Ib Søby i Michael Jepsen Jensen. Fot. Ib Søby facebook.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W dalszym ciągu trudno cokolwiek powiedzieć, kiedy ruszą rozgrywki żużlowe. Znany duński komentator telewizyjny Ib Søby twierdzi, że im dłużej przerwa potrwa, tym większe prawdopodobieństwo, iż dyscyplina zacznie się sypać. 

– Cała Europa jest w tej samej sytuacji. Żużel stoi. Zawodnicy są przyzwyczajeni, że od marca generują dochód po zimowych wydatkach. Teraz nie startują, a muszą płacić choćby mechanikom, bo nie wiadomo co dalej i kiedy sytuacja ulegnie pozytywnej zmianie. Osobiście nie wierzę, że liga duńska ruszy w maju. Uważam, że przy obecnej sytuacji może w czerwcu coś się wydarzy. Warto zwrócić uwagę na fakt, że my w Danii będziemy uzależnieni od ruchów w Polsce. Tam zawodnicy generują największy przychód. Jeśli terminy będą się pokrywały, może być niewesoło – mówi dziennikarz na łamach duńskiej gazety Fyens. 

Były komentator stacji DK4 nie wyobraża sobie, aby bez problemu przebiegły imprezy światowe.

– Chyba nikt w tej chwili nie wyobraża sobie półfinału Speedway of Nations w Landshut, który planowany jest na kwiecień czy rundy Grand Prix w Warszawie. To też ulegnie zmianie i będą potrzebne nowe terminy. Bardzo dużo, jeśli chodzi o żużel, zależy od sytuacji Polsce. To tam są największe pieniądze, które płyną od telewizji, sponsorów czy samorządów. Im dłużej liga polska nie będzie jechała, tym większe problemy będą dopadały zawodników. Ich budżety po zimie są tradycyjnie kruche, zarobków brak i każda wydłużająca się przerwa będzie powodowała, że ten żużlowy domek z kart zacznie psuć się na dobre – podsumowuje dziennikarz.