Nie lada przygodę przeżyli w Lublinie dwaj angielscy kibice, Charlie i Mike Allen, którzy postanowili zobaczyć na żywo mecz pomiędzy Speed Car Motorem Lublin a Stelmet Falubazem Zielona Góra. Przy okazji przekonali się, że nierzadko najlepsi zawodnicy świata to zwykli ludzie chętni innym do bezinteresownej pomocy.
– Lecieliśmy ze swoim rodzinami na wakacje do Polski, do Warszawy. W stolicy kraju zorientowaliśmy się, że niedaleko jest Lublin i tam będzie jeździł zespół z Zielonej Góry. Jako zagorzali fani żużla nie zastanawialiśmy się długo i postanowiliśmy wybrać się na to spotkanie – zaczyna swoją opowieść Mike, którego ojciec w latach 50. ubiegłego wieku był żużlowcem.
– Wynajęliśmy w Warszawie samochód i pojechaliśmy do Lublina na mecz. Coś tam słyszeliśmy, że w tym Lublinie dużo ludzi chodzi na żużel, ale jak dojechaliśmy na stadion i kilka godzin przed meczem zorientowaliśmy się, że nie ma już biletów, nie mogliśmy po prostu w to uwierzyć. Serio. Dużo czasu poświęciliśmy, chcąc odkupić pod stadionem bilety, ale nie było takiej możliwości. Chętnych na odsprzedanie brakowało. Ludzie dziwnie na nas patrzyli, kiedy pytaliśmy czy sprzedadzą nam swoje bilety. Nie brakowało ludzi z Polski, którzy też chcieli kupić wejściówki. W pewnym momencie wpadłem na szalony pomysł. Przypomniałem sobie, że znam Tomasa H. Jonassona, ponieważ kiedyś mu pomagałem jako kierowca, a on z kolei zna dobrze Roberta Lamberta, który przecież startuje w Lublinie. Podążyliśmy więc w stronę parkingu, aby dostać się do Roberta. W pewnym momencie pod parking podjechał samochód z Nickim Pedersenem w środku. Zastukałem w szybę, nawiązałem kontakt z Nickim. Powiedziałem mu, że przyjechaliśmy tu aż z Anglii, opowiedziałem naszą historię i poprosiłem, żeby poprosił Lamberta, by do nas podszedł. Do końca nie wierzyłem, że Nicki to zrobi – kontynuuje Anglik.
– Nicki to faktycznie jednak zrobił i wkrótce pojawił się Lambert. Robert okazał się człowiekiem, wysłuchał mnie. Powiedział, że pomoże i poszedł do budynku klubowego. Jak zniknął Lambert, wydarzyła się najdziwniejsza sprawa. Przyszedł do bramy parkingowej Nicki Pedersen, zawołał nas do siebie i powiedział, że jeśli Robert nie zdoła nam pomóc, to on to zrobi i mecz na pewno obejrzymy. Robert bilety załatwił, ale fakt, że pomoc sam z siebie zaoferował trzykrotny mistrz świata, zrobił na nas kolosalnie pozytywne wrażenie. Obu panom serdecznie dziękujemy. Robert, mimo propozycji, nie wziął od nas żadnych pieniędzy za bilety, a Nicki pokazał, że mimo wielu negatywnych opinii jest po prostu pomocnym i dobrym człowiekiem – dodaje Mike Allen.
Bohaterowie historii nie ukrywają, że wizyta w Lublinie i poziom żużla wywarł na nich kolosalne wrażenie.
– Żużel w Polsce to najlepszy speedway na świecie. Byliśmy z bratem już na kilku turniejach Grand Prix czy meczach ligowych w Polsce. Teraz była kolej na Lublin. Dziękujemy kibicom Motoru, obok których oglądaliśmy mecz, za fajne rozmowy i wspólnie spędzony czas. Pozdrawiamy serdecznie kibiców żużla w Polsce, a bardzo miło tych Motoru Lublin – kończy Mike Allen.
Żużel. To będzie jego przełomowy sezon? Ma szansę zaistnieć w Polsce
Żużel. Sajfutdinow zaakceptował to, co jest. Wciąż chce zrealizować marzenie z dzieciństwa
Żużel. We Wrocławiu wykreował się lider Falubazu? Hampel: Chciałbym tak jechać cały sezon
Żużel. Rzutem na taśmę wygrali mecz! Wyrównane spotkanie w Fjelsted
Żużel. Fatalny upadek zawodnika Kolejarza Opole! Duńczyk trafił do karetki na noszach!
Żużel. Łotysz udowadnia fenomenalną formę! Zainaugurowano kolejną ligę w Europie