Przemysław Sierakowski, autor tekstu
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

“To już czwarta wojna jaką przeżyła, w tym dwie swiatowe”. Tak mawiała babcia Pawlakowa w „Samych swoich”. Ot i szykuje nam się takaż batalia na żużlowym podwórku. Tradycyjnie idzie o pieniądze ma się rozumieć. Niby wszyscy chcą pojednania, niby wszystko rozumieją, ale zawsze bliższa koszula ciału i to wychodzi coraz wyraźniej w wypowiedziach uczestników, na tę chwilę jeszcze negocjacji, choć za moment już, ostrego sporu. Obie strony deklarują porozumienie, do którego rzekomo bezboleśnie doszło, jednak zbyt długo żyję, by uwierzyć, że w zaciszach gabinetów nie trwają równocześnie gorące dysputy z gwiazdami, w kwestii nieszczęsnych kontraktów sponsorskich.

W tej akurat materii nie jestem i nie próbuję być obiektywny. Zawsze bliżej mi do racji i potrzeb żużlowców, niż okrągłych banałów i frazesów granatowo marynarkowych. Z całą świadomością siermiężności i czasem wręcz nieudolności tzw. środowiska zawodniczego. Wiem doskonale, że niektórzy bywają krnąbrni, nielojalni, bezwzględni, potrafią też działać nielogicznie. Tylko bez nich prezesi nie byliby potrzebni. W klubach, ponieważ by nie istniały, bo dla kogo i w związku, bo ten również nie byłby do niczego niezbędny. Zatem póki jeszcze żużlowcy są, choć coraz mniej liczni, należy o nich dbać. Nie oni przecież wywindowali stawki i nie oni sprawili, że koszty uprawiania żużla poszybowały w kosmos. Dobry zawodnik, podkreślam słowo dobry, a nie wybitny, nie musi być absolwentem Oxfordu, czy Cambridge, ale powinien zarobić w czasie krótkiej kariery tyle, żeby wystarczyło do emerytury, na więcej niż dostatnie życie. Takie mam założenia. Można dyskutować, nie zgadzać się, ale tu będę uparty. Nie ma w żużlu pieniędzy jak w futbolu, nie ma pensji i klubowego sprzętu, nie ma wreszcie innej dyscypliny, gdzie w martwym okresie zawodnik nie zarabia, a ponosi koszty przygotowania sprzętu i utrzymania team’u. I to tyle. Możemy sprzeczać się, czy co roku inwestuje w dwa nowe motocykle za 60 tys zł każdy, według wyliczeń prezesa Świącika z Wielkanocnych pogaduch, czy tylko podpicowuje ubiegłoroczny sprzęt za mniejsze pieniądze. Możemy dyskutować i polemizować, czy niezbędny jest mu tak liczny team. Możemy naturalnie zaglądać do portfeli żużlowców i przekonywać się, który to zarabia za mało, a który znacznie powyżej prezentowanego poziomu. Ja wiem jedno. Każdy zarabia tyle, ile klient, w tym przypadku klub, chce lub musi zapłacić. A że na rynku pewniaków zostało zbyt mało jak na potrzeby ledwie ośmiozespołowej ekstraligi, to i prezesi oficjalnie deklarując lojalność wobec siebie z szerokimi bananami na licach, już w zaciszu gabinetów łamią notorycznie, rzekomo obowiązujący, regulamin finansowy i przelicytowują jeden drugiego tzw. kontraktami sponsorskimi, których dla odmiany proces licencyjny nie obejmuje, więc i PZMot ma niby „czyste” ręce takoż sumienie. Tylko czy to wszystko wina zawodników? Chcą płacić, licytują się, przebijają – głupi by nie korzystał.

Dotąd niestety, zawodnicy nie mieli żadnej reprezentacji w negocjacjach z „władzami”. Teraz mają Metanol Cegielskiego, ale siła owych władz zazwyczaj polegała na braku jedności i konsekwencji w środowisku rajderów. Teraz pewnie skończy się podobnie. Zawsze ktoś się wyłamie. Albo wykorzystując przewagę biznesowego doświadczenia i braku szczerości wobec siebie wśród gwiazd, wystrzelają ich prezesi pojedynczo. Tak było gdy światowa czołówka zastrajkowała, buntując się przeciw nowemu rodzajowi opon, obrazowo mówiąc, bez nacięć. Tak było kilka lat temu w Polsce, gdy czołówka, na czele z Gollobem, wzburzyła się przeciw nieprzelotowym tłumikom. W pierwszym przypadku zakończyło się medalem dla Polski w imprezie światowej, po niemal dwóch dekadach posuchy, bo nasi się nie burzyli i nie przystąpili do strajku. W drugim duża grupa zawodników wyłamała się tuż przed startem sezonu i tłumiki siłą wprowadzono, później nieco je modyfikując, do wersji pośredniej.

Prezesi klubów twierdzą, że zawodników nie oszukują i nie ma powodu im nie ufać. Teoretycznie sportowe spółki akcyjne, którymi zarządzają, nie należą do grona organizacji non profit i mogą wypracowywać zyski, ale to zwykle tylko teoria. Gross kwot idzie dla żużlowców i to fakt. Tylko jedno ale. Najpierw Ekstraliga twierdzi, że rajderzy otrzymali 70% kwot kontraktowych, wynikających z regulaminu. W tym samym czasie Patryk Dudek mówi o 10%, zaś Leszno rzekomo wypłaca po 30 tys. zł na głowę. Potem wybucha bomba ze szczegółowymi zasadami ogólnego, wypracowanego porozumienia. Kto kłamie? Ano nikt. Furtka, to przesławne umowy sponsorskie, nagminnie wykorzystywane przez prezesów do przekonania zawodników. Zatem centrala opowiada o kwotach z oficjalnych, dopuszczalnych kontraktów, zaś żużlowcy o łącznej puli jaką ze wszystkich źródeł powinni otrzymać, a nie otrzymali. Że zarabiają za dużo? Powtórzę, tylko nieliczni, na poziomie Ekstraligi i nie za dużo, tylko dokładnie tyle, ile klient (klub) chciał zapłacić.

Przy tej okazji z troską spoglądam na 1 i 2 ligę. Z całym szacunkiem dla oddania tamtejszych działaczy i serca, jakie wkładają w speedway tamże, porównując z rzekomo najlepszą żużlową ligą świata, dodałbym, że z powodu braku konkurencji, mamy do czynienia z takim nieco, żużlowym trzecim światem. Jedna gwiazda Ekstraligi ze swym budżetem, mogłaby zapewnić dostatni byt całemu zespołowi z niższej ligi. I tu rzeczywiście jest problem. Niezależnie od tego jak bardzo ograniczone zostaną kwoty kontraktowe, przynajmniej dwie kwestie są dla mnie oczywiste. Pierwsza, to niski poziom zarobków w tych drużynach, a zatem większa groźba, że nie tylko zawodnicy, ale całe team`y zrezygnują z żużla. Druga, to znacznie większa możliwość „naciągnięcia” kwot przez kluby, pod pretekstem pandemii. No i do kompletu, telewizja niby chce hiciora, ale płacić to już niekoniecznie.

Cegła walczy o kumpli. Nie chce, żeby zostali zmuszeni do zbyt wielkich ustępstw i to… zrozumiałe. Teraz walczy zakulisowo, po ogłoszeniu z pompą i przytupem, konsensusu, że użyję ładnego słowa. Mało. Im więcej ugra, tym lepiej dla maluczkich w niższych ligach. Straty są. Obiektywne i ewidentne. Regulamin finansowy, od dawna, żył i żyje swoim życiem, w oderwaniu od realiów. Umowy sponsorskie to chleb powszedni, który nie zawodnicy, a kluby wymyśliły, by ów regulamin finansowy ominąć. Żużlowcy walczą o swoje, by nie stracić więcej, niż wynoszą rzeczywiste koszty pandemii. Gdzieś w połowie, krakowskim targiem, należy się spotkać, ale żądania, by zawodnicy rezygnowali z 40, czy nawet 50 procent łącznych dochodów, uważam zwyczajnie za absurdalne i nieuzasadnione. 

No i jeszcze jedno. Przy okazji aktualnej burzy wraca temat pensji, premii, czy stałych kontraktów, niezależnych od wyników, jak to ma miejsce w innych dyscyplinach. Generalnie wraca kwestia zasad wynagradzania zawodników. To byłaby rewolucja, ale może na nią pora, a i zawodnicy zdaje się, powoli dojrzewają do takiej zmiany. Zatem dochód w postaci pensji i premiowanie, tylko niezbyt obfite, znaczących osiągnięć? Kto wie.

Wyrównać szanse w Ekstralidze, zanim wyszkolimy rzesze nowych gwiazd, można przeraźliwie łatwo. Wystarczy ponownie, bo już to testowaliśmy, przy tym skutecznie, ograniczyć liczbę obcokrajowców w drużynie. Słabsze dzisiaj personalnie kluby, zyskają gwiazdy, a obecni średniacy, pośród ścigantów, w poszukiwaniu dochodów, pozwolą nabrać wiatru przeciętnym dziś i zanikającym rozgrywkom w Danii, Szwecji, Anglii, czy Niemczech. Zagar już podpisał w Slangerup, bo gdzieś musi odrobić mniejsze pieniądze z Polski. Za nim pójdą inni. Na bank. No i na koniec. Nie przemawia do mnie argument, jakoby część gwiazd Ekstraligi startowała tamże, za nieporównywalnie mniejsze kwoty niż u nas, a mimo to miałoby im się to opłacać. To nie tak. W Polsce płacą najlepiej, więc wszystko należy mieć perfekcyjnie przygotowane i ze ścisłego światowego topu. Kiedy nie idzie, gdzieś trzeba testować i szukać. Do tego, w większości przypadków, służyły te nieco słabsze ligi. Stanowiły coś w rodzaju poligonu doświadczalnego. I jeden przykład Bartka w Szwecji, z poprzedniego sezonu, kiedy notował rekordową serię bez porażki, niczego nie zmienia. To wyjątek, podkreślający regułę. Spójrzcie tylko jak sinusoidalnie prezentowały się rezultaty większości. Trafił z nowinką, albo musiał podgonić wyniki, bo grozili banicją, więc zabrał sprawdzoną, dobrą furę i zrobił przyzwoite punkty. Przestrzelił, testowane rozwiązania się nie sprawdzały, to dwa, góra trzy biegi na zero i odstawka. Zatem te starty, podkreślam, to był tylko poligon, żeby dobrze przygotować się do startu w Polsce, bo tutaj zarabiało się „prawdziwe” pieniądze, a tam można było jedynie nie dopłacać do wiarygodnych, bo prowadzonych w warunkach bojowych, ćwiczeń. I nie ma się o co burzyć. Przez lata rolę Eldorado pełniła liga angielska. Teraz przyszła kolej na nas.

Przed nami zatem sporo jeszcze przepychanek w kwestii kasy, ale coś mi jednak mówi, głównie na bazie wcześniejszych doświadczeń, że zawodnicy niewiele ugrają. Kluby są w stanie przeprowadzić skuteczną akcję propagandową w mediach, nawet nieco „napuścić” kibiców, szczególnie tych „walczących” na co dzień za najniższą krajową, a tuż przed startem rozgrywek, rzekłbym tradycyjnie, część środowiska, z różnorakich przyczyn, znowu się wyłamie. I tak oto żużlowcy ponownie polegną w starciu z biurokratyczną machiną. 

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

P.S W czwartek ukazał się zmodyfikowany, pod potrzeby sytuacji, regulamin tegorocznych rozgrywek. Najogólniej to kuriozum, ze źle skrywanymi zapędami dyktatorskimi, przy tym prawdopodobnie, w części, sprzeczny z uregulowaniami wyższej rangi. Widać, że autorzy nie liczą się z nikim i niczym, stawiając swoje racje ponad prawem – to nie tak powinno wyglądać.

P.S II Felieton pisałem dobry tydzień temu – po Emilu, wątpliwości zgłaszali m.in. Pedersen, czy Tajski, a teraz idzie także wojna na noże ze Skandynawskimi federacjami narodowymi – żałuję, że miałem rację.

7 komentarzy on Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o to samo
    bez komentarza
    1 May 2020
     11:08am

    Panie Sierakowski. Każdy normalny człowiek ma ciężko pracować do 65 roku życia by dostać emeryturę. A Pan tu wyjeżdża z tekstem, że żużlowiec ma zarobić taką furę kasy, by po zakończeniu kariery ściganta mieć kupkę forsy, która ma wystarczyć na dostatnie życie do emerytury. Nie no, cudowne myślenie. Młody, zdrowy wytatuowaby byczek w wieku 40 lst może już sobie poleżeć na leżaku przy basenie. Amen.

      Przemysław Sierakowski
      1 May 2020
       12:09pm

      Podobnie jak oficer wojska, policji, czy inny uprzywilejowany, któremu nikt w portfel nie zagląda, bo nie ma tak eksponowanego stanowiska. Nie drażnią Pana wypasione fury i pałace lekarzy, czy prawników, ale zarobki czołowego żużlowca już tak? Czyli jak mawiał Gomułka – żołądki mamy jednakowe…

        bez komentarza
        1 May 2020
         1:03pm

        Nie widziałem nigdzie 40-letniego lekarza czy prawnika , który leży przy basenie na terenie swojego pałacu i nie musi już chodzić do pracy. Raczej każdy z nich na swoje dobra i zachcianki pracuje aż do emerytury, bardzo często nawet dłużej…

