Pierwszy z prawej Peter Kildemand, gorzowski problem.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Peter Kildemand, zwany Pająkiem Duńczyk, zwiedził w Polsce już kilka klubów. Nigdzie dotąd nie zagrzał miejsca zbyt długo. Niezbyt stabilna forma, bardzo częste kontuzje, wykluczające zawodnika zwykle w kluczowych momentach sezonu. Konieczność odbudowywania formy po urazach, zazwyczaj dosyć poważnych – to wszystko tworzy obraz, po którym łatwo nabawić się arachnofobii.

W tym sezonie zaryzykowała gorzowska Stal, trochę z konieczności. Wcześniej Duńczyk nie błyszczał w Tarnowie, zaś truly.work, po stracie Vaculika, musiało sobie radzić na ubogim rynku. O ile Thomsen, rodak Kildemanda, zdaje się być dobrym, trafionym transferem, o tyle o Peterze, póki co, nie sposób tego powiedzieć. Brązowy medalista młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Danii (2008). Dwukrotny medalista drużynowych mistrzostw świata juniorów: złoty (Rye House 2010) oraz srebrny (Holsted 2008). Finalista indywidualnych mistrzostw Europy juniorów (Stralsund 2008 – XVI miejsce). Brązowy medalista mistrzostw Europy par (Równe 2012).

Uczestnik cyklu Grand Prix z najlepszym, dziewiątym miejscem w roku 2015 wydawał się pozornie pewniejszą inwestycją od Andersa, ale nie potwierdza klasy na torze. Dwa mecze i dwie wpadki. Do tego szybkie „Kugelmany” pod czterema literami, których Hamlet ewidentnie nie potrafi wykorzystać. Z lubością pcha się pod płoty, bo tam teoretycznie można się napędzać, tyle że dotąd niewiele z tego „napędzania” wychodzi. Wkrada się w jazdę Petera chaos i pogłębiająca frustracja, po kolejnych zawalonych biegach. Duńczyka fajnie się ogląda, gdy po przegranych startach, a zwykle tak jest, goni stawkę przez cztery kółka. Pół biedy, gdy jest skuteczny, wówczas porywa tłumy. W tym sezonie okrutnie się mota. Żal patrzeć na męki Kildemanda, gdy dojeżdża do rywali w szczycie, a z wyjścia nie ma o co oprzeć koła po orbicie i zostaje. Trener Chomski ma prawo nabawić się tytułowej arachnofobii. Do tego jedno, co ostatnio Peter może zagwarantować, to przynajmniej jedna poważna kontuzja rocznie, a to już może przelać czarę goryczy, zważywszy na dotychczasową nieskuteczność Duńczyka.

Na szczęście nauka znalazła rozwiązania. Peter dwa razy wygrywał, zaś pięciokrotnie stawał na pudle GP, potrafi więc się ścigać. W dobrej formie jest widowiskowy i waleczny. Potrafi porwać tłumy szalonymi atakami. Ale to, gdy jest w formie. Obecnie nie jest i należy do niego dotrzeć. Obudzić dawnego Kildemanda. W Gorzowie intensywnie myślą nad tym w jaki sposób zrobić to skutecznie. Tu w sukurs przychodzą metody naukowe. W przypadku lęku przed pająkami najczęściej stosuje się terapię opartą na desensytyzacji (odwrażliwianiu) i wygaszaniu reakcji. Chodzi o stopniowe zmniejszanie reakcji na dany bodziec. Osoba z arachnofobią ogląda zdjęcia pająków i słucha wyjaśnień terapeuty, który stawia je w pozytywnym świetle (mówiąc np., że są pożyteczne). Kolejnym etapem jest oswajanie z pająkami, np. oglądanie ich w terrarium, podchodzenie do szyb, a nawet dotykanie. Metoda desensytyzacji na ogół daje dobre efekty, trwające nawet kilka miesięcy po zakończeniu terapii.

Inną metodą leczenia arachnofobii jest terapia implozywna. Tu nie ma czasu na oswajanie, pacjent jest rzucany „na głęboką wodę”. Terapeuta umieszcza pająka na ramieniu lub ręku osoby odczuwającej strach. Z każdym kolejnym razem lękowa reakcja na bodziec powinna być coraz słabsza.

Osoba cierpiąca na arachnofobię nie tylko odczuwa lęk na widok pająka, ale też widzi go w zniekształcony sposób. Sądzi, że jest niebezpieczny, podstępny, zagraża życiu, a nawet zdrowiu. Strach wywołuje nawet wyobrażenie pajęczaka chodzącego po ręku czy zaplątującego się we włosy.

Dla Gorzowa wieści nie są optymistyczne w kwestii decyzji o transferze. Naukowcy z Ohio State University dowiedli, że u osób z arachnofobią zmienia się percepcja. Uważają one pająki za większe i groźniejsze, niż są w rzeczywistości. Jeśli dotyczy to oceny możliwości zawodnika w Stali przed zakontraktowaniem, to może skończyć się tragicznie. Ja wierzę jednak, że Kildemand się obudzi wraz ze wzrostem temperatury otoczenia. Wróci stary, dobry Pająk. Widowiskowy, skuteczny, szalony, zaś różnica będzie tylko taka, że tym razem uniknie kontuzji, w czym pomogą bardzo szybkie „Kugelmany” pod zadem. Powodzenia Peter.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI