Grigorij Łaguta. fot. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Speed Car Motor Lublin w piątek kolejny raz zaskoczył i zaprezentował się ze świetnej strony w wyjazdowym meczu z Betard Spartą Wrocław. Lublinianie przegrali różnicą zaledwie czterech punktów, a najlepszym zawodnikiem spotkania był bardzo szybki Grigorij Łaguta. Rosjanin po zawodach podzielił się z nami spostrzeżeniami na temat pojedynku z ekipą Dariusza Śledzia.

Łaguta po meczu był zdecydowanie najbardziej uśmiechniętym zawodnikiem w parku maszyn. 35-latek zdobył 17 punktów w siedmiu startach i to w dużej mierze dzięki niemu lublinianie mają szansę na zdobycie trzech oczek w rewanżu przy Alejach Zygmuntowskich. – Jestem bardzo zadowolony zarówno ze swojego wyniku, jak i z wyniku drużyny. Ta różnica, którą przegraliśmy, nie jest zbyt duża. Mam nadzieję, że w piątek odrobimy tę stratę i wygramy za trzy punkty – powiedział Grigorij Łaguta.

Rosjanin nie był jednak perfekcyjny przez całe zawody. Z dość sporymi problemami żużlowiec Speed Car Motoru borykał się szczególnie na początku spotkania. W swoich pierwszych trzech startach Łaguta nie wygrał bowiem ani razu. – Nie startowałem wcześniej na tym stadionie, więc tych ścieżek trochę musiałem dzisiaj poszukać. Zrobiliśmy też kilka korekt w motocyklach i od mojego czwartego wyścigu już mi wszystko pasowało i jazda wyglądała dobrze – ocenił popularny „Grisza”.

Lider Koziołków do startów w PGE Ekstralidze wrócił w poprzednim tygodniu. Po Łagucie zupełnie nie widać tego, że wrócił on do ścigania po długiej przerwie. W dwóch dotychczasowych pojedynkach zdobył już 32 punkty. – Jestem bardzo dobrze przygotowany fizycznie, ale także sprzętowo. Poza tym mam bardzo mocną drużynę, w której jest świetna atmosfera i ona też pomaga mi w mocnym powrocie. Ze wszystkimi mi się w Lublinie dobrze żyje – wyjaśnił zawodnik urodzony w mieście o swojsko brzmiącej nazwie Bolszoj Kamień.

Ozdobą pierwszego meczu siódmej kolejki PGE Ekstraligi były pojedynki Łaguty z mistrzem świata – Taiem Woffindenem. Rosjanin z Brytyjczykiem zmierzyli się trzy razy. Dwukrotnie lepszy okazał się „Grisza”, a raz pierwszy na mecie był „Tajski”. – Nie miałem jeszcze okazji pooglądać na powtórkach naszych wyścigów, ale faktycznie to było świetne ściganie. Zrobiliśmy dla kibiców super widowisko i to jest najważniejsze. Naprawdę świetnie mi się tu ścigało i miałem gdzie wyprzedzać – skomentował 35-latek.

Z kapitalnej strony, kolejny raz, pokazali się lubelscy kibice, którzy mimo niezbyt dogodnego terminu oraz konieczności przejechania prawie 500 kilometrów, szczelnie wypełnili sektor gości. Pod wrażeniem postawy fanów Koziołków był także Łaguta. – Nasi kibice są fantastyczni. Drużyny, które do nas przyjeżdżają są w szoku, że nasi kibice im gratulują i ich oklaskują. Można powiedzieć, że w tym meczu, swoim dopingiem, zdobyli kilka ważnych punktów – zakończył lider Speed Car Motoru.

BARTOSZ RABENDA