Tomasz Gapiński (z lewej). fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Debata o tym czy kibice zasiądą na trybunach stadionów w 2020 roku rozgrzewa środowisko żużlowe. Po tym jak premier Mateusz Morawiecki przedstawił plan łagodzenia kolejnych obostrzeń, wielu zawodników pogodziło się z myślą, że w obecnym sezonie na stadion nie wejdzie ani jeden kibic. Są jednak i tacy, którzy wciąż liczą na to, że będą zagrzewani do walki przez swoich fanów.

– Bądźcie cierpliwi i wierzcie, że może uda się wypracować jakieś kompromisowe rozwiązanie z mniejszą liczbą kibiców na stadionach. Dziękujemy wam za wsparcie i słowa otuchy w tych trudnych chwilach. Słowa podziękowania kieruję również do sponsorów, którzy wspierają nas i są cały czas z nami – zwraca się Tomasz Gapiński do fanów i sponsorów w rozmowie z mediami klubowymi Arged Malesa TŻ Ostrovii Ostrów Wielkopolski.

Żużlowiec finalistów 1. Ligi Żużlowej z sezonu 2019 wskazuje także na to, że restrykcje dotyczące przebywania w takich miejscach jak sklepy czy kościoły wyglądają inaczej niż jeszcze kilka dni temu. 38-latek twierdzi także, że wspomniane miejsca nie są bezpieczniejsze niż stadiony żużlowe.

– Cały czas mam nadzieję, że możliwy jest jakiś kompromis. Przecież jakoś trzeba żyć dalej. W obostrzeniach, ale ze zdrowym rozsądkiem. Skoro ileś tam osób może przebywać w jednym czasie w markecie czy kościele, to dlaczego na stadionie nie mogą być kibice? Oczywiście nie w komplecie tak jak zwykle, ale w mniejszej liczbie w odpowiedniej odległości od siebie. Przecież stadiony to obiekty otwarte, dużo bezpieczniejsze niż sklepy i inne pomieszczenia zamknięte – zaznacza podopieczny trenera Mariusza Staszewskiego.

–Trzeba poczekać i wierzyć, że powoli ta pandemia będzie ustawać. Teraz rządzący nie chcą słyszeć o imprezach masowych, ale może za jakiś czas, jak zachorowań będzie mniej, zmienią zdanie. Moim zdaniem trzeba rozmawiać i szukać kompromisu. Żużel jest przecież dla kibiców. Wierzę, że jakoś uda się wypracować rozsądne zasady, żeby ruszyć z tym sezonem – kontynuuje pilanin.

Gapiński uważa również, że sternicy klubów i zawodnicy znajdą wspólny język w kwestii zarobków żużlowców. – Jestem normalnym człowiekiem. Rozumiem, w jakiej sytuacji wszyscy się znaleźliśmy. Kluby, prezesi, zawodnicy i kibice. Każdemu jest teraz ciężko. Trzeba usiąść i rozmawiać, a na pewno się dogadamy. Wszyscy przecież jedziemy na tym samym wózku – podkreśla zawodnik, który w sezonie 2019 wykręcił średnią 2,028 punktu na bieg.

BARTOSZ RABENDA