Norbert Kościuch i Niels Kristian Iversen.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Get Well Toruń ma jeszcze jakieś tam matematyczno-iluzoryczne szanse na pozostanie w PGE Ekstralidze, ale wielu już się zastanawia, gdzie w sezonie 2020 będą jeździć zawodnicy, których pozycja na rynku wciąż jest mocna. Co będzie z Nielsem Kristianem Iversenem? Duńczyk na razie jest zdziwiony plotkami, które słyszy na swój temat.

W obozie toruńskim niejednokrotnie podkreślali już, że Iversen w tym sezonie to jednak zawód. Średnia 1,879 do żenujących nie należy, ale jak na lidera, którym miał się stać – szału nie ma. Mimo to Duńczyk po ewentualnym spadku Aniołów z pewnością nie będzie narzekał na brak ofert. Na ten moment przekonuje jednak, że… takowych nie ma, choć był już łączony m.in. z powrotem do Gorzowa.

– Na razie to są tylko plotki. Nie do końca wiem, skąd one się biorą. Mój telefon wcale się nie grzeje. Na ten moment rozmawiam jedynie z klubem na temat ewentualnego przedłużenia kontraktu – mówi nam Iversen. – Chcę pojechać jak najlepiej w końcówce sezonu, później będę myślał o przyszłości – dodaje.

W Toruniu rzeczywiście potwierdzają, że spróbują namówić Duńczyka na pozostanie w drużynie. Panuje powszechna opinia, że bracia Holderowie i „Puk” to dobry kapitał, który pomoże bardzo szybko wrócić do elity. Rzeczywiście – w Częstochowie (38:52 na korzyść Włókniarza) Iversen pokazał, że wciąż może być liderem z prawdziwego zdarzenia – nawet na poziomie PGE Ekstraligi.

– Rzeczywiście to był dobry mecz w moim wykonaniu. Niestety w końcówce gospodarze byli wyraźnie lepsi, co na pewno nam chwały nie przynosi. Cóż mogę więcej powiedzieć? Robimy, co w naszej mocy – podsumowuje Niels Kristian Iversen.

Ciężko sobie wyobrazić pozostanie tego zawodnika, w przypadku spadku na zaplecze Ekstraligi. Wydaje się, że jego pozycja w światowym żużlu wystarczy, aby skusić kandydatów do medali w najlepszej lidze świata.