Duńczycy młodego pokolenia coraz więcej znaczą w żużlu i aż strach się bać, co będzie za kilka lat, gdy rozpędzą się na dobre. Zdecydowanie widać efekty pracy duńskich łowców talentów. Grono w postaci Andreasa Lyagera, Jonasa Jeppesena, Marcusa Birkemose, czy Frederika Jakobsena już niedługo może sporo namieszać w elicie. Z tym ostatnim udało nam się porozmawiać, tradycyjnie o żużlu, ale nie tylko. Odrobina „kuchni” nie zaszkodzi. Zapraszamy na rozmowę z Fredrikiem Jakobsenem.
Frederik, na wstępie poproszę Cię o podsumowanie minionego sezonu w Twoim wykonaniu…
To był świetny i prawdopodobnie do tej pory najlepszy sezon w moim wykonaniu. Moje występy, zarówno w lidze polskiej, jak i w Szwecji były dobre i zasadniczo nie mam sobie wiele do zarzucenia. Oczywiście, słabsze momenty również się przytrafiły, jak to w sporcie, ale generalnie optymistycznie patrzę w przyszłość.
A co dotychczas uznajesz za swoje największe osiągnięcie jeżeli chodzi o karierę sportową?
Cóż, mam wiele takich momentów. Do tej pory nie udało mi się zdobyć żadnego większego tytułu, jednak w erze juniorskiej osiągnąłem sporo, moje występy z reguły były dobre. Poza tym, wydaje mi się, że nieźle spisałem się podczas Speedway of Nations w Rosji. Ale żeby odpowiedzieć konkretnie, uważam, że moim największym sukcesem jest zdolność do utrzymywania się w życiu z tego, co kocham, podróżowania po całym świecie ze względu na pracę, która jest moją życiową pasją. To w życiu najważniejsze.
A jak się zaczęła Twoja przygoda z czarnym sportem?
Właściwie zaczęła się w momencie narodzin, ponieważ mój tata ścigał się zawodowo w Anglii, a gdy urodziłem się ja, pełnił funkcję trenera narodowej reprezentacji Danii, gdzie pracował wspólnie z Erikiem Gundersenem i Jacobem Olsenem. Urodziłem się po to, by startować na żużlu.
Kiedy zacząłeś treningi? Od małego czy może któryś etap pominąłeś?
Zacząłem jazdy już w wieku czterech lat w moim lokalnym klubie w Fjelsted, dosłownie pięć kilometrów od naszego domu rodzinnego. Do dziesiątego roku życia startowałem na motocyklu o pojemności 50cm3, następnie przesiadłem się na 80cm3 i trwało to do szesnastego roku życia. Od tamtej pory startuję już na klasycznej „pięćsetce”.
Kto był Twoim pierwszym trenerem/mentorem?
W tym miejscu nie zaskoczę. Był to oczywiście mój tata – Jan Jakobsen. Od zawsze pełnił funkcję mojego trenera, mentora, mechanika oraz osoby, która dokładała wszelkich starań, abym miał jak najlepsze możliwości rozwoju. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczny, bo gdyby nie on, z pewnością nie byłbym teraz w tym miejscu, w którym jestem.
A czy w Twojej rodzinie, poza tatą ktoś jeszcze się ścigał? Pochodzisz z typowo sportowej familii?
Zdecydowanie ze sportowej. Oprócz taty, ścigał się również wujek, a także kilku kuzynów, także jak najbardziej moja rodzinka jest żużlowo zakręcona.
Z pewnością jako młody chłopak miałeś jakiegoś swojego idola, wzór do naśladowania. Kto to był?
Moim największym idolem, jeżlei chodzi o speedway był Tony Rickardsson. Gdy ja byłem mały, to on wówczas był najlepszy na świecie, bez wątpienia. Tony jest legendą tego sportu i podejrzewam, że nie tylko ja na nim się wzorowałem. Oprócz tego, to były czasy, gdy dobrze zaczynał radzić sobie Nicki Pedersen. Tak się składa, że pochodzimy z tego samego regionu w Danii, więc także osoba Nickiego odegrała w moim życiu istotną rolę.
Stawiasz sobie jak najwyższe cele już teraz, czy może podchodzisz do rozwoju swojej kariery ze spokojem, mierząc siły na zamiary?
Cóż, oczywiście, że stawiam sobie wysokie cele, jak większość sportowców. Jednak u mnie przypomina to drabinkę. Mam cel główny, a po drodze stawiam sobie mniejsze, które w przyszłości, mam nadzieję, że doprowadzą mnie wysoko.
Czy Twoja przyszłość w kontekście sezonu 2021 jest już całkowicie znana? Przewidujesz jakieś zmiany?
Tak, jest znana i nie ma żadnych niespodzianek. Zarówno w Danii, jak i w Polsce oraz Szwecji będę reprezentował te same kluby, co dotychczas. Dobrze się czuję, tak więc nie ma powodów do zmian.
Jaki zatem jest Twój cel indywidualny, jeżeli chodzi o nadchodzący sezon?
Przede wszystkim chciałbym podążać właściwą ścieżką, którą chyba udało mi się odnaleźć. Podjąłem szereg dobrych decyzji w tym roku i mam nadzieję, że one będą procentowały, a ja będę coraz lepszy. Jeżeli chodzi o cel indywidualny, chciałbym zakwalifikować się do cyklu Speedway European Championship. Jestem przekonany, że stać mnie na to, aby startować z najlepszymi i osiągać sukcesy. Wierzę, że mi się to uda.
Gdybyś mógł porównać żużel w Polsce oraz w Danii. Jakie różnice zauważasz?
Tych różnic jest całkiem sporo. Gołym okiem widać, że w Polsce jest większa presja, większe ciśnienie ze względu na niezliczoną liczbę fanów tej dyscypliny w waszym kraju, zainteresowanie mediów oraz oczywiście pieniądze. W Danii atmosfera jest „luźniejsza”, pod pewnym względem ta jazda jest przyjemniejsza ponieważ się nie spinasz. Ale coś za coś. W Danii również uwielbiam się ścigać, ponieważ to moja liga i mój kraj.
To poruszmy kwestię sponsoringu. Czy w Twojej ojczyźnie trudniej jest pozyskać sponsorów, nakłonić firmy do wejścia w żużel, aniżeli ma to miejsce w Polsce?
Wydaje mi się, że sporą rolę odgrywa pochodzenie oraz środowisko, w jakim się otaczasz. Ja akurat mam to szczęście, że pochodzę z regionu, w którym żużel jest słynny, przez całe życie reprezentuję jeden klub więc dostaję ogromne wsparcie ze strony lokalnego biznesu. To mi bardzo pomaga, ale domyślam się, że nie każdy powiedziałby to samo.
Gdzie dokładnie mieszkasz w Danii? Wciąż żyjesz z rodziną, czy może z narzeczoną?
Mieszkam w miejscowości Ejby. Tak jak wspomniałem, jest to zaledwie pięć kilometrów od Fjelsted. Mieszkam razem z moją mamą, a narzeczonej wciąż nie mam. Jestem singlem.
Kobiety, na co czekacie… W porządku, wracamy do pracy. Czy pieniądze, które uda Ci się zarobić w trakcie sezonu są wystarczające aby przetrwać zimę czy też musisz dodatkowo pracować?
Wystarcza mi to, co zarobię w trakcie sezonu. W zimie natomiast często odbywam spotkania związane ze sponsoringiem, organizujemy różne meetingi, staram się jak najlepiej żyć z osobami, które mi pomagają. Można powiedzieć, że to taka forma zimowej pracy.
W 2018 roku startowałeś w Poole w Anglii. Czego nauczyło Cię to doświadczenie?
Przede wszystkim nauczyło mnie to samodzielności. Byłem z dala od domu, bez mojego taty i mogłem liczyć tylko na siebie. Każdy wyścig tam to było zbieranie doświadczenia. Miałem okazję poznać angielskie tory, które wymagają szczególnej techniki jazdy. Na pewno warto było w kontekście rozwoju mojej kariery.
A czy starty w Anglii są opłacalne finansowo? Gra warta świeczki?
Cóż, jeżeli ścigasz się w najwyższej klasie rozgrywkowej to można powiedzieć, że tak, są opłacalne. Jeżeli jednak nie jesteś w stanie jeździć na najwyższym poziomie, wówczas zdecydowanie nie, trzeba dopłacać.
Wróćmy do Polski. Dlaczego zdecydowałeś się pozostać w eWinner 1. Lidze, skoro nie jest tajemnicą, że miałeś również oferty z PGE Ekstraligi?
Po prostu czułem, że tak będzie lepiej. Na zapleczu Ekstraligi dobrze spisywałem się przez pół roku, a to niewiele. Uważam, że decyzja o przejściu o krok wyżej mogłaby być przedwczesna. Potrzebuję jeszcze jednego roku jazdy w 1. Lidze, aby być pewnym, że jestem gotowy na PGE Ekstraligę. Przez ten czas nabiorę jeszcze więcej doświadczenia, podniosę poziom swojej jazdy. W skrócie, tak było rozsądniej moim zdaniem.
Twoim zdaniem, co jest najważniejsze, aby odnieść sukces w tej dyscyplinie? Nad którym aspektem należy szczególnie pracować?
Należy ciężko pracować, wyznaczać sobie cele i po dordze robić wszystko, aby je zrealizować. Przy tym przez cały czas trzeba być skupionym, ponieważ w żużlowym świecie rzeczy mogą zmieniać się z dnia na dzień, a twoje plany moga nagle legnąć w gruzach. Dodatkowo, w osiągnięciu sukcesu pomaga jak najlepsza praca zespołowa z własnym teamem, uporządkowane i stabilne życie prywatne oraz głowa wolna od problemów.
W takim razie opowiedz coś o swoim życiu prywatnym. Jakie masz hobby, poza oczywiście żużlem?
Jestem chłopakiem wielu zainteresowań (śmiech). Uwielbiam spędzać czas z przyjaciółmi, a moim hobby poza speedwayem jest kolarstwo, motocross oraz piłka nożna. Jestem wielkim fanem Manchesteru United!
A co najbardziej podoba Ci się w Polsce? A może jest coś, co Ci się nie podoba?
Cóż, podoba mi się tutaj wiele rzeczy. Ludzie są bardzo mili i życzliwi, jedzenie macie naprawdę świetne, pyszne. Generalnie to dobry kraj do przebywania i myślę, że doskonale tu pasuję.
I ostatnie pytanie. Czy nowoczesny żużel ma jakieś wady? Gdybyś mógł coś zmienić, poprawić, to co by to było?
Chyba tylko tyle, że potrzebujemy większej liczby żużlowców z całego świata. To jest największy problem jaki widzę. Jest kilka nacji, gdzie ta dyscyplina jest popularna, ale jest też wiele regionów, gdzie ludzie nie wiedzą nawet co oznacza słowo „Speedway”. Uważam, że powinna zostać założona jakaś organizacja, której zadaniem byłoby pozyskanie i namówienie większej ilości młodych chłopaków do jazdy na żużlu. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze, oprócz mnie na to wpadnie.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Ja również. Pozdrawiam polskich kibiców.
Rozmawiał SEBASTIAN SIREK
Tu się zgodzę, młodych Dunów przybywa z roku na rok i całkiem prawdopodobne, że za chwilę to oni będą rozdawać karty. Nasi niestety zostają w tyle.
Żużel. Wrócił po trzech miesiącach na tor. „Nie jestem zdenerwowany, wręcz przeciwnie”
Żużel. Mistrzowie zatrzymali Cierniaka! Menadżer chwali zawodnika
Żużel. Niemiec docenia współpracę z psychologiem. „To był dla mnie duży krok”
Żużel. W Lesznie są tym przerażeni! Będą pustki na trybunach?
Żużel. Promotor zadzwonił do niego… przy montowaniu routera. Teraz wygrywa z Janowskim!
Żużel. „PRAWIE JAK DERBY, czyli ŻUŻLOWE BOJE LESZNO – WROCŁAW” Część 3