fot. Unia Tarnów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ernest Koza był bohaterem dość niespodziewanego transferu w Nice 1. Lidze Żużlowej. Wychowanek Unii Tarnów powrócił na stare śmieci, by zastąpić w składzie kontuzjowanego Artura Mroczkę. Przy okazji ligowego meczu z PGG ROW-em Rybnik zawodnik opowiedział nam o swoich odczuciach związanych ze zmianą barw.

– Cieszę się bardzo, że wróciłem tutaj do klubu. Na pewno mogłem to zrobić wcześniej, po tym jak Stal Rzeszów upadła. Ale ja wybrałem wtedy klub z Opola, bo myślałem, że to będzie dla mnie lepsza droga, łatwiejsza ścieżka rozwoju. Okazało się, że jednak tak nie było. Popełniłem błąd. Więc całe szczęście, że udało mi się tutaj wrócić. Chciałem bardzo podziękować panu Józefowi Guzemu, który sfinalizował ten transfer wraz z prezesem Unii Tarnów, panem Łukaszem Sadym. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, że dostałem szansę powrotu i możliwość ponownego reprezentowania barw Unii.

Teraz przed Kozą i całym zespołem mecz z łódzkim Orłem za sześć dni. To czas, który wychowanek Unii będzie mógł poświęcić na zgranie się z kolegami, a przede wszystkim dogranie spraw sprzętowych. W meczu z PGG ROW-em jechał w kratkę. Wygrał zdecydowanie pierwszy wyścig, by następny zakończyć z defektem. W swoim trzecim biegu ustąpił pola jedynie Kacprowi Worynie, a swoje starty zakończył z zerem w biegu numer 11. Wypada mieć nadzieję, że w dobrze sobie znanym „Jaskółczym Gnieździe” pokaże pełnię swoich możliwości.

MATEUSZ ŚLĘCZKA