Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Syn Gerda Rissa, Erik, był najmłodszym zawodnikiem w historii, który wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata na długim torze. Sztuki tej dokonał w wieku lat 19. Ostatnie sezony nie są dla niego najlepsze, lecz Erik wierzy, że będzie jeszcze o nim głośno w klasycznej odmianie żużla.

– Jeśli chodzi o moje plany odnośnie rozwoju, na pewno szyki pokrzyżowała mi kontuzja odniesiona na początku sezonu. To tak naprawdę był mój pierwszy poważniejszy uraz. Przemyślałem sobie wszystko i w lidze angielskiej postanowiłem ścigać się dla King’s Lynn. W Glasgow wszystko jest fajnie, ale też muszę patrzeć na koszty, jakie generują moje występy. Kolejne starty to kolejne wydatki – mówi Riss na łamach Speedway Star. 

Syn Gerda Rissa nie ukrywa również, że zbyt mocno przeżywa swoje niepowodzenia na torze.

– Być może oddziałuje tu moja niemiecka mentalność. Na pewno, jeśli pojadę nie tak jak sobie życzyłem, to długo o tym rozmyślam. Kilkanaście bezsennych nocy z tego powodu już za mną. Myślę wtedy długo, co było przyczyną niepowodzenia. Jeśli znajdę przyczynę, myślę wtedy jak ją naprawić, a jak znajduję rozwiązanie, czuję się już wewnętrznie zdecydowanie spokojniejszy. Jeśli z kolei mam za sobą dobre zawody, to o nich nie myślę, tylko skupiam się mentalnie na kolejnych, które przed mną. Ja też sam na sobie buduję presję przed zawodami i wiem, że nie jest to dobre. Ostatnio pracowanie nad tym zaczyna przynosić efekty – kontynuuje Riss. 

36 lat temu Niemiec Egon Muller wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata w klasycznej odmianie żużla. Pięć lat temu w Grand Prix Nowej Zelandii wygrał Martin Smoliński. Kiedy takie sukcesy staną się udziałem Erika Rissa?

– Czuję, że w żużlu klasycznym robię systematyczne postępy. Oczywiście to nie jest tak jak na długim torze, że tam wszedłem i od razy wywalczyłem tytuł mistrza świata. Tu trzeba więcej cierpliwości, pracy i być może odrobiny szczęścia. W pełni akceptuję to, że w tej odmianie speedwaya droga po najwyższe cele jest zdecydowanie dłuższa. Jako sportowiec marzę, aby być kiedyś najlepszym zawodnikiem. Na pewno potrzeba mi do tego startów w Szwecji i Polsce. Tam spotykasz się z najlepszymi i to najlepszy poligon do podnoszenia umiejętności. Jestem sam w sobie wystarczająco zdeterminowany, aby kiedyś być w końcu najlepszym – kończy Riss. 

Okazję do zmierzenia się z najlepszymi będzie miał Riss już niedługo. Wraz z Martinem Smoliskim będzie bowiem reprezentował Niemcy podczas zawodów finałowych Speedway of Nations w Togliatti.