Leon Madsen.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fair Play to z angielskiego tyle, co uczciwa gra. Jak ma się do żużlowej praktyki owo wzniosłe w swej wymowie określenie? Ano różnie. Znamy oczywiście wiele przypadków zachowań wspaniałych. Zawodnicy bezinteresownie przyznający się do faulu albo żużlowcy interweniujący skutecznie u arbitra, po niesłusznym wykluczeniu rywala. Szkoda jednak, że to margines, nie norma.

Świeżo wałkowana jest na wszelkie sposoby historia transferu Łaguty do Lublina. No cóż. Nie dogadał się w Rybniku, poszedł w świat. Kępa nie ma sobie nic do zarzucenia, ale jednocześnie pomstuje na Hancocka, który to miał uzgodnić wszystkie warunki w Lublinie i czmychnąć. Niedobry ten „Herbie”, za to jaki porządny „Griszka”, myślałby kto. Zbesztali kibice Grigorija w Częstochowie zupełnie niedawno, nazywając „złotówą” i rzucając banknoty, nie licząc litanii słów powszechnie uważanych za obelżywe. Zapomniał wół jak cielęciem był ?Przypomnę, zupełnie świeża rzecz, ale charakterystyczna. Idol i pupil Częstochowy Leon Madsen. Ledwie kilka sezonów temu dogadał warunki w Grudziądzu. Na tę okoliczność spisał list intencyjny. I co? I się wykpił. Dostał lepszą ofertę spod Jasnej Góry, więc nawet się nie namyślał, tylko… czmychnął grudziądzanom, spokojnym i pewnym swego. Potem już tylko „udowodnił”, że ów list intencyjny nie jest nic wart i mógł dumnie obwieścić, ile jest warte słowo, baaa, podpis Madsena.

Rok 1984 i nasza liga. Starcie Leszna w słabym wówczas Rzeszowie. Jednym i drugim wystarczy remis. Unii do mistrzostwa kraju, gospodarzom do utrzymania, bez konieczności startu w barażach. Po jedenastu biegach Byki prowadzą bardzo wyraźnie i wtedy przeżywają… nagły kryzys formy. Pozostałe wyścigi kończą się podwójnymi wygranymi Rzeszowa, mecz na remis i wszyscy szczęśliwi, oprócz GKSŻ, która później ten wynik zweryfikowała. Taki „żużlowy poker”, chciałoby się rzec.

Podobny klimacik. Grudziądz, rok 1996 i derby z Apatorem. Tor paskudny, ale sędzia Grodzki dopuścił do ścigania. Gospodarze zbliżają się na dwa oczka. Gospodarze walczący o ligowy byt, dodam. Nagle na wieżyczkę trafia dwóch umundurowanych funkcjonariuszy „wyższego sortu”. Zabierają ze sobą arbitra i stawiają przed obliczem swego szefa, komendanta wojewódzkiego. Ten jegomość w krótkich żołnierskich słowach wyjaśnia sędziemu, ile odsiadki grozi za spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi, informuje przy tym, że osobiście dopilnuje górnego wymiaru „nagrody” instruując przy tym, by rozjemca natychmiast mecz przerwał. Mecz zostaje przerwany, a wynik zaliczony. Wynik dla GKM-u niekorzystny, a punktów brakło w końcowym rozliczeniu do spokojnego utrzymania. Tych punktów.

Teraz trochę ze świata i nieco a propos Łaguty. Finał światowy w Bradford (1990). Na torze skuteczny Per Jonsson i nieobliczalny Shawn Moran z USA. Walka na całego. Ostatecznie obaj gromadzą po 13 oczek. Bieg dodatkowy, który wygrywa Szwed. Zdobywa tytuł. Po kilku dniach wybucha afera. Moran brał doping. FIM anuluje jego rezultat, ale jednocześnie nie przesuwa piętro wyżej rywali z trzeciego i czwartego miejsca, decydując o wykreśleniu srebrnego medalu z tabel – sprawiedliwe?

Wróćmy do siebie. Sezon 1983, mecz Opola z Gorzowem i wzorowe wręcz zachowanie Ryszarda Berezowskiego. Opolanin startował w ostatnim, decydującym wyścigu. Przed nim jednym oczkiem prowadzili goście. Po starcie euforia na trybunach. Prowadzi miejscowy idol Stach, przed niepokonanym dotąd Bogusławem Nowakiem i Berezowskim. Ostatni łuk, 4:2 daje wygraną gospodarzom. Niespodziewanie na ostatnim wirażu Berezowski nagle atakuje Nowaka. Po co…, trzecie miejsce daje przecież zwycięstwo opolanom w meczu. Atakuje i upada na prostej tuż przed metą. Leży, a obok niego przejeżdża wlokący się z tyłu Woźniak. Sędzia uznaje winnym upadku Nowaka i wyklucza go. Kolejarz odnosi zwycięstwo jednym punktem. Jednak po chwili, w poprzek toru, z parkingu biegnie na wieżyczkę sędziowską Jancarz, kapitan drużyny gości. Rozpoczęły się dyskusje. Sędzia wezwał do siebie opolan. Wszyscy czekali na ostateczną decyzję. Mijała godzina, stadion pełen kibiców. W końcu stało się, Kolejarz przegrał jednym oczkiem. Berezowski wywołany na wieżę przyznał się, że upadł bez kontaktu z Nowakiem. To się nazywa fair play. Niestety, zawodnik z Opola zginął potem w katastrofie lotniczej, mając zaledwie 24 lata.

Co jeszcze? Można by wiele. O Nickim pewnie brakło by książki. Tak o fair play, jak o często skandalicznym zachowaniu w parku maszyn i wobec chłopaków z teamu. Jemu jednak także przydarzył się „fuck odwrotny”, pokazany przez Maćka Janowskiego, w tamtym przypadku bez najmniejszej winy Duńczyka. A co z „Papą” Gollobem i jego słynnym „bardzo przeciętny zawodnik Boyce”, po tym jak Craig znokautował Tomka – też fair?

Niby według Newtona każdej akcji towarzyszy reakcja o tej samej sile, skierowana przeciwnie – to trzecia zasada dynamiki – ale czy musi obowiązywać na torze? Zauważcie jednak pewną prawidłowość. Im bardziej emocjonująca sytuacja, choćby najbardziej niesprawiedliwa… Im bardziej czujesz się w konkretnym momencie bezsilny… Im bardziej zawodnik, to „drań i bandyta”… Tym chętniej zapadają nam te obrazki w pamięć. To koloryt, a że dziś cierpi jeden zawodnik czy klub, jutro inny – pokażcie takiego, którego nigdy nie skrzywdzono, albo który sam nie krzywdził. O kant du…y zatem z tym całym fair play. Niech się tłuką, niech sobie podkładają świnie, niech kombinują ile wlezie – będzie się o co wściekać i będzie o czym pisać.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

4 komentarze on Fair play – pojęcie czysto teoretyczne
    Sebstis Valkovic
    6 Apr 2019
     11:57am

    W kontekście Leona Madsena to po podpisaniu listu intencyjnego z GKM Grudziądz poszedł za lepszymi warunkami do zespołu z Tarnowa a nie do Częstochowy 😉 No chyba, że przenieśli Jasną Górę 🙂

Skomentuj

4 komentarze on Fair play – pojęcie czysto teoretyczne
    Sebstis Valkovic
    6 Apr 2019
     11:57am

    W kontekście Leona Madsena to po podpisaniu listu intencyjnego z GKM Grudziądz poszedł za lepszymi warunkami do zespołu z Tarnowa a nie do Częstochowy 😉 No chyba, że przenieśli Jasną Górę 🙂

Skomentuj