Dwukrotny zdobywca DMP z Apatorem Toruń - Eugeniusz Miastkowski, fot. Marta Gajewski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Czterokrotny medalista drużynowych mistrzostw Polski, w tym dwukrotnie złoty. Były… kulturysta. Przez lata związany z Apatorem, choć z dwuletnią przerwą na początku kariery, kiedy startował w GKM. Po zawieszeniu skóry na wieszaku, szanowany biznesmen, ale z roczną przygodą trenerską w Grudziądzu, gdy pomagał przyjacielowi z toru – Wojciechowi Żabiałowiczowi, zajmując się młodzieżą Gołębi. W ubiegłorocznych derbach Pomorza ponownie wsiadł na motocykl, mimo słusznego wieku i… wagi. O sytuacji w MrGarden GKM i ekipie Aniołów rozmawiam z Eugeniuszem Miastkowskim.

Mamy w Grudziądzu zlepek indywidualności, a nie mamy drużyny. Jak im pomóc, by się podnieśli?

Słyszałem wypowiedź Pawlickiego o Pedersenie. Tak nie można. Nie można mówić: “Co to da, jeśli pogadamy”. Po to mamy tam trenerów żeby ćwiczyć jazdę w parze i żeby zawodnicy się dogadywali. W meczu powinno wystarczyć kiwnięcie głową i wszystko powinno być jasne. Jeśli para wyskoczy ze startu, to nie ma prawa nikt przejść. Tylko oczy wkoło głowy i do przodu. Trochę tego doświadczyłem, więc wiem co mówię. Muszą się chłopaki dogadać. Nie mogą żyć jak pies z kotem. Indywidualne podejście nic nie da. Jeden drugiemu musi pomóc, podpowiedzieć. Wtedy jest drużyna. To nie są zawody indywidualne, to liga. I tu widzę dużą rolę dla Kempesa i Kostka. Obserwuję te spotkania, bo nadal interesuje się żużlem i nie widzę tam współpracy, takiej werwy. Nie ma w nich sportowej złości. Złość jest wtedy, gdy przegrają. A to nie tak. Złość, ta mobilizująca, musi być przed startem. Jadę, wygrywam i nie ma, że to tamto. 

Dobrze, ale Nickiemu to chyba nie trzeba kłaść do głowy pewności siebie?

W porządku, tylko kiedy jeden, drugi start nie wyjdzie, wtedy jedzie każdy sobie. Tak się niczego nie osiągnie. Przed startem trzeba ułożyć sobie bieg. Sam tak robiłem. Rozgrywałem bieg przed startem. Analizowałem. Rozmawiałem z partnerem. Dogadywaliśmy różne warianty. W GKM nie wiem czy to robią. 

Kempes doskonale robił to w parze z Jarkiem Skarżyńskim, a teraz nie potrafi przekazać tej wiedzy, czy zawodnicy nie chcą go słuchać?

Nie wiem co się tam dzieje. Nie jestem tak blisko. Wiem natomiast, że bez dogadania się ze sobą nic dobrego nie wyniknie. W tej chwili widzę, że tam każdy sobie rzepkę skrobie. To nie jest dobre. Tu jest duża rola trenerów, ale też porozumienia ze sprzętem. Jeśli motocykl nie jedzie, nie ma wyniku, zaczyna się frustracja, a stąd prosta droga do problemów w zespole. 

Tor po przebudowie nie był ostatnio atutem grudziądzan…

Zgadza się. Żeby był wynik i bardziej widowiskowy żużel, to moim zdaniem, nie może być beton. Musi być pod kołem, delikatnie, a wtedy nawet jeśli popełnisz błąd na starcie, możesz to poprawić w polu. Tory współcześnie są za twarde. Nie muszą być przyczepne, jak kiedyś to się robiło, ale ten grys musi być na wierzchu, lekko wilgotny, żeby było o co oprzeć koło, od czego się odepchnąć. Grudziądz po paru biegach jeździł pod płotem. Tam się odsypywało i tam było o co koło oprzeć. Trzeba do tego wrócić. Jeżeli tego nie zrobimy, to będzie jazda gęsiego. Jeden błąd pod taśmą i po tobie. To nie jest walka. Tu nie ma widowiska. I nie ma wyniku. Kiedy wszyscy będą mieli coś pod kołem, to już tylko technika jest ważna. Do techniki Nickiego nie można się przyczepić, ale tor musi być do walki. Mimo komisarza można zrobić bezpieczny, nawilżony i lekko ryśnięty tor. Nie mówię o rynnach, ale płot musi jechać. Tor jest do walki i każdy błąd można poprawić z trasy. 

Sporo się zmieniło od Twoich czasów?

Moc wzrosła. Jeździłem na podobnym sprzęcie w ubiegłorocznych derbach oldbojów. Powiem ci, że kiedyś gaz trzeba było trzymać jak w aptece. Szczególnie na twardej nawierzchni, niemal kropelka po kropelce. Teraz jedzie się łatwo. Mimo, że sprzęt jest mocniejszy. Próbowałem i może nie wyszło jak chciałem, jak kiedyś, ale posmakowałem współczesnego motocykla. Nic tylko jechać. Trochę kondychy i jechać. Jest łatwiej niż kiedyś. 

A nie miałeś problemów z… limiterami. Silnik wchodził na obroty i pod ciężarem umierał…

(śmiech) Nie, tak źle nie było. Szedł dalej. Teraz jest mnóstwo niuansów w tym sprzęcie. Nie tylko dysze, zębatki, ale niektórzy mierzą temperaturę powietrza, wilgotność. Jest tyle tych, za przeproszeniem, dupereli. Ale i tak na koniec każdy musi czuć motocykl. Nie wiem ile jeszcze żużla w żużlu, a ile cyrku i biznesu. Ostatnio rozmawiałem z Rysiem Kowalskim. I on mi mówi, że pracuje nad tym, żeby zwiększyć moc o pół konia. Zapytałem po co mu to, a on odparł, że to dużo. I pewnie ma rację. Czym silnik mocniejszy, tym lepszy, ale do tego musi jeszcze być jak guma, elastyczny. Kiedyś więcej szukało się prędkości w manetce, teraz trzeba trzymać gaz, pełen pędzel i do przodu, więc i te pół konia ma znaczenie. 

Najkrótsza recepta na sukces GKM?

Dogadać się w parkingu, potem realizować na torze, no i jazda parą, bo bez tego to można… wiesz co zrobić. 

To teraz pora na Toruń. Idą jak burza…

Prawdę mówiąc liczyłem na to. Pozornie 1 liga nie różni się od Ekstraligi. Ale już patrząc od środka, nie chcę powiedzieć, że dzieli je przepaść, ale różnica jest widoczna. Gdyby obecny skład Torunia nie dał wyniku w tej lidze, to nie wiem czym by to tłumaczono. Za dużo przecież się nie zmieniło. Jeżdżą Holderowie, wrócił Miedziak. 

No i nie ma młodzieży, z której Apator przez lata słynął…

Tu się zgadzam. Niby Ząbik szkoli tych młodych, ale jakoś ich nie widać. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Być może nie ma z czego przebierać. Za moich czasów na nabór przychodziło 40-stu chłopaków, a zostawało do licencji trzech. Teraz jak słyszę, że przychodzi pięciu i trzeba na nich chuchać, to żałość bierze. Faktycznie tu nie ma z czego wybrać. I pytają ile zarobią, a jeszcze nie zaczęli jeździć. To też jest podejście, dla mnie, niesportowe. Zmienił się ten żużel. Chłopacy jacyś mięksi, charaktery nie takie. Nie umiem tego ugryźć. Byłem w zeszłym roku w Apatorze. Rozmawiałem z jednym z mechaników, który mówił, że jest tych trzech, czy pięciu a pieścić się z nimi trzeba jak z jajeczkiem. Z takich żużlowca już nie będzie. Rodzice też nie podchodzą należycie. Duże wymagania, a od siebie nic. Chcesz coś zrobić, chcesz coś osiągnąć w życiu, musisz o to walczyć, innej drogi nie ma. W sporcie też nie ma zlituj. Zbyt twardy kawałek chleba, a żużel to nie szachy.

Obecnie tylko bawisz wnuki?

A nie, na emeryturce jeszcze nie jestem. Wciąż prowadzę firmę. Ale powiem ci, czasem jeszcze korci, żeby wsiąść i pojeździć. Byłem na derbach retro, spróbowałem i starego sprzętu i tego najnowszego. Różnica jest kolosalna, ale na współczesnym jedzie się łatwiej. Trochę kondycji, pomyślunku i można się bawić. 

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na stadionach…

Również dziękuję i wszystkiego dobrego dla GKM-u, bo mnie wkurzają jak przegrywają, ale obiecałem sobie, że nie będę klął (śmiech). Wszystkiego najlepszego także dla kibiców w całej Polsce.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI