Francis Gusts. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Francis Gusts to bez wątpienia jedno z największych odkryć sezonu 2020 w eWinner 1. Lidze Żużlowej. Urodzony w 2003 roku zawodnik przed ósmym starciem na zapleczu PGE Ekstraligi legitymuje się średnią 1,722 punktu na bieg i jest istotną postacią Lokomotivu Daugavpils. W wywiadzie żużlowiec z Rygi zdradził, że zawodnikiem stał się przez przypadek, wyjaśnił dlaczego tak późno dołączył do największego łotewskiego klubu oraz opowiedział o swoich pozażużlowych pasjach.

Masz świadomość, że w Polsce mówi się ostatnio o Tobie naprawdę sporo? W niemal wszystkich spotkaniach eWinner 1. Ligi imponowałeś do tej pory nie tylko szybkością, ale i bardzo rozważną jazdą.

Jestem pod ogromnym wrażeniem, że Polacy mnie znają i interesują się mną i moją kariera na żużlu. Nie spodziewałbym się też tego, że polska prasa będzie mną zainteresowana, ponieważ reprezentuję inny kraj i dopiero jakiś czas temu zacząłem jeździć na motocyklu 500 ccm.

Po 7. kolejkach jesteś drugim najlepszym juniorem w lidze, lepiej od Ciebie spisuje się tylko Mateusz Cierniak. Przed sezonem liczyłeś na to, że Twój wynik będzie tak imponujący?

Oczywiście, że nie. Głównie dlatego, że to mój pierwszy prawdziwy sezon w tej lidze oraz pierwszy sezon w drużynie Lokomotivu. Jednak po prostu wykonuje swoją pracę i wydaje się, że to działa.

Na liście pokonanych zawodników masz już Tobiasza Musielaka, Mateusza Cierniaka, Kaia Huckenbecka czy Andreasa Lyagera. Zwycięstwa z takimi żużlowcami napędzają Cię do dalszych sukcesów?

Myślę, że wszyscy ci zawodnicy są bardzo dobrzy i utalentowani. Dla każdego żużlowca są te gorsze i lepsze dni. Kiedy ich pokonałem, to byłem zaskoczony, ale też bardzo zadowolony. To oczywiście dodaje mi pewności i wzmacnia przeświadczenie, że mogę być na tym samym poziomie, co ci wszyscy zawodnicy.

Przed dwoma tygodniami, po serii porażek, w końcu udało Wam się odnieść zwycięstwo z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Twoim zdaniem ta wygrana może być kluczowa w kontekście utrzymania w rozgrywkach?

Ta wygrana dała nam raczej taką pewność siebie. Udowodniliśmy nią, że wcale nie jesteśmy tacy słabi. Możemy nadal walczyć o pozostanie w eWinner 1. Lidze.

Starciem z Polonią, ale także w meczach z innymi rywalami, znów pokazaliście, że uwielbiacie jeździć na swoim torze. Co sprawia, że stanowi on tak duże trudności dla rywali?

To prawda, wielu żużlowców mówi, że jest on bardzo specyficzny. Trudno jednak powiedzieć dlaczego tak się dzieje. Dla każdego zawodnika są tory, na których jeździ mu się lepiej bądź gorzej. Dla mnie jest to domowy tor i ja na nim czuję się bardzo dobrze.

Odejdźmy trochę od samych spotkań i porozmawiajmy o Twojej żużlowej historii. Jak to się stało, że zacząłeś jeździć na żużlu?

Zacząłem uprawiać żużel przypadkiem. Poszedłem na jeden z treningów w Rydze z kolegą, który chciał zostać żużlowcem. Wziąłem motocykl i po prostu pojechałem. Zaprezentowałem się całkiem dobrze i trener powiedział mi, że mogę zostać w klubie, który nazywa się Auseklis. Jak to czasami bywa, kolega porzucił żużel, a ja w tym zostałem. Muszę też szczerze powiedzieć, że motocykle zawsze były w moim domu. Pierwszy motocykl, który był jeszcze taką starszą maszyną z radzieckiej Łotwy naprawiłem z pomocą taty. Jeżdżę na motocyklach od piątego roku życia, więc na tym treningu wiedziałem jak się jeździ.

Mówisz, że z pierwszym motocyklem pomógł Ci tata. On również zachęcał się do startów?

Tak, muszę powiedzieć, że tata zawsze mnie zachęcał. Poświęcił dużo swojego czasu i pieniędzy, żebym osiągał takie wyniki. Moja mama zawsze była nie do końca przekonana do mojego hobby, ale teraz jest moją największą fanką. Bardzo im za to wszystko dziękuję, podobnie jak i całej mojej rodzinie.

Francis Gusts to nadzieja łotewskiego żużla. fot. Jarosław Pabijan

Na pewno szybko pojawili się jacyś idole. Kto jest Twoim wzorem żużlowca?

Czerpię inspirację od wielu zawodników, od każdego faceta, od którego mogę się czegoś nauczyć. Jeśli mam wymieniać nazwiska, to najpierw muszę wspomnieć jako idola mojego kolegę z drużyny Maksima Bogdanovsa, ponieważ dzieli się on ze mną swoim doświadczeniem. No i Bartosza Zmarzlika, bo w tej chwili jest najlepszy.

Co ciekawe, nie zacząłeś przygody z żużlem od Lokomotivu Daugavpils, a właśnie od jazdy w Rydze. Dlaczego tak długo czekałeś na zmianę klubu na ten największy na Łotwie?

Przede wszystkim dlatego, że jeździłem cały czas w kategorii 250 ccm. W Daugavpils nie są zainteresowani tak zwanymi „małymi żużlowcami”. Po zmianie kategorii natomiast Lokomotiv zaczął się mną interesować i dołączyłem do tej drużyny.

Szkolenie i jazda w Lokomotivie wygląda zupełnie inaczej niż w Rydze?

Nie widzę dużej różnicy przy porównywaniu Rygi z Daugavpils. W Daugavpils jest wielu żużlowców i większa konkurencja niż w Rydze. Tor w Daugavpils jest też trochę dłuższy. W Daugavpils jeździ mi się trochę lepiej niż w Rydze.

Opowiedz też trochę o tym, co robisz poza żużlem. Jakie są Twoje największe pasje oprócz ścigania?

Skończyłem szkołę muzyczną w klasie gitarowej. Lubię też śpiewać w moim chórze. W zimy z kolei jeżdżę na nartach górskich. Cały wolny czas poświęcam szkole, nauki też mam dużo.

W takim razie zapewne bardzo trudno znaleźć ci czas na trochę odpoczynku. Wróćmy jednak do żużla. Wraz z formą już pojawiły się głosy, że niedługo będą się interesować Tobą polskie kluby. Faktycznie ktoś z polskich lig dzwonił już do Ciebie z propozycjami?

Tutaj akurat nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo nikt z polskich klubów nie dzwonił z ofertami.

Pierwszą połowę sezonu przejechałeś znakomicie, ale czeka Cię jeszcze wiele startów. Co chciałbyś indywidualnie osiągnąć w drugiej połowie sezonu?

Przede wszystkim chciałbym pomóc mojej drużynie w zdobyciu jak największej liczby punktów. Byłbym szczęśliwy, gdybym zajmował też dobre miejsca w turniejach indywidualnych.

Czyli możemy liczyć, że w kolejnym sezonie Lokomotiv będzie ścigał się w eWinner 1. Lidze?

Taką mam nadzieję!

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA