FOT. UNIA LESZNO FACEBOOK
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mecz o nic, mecz o czapkę gruszek, spotkanie gołej dupy z batem, mecz z gatunku tych, które po prostu trzeba odjechać. Pojedynek leszczyńsko-toruński można było określać różnymi epitetami, jedno jednak było pewne. Jeśli naprzeciwko siebie stają najlepsza i najsłabsza drużyna ligi, to wynik może być tylko jeden. Niespodzianki nie było, FOGO Unia Leszno pewnie pokonała gości z Torunia, stawiając kropkę nad „i” w kwestii ich spadku z PGE Ekstaligi. Po raz pierwszy w tym sezonie PGE Ekstraligi jedna z drużyn zdobyła mniej niż 30 punktów.

Myślę że w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych, ale ciężko sobie wyobrazić, że pokonamy Unię Leszno na ich własnym stadionie – mówił przed meczem Adam Krużyński.

Unia Leszno przystępowała do tego meczu po niespodziewanej porażce w Gorzowie Wielkopolskim w niedzielę.

Myślę, że nie ma powodów do niepokoju, nie jesteśmy zadowoleni z wyniku w Gorzowie, jest to lekcja dla nas, musimy na pewno poprawić starty. Dziś pojechaliśmy na tym co zawsze, nic nie zmienialiśmy – mówił z kolei przed telewizyjnymi kamerami opiekun leszczynian, Piotr Baron.

Brak tych zmian wyszedł gospodarzom na dobre. Obrońcy mistrzowskiego tytułu dosłownie zmiotli z powierzchni ziemi gości z Torunia, nie pozwalając im nawet zdobyć więcej niż 30 punktów (jest to pierwsza tego typu sytuacja w tym sezonie PGE Ekstraligi). Zadanie Unii Leszno ułatwili na pewno liderzy Get Well Toruń. Niels Kristian Iversen w trzech pierwszych startach nie przywiózł ani jednego punktu, Jason Doyle miał dwa oczka po dwóch wyjazdach na tor. Szarpać starali się Rune Holta i walczący na torze od drugiej połowy meczu Norbert Kościuch, ale na tym ambitna postawa żużlowców z Torunia się kończyła.

– Przepraszam wszystkich, wstydzę się bardziej niż zawodnicy, w najgorszych snach nikt nie mógł tego przypuszczać. Sezon był fatalny i rozczarowujący, jestem długo przy tej drużynie, pamiętam lepsze i gorsze okresy, tak złych dni w historii tej drużyny jeszcze nie przeżyliśmy. Jestem zażenowany, że w ten sposób się żegnamy z Ekstraligą. Jeszcze raz przepraszam wszystkich kibiców i torunian – mówił w  pomeczowym studiu meczu Adam Krużyński.

– Życzę Toruniowi szybkiego powrotu, bo mają piękny stadion. My dziś próbowaliśmy trochę ustawień, tor był fajnie przygotowany, pomagał mi Ashley Holloway. Za dwa tygodnie jedziemy do Wrocławia i będziemy walczyć o zwycięstwo, żeby przystępować do fazy play-off z pierwszego miejsca – powiedział po meczu Emil Sajfutdinow.

PGE Ekstraliga, 13. kolejka: FOGO UNIA Leszno – GET WELL Toruń 64:26

[Pierwszy mecz: 48:42 dla Leszna, bonus: Leszno]

FOGO UNIA Leszno: Emil Sajfutdinow 11+1 (3,3,3,2,-), Brady Kurtz 5+1 (1,2,1,1), Jarosław Hampel 9+1 (d,3,1,3,2), Janusz Kołodziej 14+1 (3,2,3,3,3), Piotr Pawlicki 11+1 (2,3,3,3,-), Bartosz Smektała 8 (3,1,1,3), Dominik Kubera 6+1 (2,3,1,0), Szymon Szlauderbach (0).

GET WELL Toruń: Niels Kristian Iversen 0 (0,w,0,-), Rune Holta 9 (2,1,2,2,2), Chris Holder 4 (2,2,0,0), Norbert Kościuch 3 (-,-,2,1,0), Jason Doyle 5+1 (1,1,2,0,1*), Igor Kopeć-Sobczyński 0 (0,0,0), Maksymilian Bogdanowicz 1 (1,0,w), Jack Holder 4 (1,d,2,1).

Sędziował: Remigiusz Substyk

Bieg po biegu:

  1. Sajfutdinow, Holta, Kurtz, Iversen 4:2
  2. Smektała, Kubera, Bogdanowicz, Kopeć-Sobczyński 5:1 (9:3)
  3. Kołodziej, Ch. Holder, J. Holder, Hampel (d) 3:3 (12:6)
  4. Kubera, Pawlicki, Doyle, Bogdanowicz 5:1 (17:7)
  5. Hampel, Kołodziej, Holta, Iversen (w) 5:1 (22:8)
  6. Pawlicki, Ch. Holder, Smektała, J. Holder (d) 4:2 (26:10)
  7. Sajfutdinow, Kurtz, Doyle, Kopeć-Sobczyński 5:1 (31:11)
  8. Pawlicki, Holta, Kubera, Iversen 4:2 (35:13)
  9. Sajfutdinow, Kościuch, Kurtz, Ch. Holder 4:2 (39:15)
  10. Kołodziej, Doyle, Hampel, Bogdanowicz (w) 4:2 (43:17)
  11. Pawlicki, Holta, Kurtz, Ch. Holder 4:2 (47:19)
  12. Hampel, J. Holder, Smektała, Kopeć-Sobczyński 4:2 (51:21)
  13. Kołodziej, Sajfutdinow, Kościuch, Doyle 5:1 (56:22)
  14. Smektała, Hampel, J. Holder, Kościuch 5:1 (61:23)
  15. Kołodziej, Holta, Doyle, Kubera 3:3 (64:26)

TOMASZ KANIA