      kibicu z Gdańska
      1 May 2020
       5:44pm

      O czym Ty człowieku piszesz? Porównujesz zarobki zwykłych ludzi w średnio zamożnym kraju z najlepszymi żużlowcami na świecie? Przywołujesz później zawody lekarza, prawnika, które nie wymagają takich kosztów utrzymania całego zespołu wsparcia ani nie są tak urazowe jak to u najlepszych rajderów na świecie..Słyszałeś ile złamań i różnych uszkodzeń ma każdy z chłopaków, nawet w I czy II lidze? Gdzie widziałeś 40-letniego zdrowego żuzlowca, na obrazku czy w mitologi greckiej? A czy znasz przypadki Hanckoka, Golloba,Huszczy czy Swista, którzy jeździli do kiedy im tylko zdrowia czy chęci starczyło? Typowa polska zawiść…Jakie to nasze, swojskie…To nie oglądaj żużla, nie wykupuj kablówki z meczami i na pewno nie chodź na mecze – nie wspieraj ich i już…Nikt do tego nie zmusza…

        Przemysław Sierakowski
        1 May 2020
         10:07pm

        o tym właśnie pisałem, być może przekaz nie był czytelny – pozdrawiam

    Felix
    1 May 2020
     5:13pm

    „Podobnie jak oficer wojska, policji, czy inny uprzywilejowany”… a ja zapytam: dlaczego uprzywilejowany? Na jakich podstawach taki funkcjonariusz ( niekoniecznie oficer) wojska, policji, czy innych „służb mundurowych” ma takie przywileje, ze po 20 latach „służby”, znaczy sie dobrze płatnej pracy, przechodzi na emeryturę.

Skomentuj

7 komentarzy on Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o to samo
    bez komentarza
    1 May 2020
     11:08am

    Panie Sierakowski. Każdy normalny człowiek ma ciężko pracować do 65 roku życia by dostać emeryturę. A Pan tu wyjeżdża z tekstem, że żużlowiec ma zarobić taką furę kasy, by po zakończeniu kariery ściganta mieć kupkę forsy, która ma wystarczyć na dostatnie życie do emerytury. Nie no, cudowne myślenie. Młody, zdrowy wytatuowaby byczek w wieku 40 lst może już sobie poleżeć na leżaku przy basenie. Amen.

      Przemysław Sierakowski
      1 May 2020
       12:09pm

      Podobnie jak oficer wojska, policji, czy inny uprzywilejowany, któremu nikt w portfel nie zagląda, bo nie ma tak eksponowanego stanowiska. Nie drażnią Pana wypasione fury i pałace lekarzy, czy prawników, ale zarobki czołowego żużlowca już tak? Czyli jak mawiał Gomułka – żołądki mamy jednakowe…

        bez komentarza
        1 May 2020
         1:03pm

        Nie widziałem nigdzie 40-letniego lekarza czy prawnika , który leży przy basenie na terenie swojego pałacu i nie musi już chodzić do pracy. Raczej każdy z nich na swoje dobra i zachcianki pracuje aż do emerytury, bardzo często nawet dłużej…

      kibicu z Gdańska
      1 May 2020
       5:44pm

      O czym Ty człowieku piszesz? Porównujesz zarobki zwykłych ludzi w średnio zamożnym kraju z najlepszymi żużlowcami na świecie? Przywołujesz później zawody lekarza, prawnika, które nie wymagają takich kosztów utrzymania całego zespołu wsparcia ani nie są tak urazowe jak to u najlepszych rajderów na świecie..Słyszałeś ile złamań i różnych uszkodzeń ma każdy z chłopaków, nawet w I czy II lidze? Gdzie widziałeś 40-letniego zdrowego żuzlowca, na obrazku czy w mitologi greckiej? A czy znasz przypadki Hanckoka, Golloba,Huszczy czy Swista, którzy jeździli do kiedy im tylko zdrowia czy chęci starczyło? Typowa polska zawiść…Jakie to nasze, swojskie…To nie oglądaj żużla, nie wykupuj kablówki z meczami i na pewno nie chodź na mecze – nie wspieraj ich i już…Nikt do tego nie zmusza…

        Przemysław Sierakowski
        1 May 2020
         10:07pm

        o tym właśnie pisałem, być może przekaz nie był czytelny – pozdrawiam

    Felix
    1 May 2020
     5:13pm

    „Podobnie jak oficer wojska, policji, czy inny uprzywilejowany”… a ja zapytam: dlaczego uprzywilejowany? Na jakich podstawach taki funkcjonariusz ( niekoniecznie oficer) wojska, policji, czy innych „służb mundurowych” ma takie przywileje, ze po 20 latach „służby”, znaczy sie dobrze płatnej pracy, przechodzi na emeryturę.

Skomentuj