Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Emil Sajfutdinow, Artem Łaguta i Gleb Czugunow przejdą do historii jako triumfatorzy pierwszej edycji Speedway of Nations, która miała swój finał we Wrocławiu. Rosjanie w pokonanym polu pozostawili m.in. reprezentacje Wielkiej Brytanii, Polski, Szwecji i Danii. Co ciekawe, zawodnicy nie mieli żadnego wsparcia z federacji, a mimo to okazali się najlepsi. Sfrustrowany całą sytuacją Emil Sajfutdinow wysłał nawet list do samego Władmira Putina.

– W Rosji działa to, jak działa. Otrzymałem od prezydenta odpowiedź na mój list. Pogratulował sukcesu, a korespondencję przekierowano do ministerstwa sportu. Tam z kolei wysłali nas z powrotem do federacji. I tyle z tego było. Zamknięte koło. Z federacji już żadna odpowiedź, niestety, nie nadeszła. I to jest właśnie nasz problem. Próbowałem rozpocząć rozmowy, ale działaczom chyba bardziej zależy na motocrossie. Trochę to smutne, że rodzima federacja nawet nam nie pogratulowała. Podejście do żużla powinno się u nas zmienić – mówi na łamach brytyjskiego Speedway Star zawodnik.

W wielu krajach normą jest wspieranie dyscyplin, w których zawodnicy odnoszą sukcesy.

– W Rosji ktoś z ważnych ludzi musiałby pokochać żużel. Wtedy byłaby szansa na zmianę. Gdyby to był prezydent Putin czy minister sportu, sytuacja byłaby diametralnie inna. Jestem o tym przekonany – kontynuuje zawodnik.

Już tego lata na stadionie im. Anatola Stepanowa w Togliatti zostanie rozegrany finał Speedway of Nations, w którym Rosjanie, na swoim terenie, będą bronić wywalczonego przed rokiem tytułu. Sam zawodnik nie może się już doczekać udziału w imprezie. Tak wielkiej w jego kraju jeszcze nie było.

– Myślę, że mamy szansę, aby znów wygrać te zawody. Pojedziemy u siebie. Ten tor bardzo lubię, choć trzeba na nim dysponować szybkim startem. Mam nadzieję, że ewentualna wygrana w Rosji może coś zmieni w podejściu władz do żużla. Jednego można być pewnym. Przez dwa dni stadion będzie pełny, a najsilniejsza stawka gwarantuje emocje – podsumowuje zawodnik Fogo Unii Leszno.

Nie jest wykluczone, że sukces finału Speedway of Nations otworzy drogę do organizacji turnieju Grand Prix w Rosji.

– Jeśli dostalibyśmy jakieś wsparcie polityczne, to bez wątpienia jest to możliwe. Wielkie miasta, Moskwa czy Petersburg, gdzie można zorganizować Grand Prix, na pewno pomogłyby spopularyzować żużel w Rosji. Przyznam, że osobiście nie lubię polityki. Ja mam swoją pracę do wykonania na torze, a lobbingiem powinni zająć się inni – dodaje Sajfutdinow.

Dodajmy, że zawodnik wrócił już do Polski i w Bydgoszczy szykuje się do kolejnego sezonu.

– Nie wiem, co będę robił w przyszłości, ani nie wiem, kiedy dobiegnie końca moja kariera. Może po jej zakończeniu zacznę kiedyś robić coś, aby propagować żużel w Rosji. Na razie myślę o sezonie 2019. Chcę w lutym pojechać do Hiszpanii i trenować na motocrossie. Tam jest już dobra pogoda i można jeździć – mówi zawodnik.

Dwukrotny mistrz świata juniorów nie ukrywa, że jego marzeniem jest wciąż wywalczenie tytułu mistrza świata.

– Kiedy patrzę wstecz, myślę, że wywierałem na siebie niepotrzebnie dużą presję. Tak było w ubiegłym sezonie, kiedy celem było wywalczenie tytułu mistrza świata. Pod koniec ubiegłego sezonu robiłem testy i mam nadzieję, że dobrze wejdę w sezon 2019. Taki mam teraz cel. Wiem, że potrafię się ścigać i jeśli tylko sprzęt będzie odpowiednio szybki, to powinno być w porządku. Co do silników, pracuję z Peterem Johnsem oraz Ashleyem Hollowayem. Jan Andersson się wycofał, więc mam tylko te dwie opcje. Jeśli podejdziemy na luzie i bez nie wiadomo jakich oczekiwań, jestem optymistą, jeśli chodzi o nadchodzący sezon – podkreśla 29-latek.

Niektórzy twierdzą, że gdyby Rosjanin częściej pojawiał się na torze, jego dyspozycja byłaby lepsza.

– Wiem, co jest dla mnie najlepsze. Nie ma najmniejszego sensu startować tak często, aby w połowie sezonu odczuwać już zmęczenie. Chcę częściej być w domu, spędzać czas z rodziną, chodzić na siłownię albo w inny sposób pracować nad formą. Wiem, co mi służy – kończy Sajfutdinow na łamach angielskiego czasopisma.

ŁUKASZ MALAKA