afera” i temat na długie zimowe tygodnie. Biczowanie, linczowanie i kamieniowanie. Tylko po co? Bądźmy cierpliwi. Podelektujmy się jeszcze niedawnym sukcesem Zmarzlika w plebiscycie Przeglądu Sportowego, spróbujmy tę wiktorię przekuć w wypromowanie speedway`a na forum ogólnopolskim, zamiast rzeczonej gó…o burzy wokół Drabika. A co jeśli na koniec okaże się, że postępowanie umorzono, grożąc zawodnikowi paluszkiem, by nie powtarzał podobnych błędów? Odszczeka który filozof swoje sugestie i sądy ostateczne? Pewnie nie.

Sensacja żyje już swoim życiem i jak tytułowe radio, nadaje jedynie słuszne komunikaty. A za kilka tygodni, po wyjaśnieniu sprawy i zakończeniu procedowania przez Poladę nikt nie będzie pamiętał początku. Tym bardziej, że wówczas „na tapecie” będzie już z pewnością nowa „bomba”, zapewne równie merytoryczna, uczciwa i rzetelna co ta obecna. Jak w radio Erewań: – Czy jest prawdą, ze kompozytor Chaczaturian wygrał samochód na loterii? – Tak, to prawda, ale z małymi poprawkami: nie Chaczaturian a Szostakowicz; nie samochód a motocykl; nie wygrał, ale przegrał i nie na loterii ale w pokera. Powściągliwości w ocenach i wyrokach Drodzy Czytelnicy. Nie warto się podpalać. Lepiej poczekać na wyrok uprawnionych organów, tym bardziej, że w myśl przysłowia, dobry sędzia to ten, który wysłuchuje racji obu stron przed wyrokiem. A jeśli przy tym bazuje na twardych dowodach nie zaś spekulacjach, nieuprawnionych i zbyt daleko posuniętych – tym lepiej i rzetelniej. Nie przesądzam w tej sprawie niczego. Dopuszczam każde możliwe rozwiązanie, z dyskwalifikacją włącznie. Mierzi mnie jednak to „radosne” wydawanie sądów ostatecznych, wyłącznie na bazie plotek, bez rzetelnego potwierdzenia. Poczekajmy na rozwój wypadków, oceńmy fakty, gdy te się pokażą, weźmy pod wzgląd stanowiska zainteresowanych i tak zbudujmy swą opinię, nie zapominając, że to tylko opinia. No i zawsze nim coś „palniemy” publicznie, choćby w komentarzu pod tekstem, warto się zastanowić, czy równie bezwzględni i kategoryczni bylibyśmy w swych osądach, gdyby rzecz dotyczyła kogoś nam bliskiego, bo wiadomo przecież od dawna, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – nieprawdaż? A radio Erewań pamięta i nie wybacza. Jak w dowcipie o kradzieży zegarka: – on ukradł, jemu ukradli – nie ma znaczenia, tak czy siak jest zamieszany w kradzież.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI