Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od pewnego czasu nastała moda na zaglądanie osobom i instytucjom obcym, acz publicznym, w kieszenie. Obowiązek ujawniania majątku mają politycy, choć przez kilka lat ćwiczeń nabyli praktycznej umiejętności chowania co cenniejszych fantów po kątach, a ściślej po krewnych i znajomych królika.

Zatem publiczność i tak nie zna prawdziwego stopnia majętności polityka, co tymże akurat nie wadzi. Niektórzy lokują fundusze w luksusowych gadżetach, jak choćby okrzyczany zewsząd, zegarmistrz Nowak, który po tym jak czmychnął był na Ukrainę, tamże znowu umoczył. Inni kupują byłym żonom domy, jachty i avionetki, że o wypasionych furach nie wspomnę. Podobne obowiązki informacyjne w zakresie finansów nałożono na, niektóre, instytucje publiczne, inne zaś, firmy globalne, czy spółki prawa handlowego, z własnej, nieprzymuszonej woli publikują sprawozdania finansowe, traktując ową transparentność jako element dbałości o wizerunek. Skoro nikt mnie nie zmusza, a to czynię, znaczy nie mam nic do ukrycia, to rozumowanie szefów tych przedsiębiorstw. Z wiarygodnością przedstawianych informacji bywa różnie, jednak dobra zasada dla jednych, męczący obowiązek dla innych, wciąż funkcjonuje i zdaje się rozwijać.

Ekstraliga S.A. wciąż owej modzie ulec nie zamierza. Szkoda. Zrazu dodam, że nie interesuje mnie szczególnie ile zarobił imć Kowalski, zawodnik, z tego czy innego tytułu. Chciałbym jednak znać bilans dochodów i wydatków spółki. Najlepiej ze szczegółowym możliwie podziałem, na źródła przychodów i wypunktowaniem obciążeń. Tak byłoby uczciwiej, szczególnie wobec kibiców. Nie muszę wiedzieć, czy prezes Stępniewski pełni swą funkcję z pasji i miłości, zupełnie za free, czy otrzymuje i jak wysokie uposażenie. Nie zamierzam takoż wprowadzać w żużlu ustawy kominowej. Jednak jaki procent dochodów i jakież to kwoty trafiają, ze sprzedaży powierzchni reklamowych, odebranych zawodnikom, na potrzeby żużlowego narybku – tego chętnie się dowiem. Bez szczególnych zabiegów. Bez składania wniosku z głębokim uzasadnieniem i pięcioma zdjęciami i bez obawy o kiepską opinię o sobie tego, czy innego dygnitarza, która cały wkład pracy mogłaby zniweczyć. Chciałbym wejść po prostu na stronę spółki i tam wszystko sobie w dostępnej formie prześledzić i przeanalizować. To ile na ten narybek i na co, no i jak to się ma do wydatków na fundusz wynagrodzeń na ten przykład? Tego nie wiadomo. Po co komu taka ogólnie dostępna wiedza? Choćby po to, by uniknąć afer, jak ta ostatnio najbardziej znana, z organizacją mistrzostw świata w siatkówce.

Rozumiem, że wygodniej siedzieć cichutko, jak mysz pod miotłą i coś tam sobie tworzyć. Bez presji i publicznej kontroli. Skoro jednak można głośno się chwalić wysokością podpisanego kontraktu z jednym, czy drugim sponsorem, to wypadałoby także przedstawić szczegółowe dane o sposobie zagospodarowania uzyskanych kwot. Ja chciałbym wiedzieć na ten przykład, ile tych pieniędzy zostaje w żużlu. Dokładnie w sporcie, nie w kieszeniach wszelkich kolegów, pełniących daleko nieoczywiste, wydumane funkcje. Kiedy już się to stanie, a informacje staną się dostępne, publiczność sama oceni, na ile roztropne i uzasadnione jest postępowanie szefów spółki, a na ile… niekoniecznie.

Zawodników pozbawiamy potencjalnych dochodów, zabierając im gros powierzchni reklamowych. W porządku. Oni przytuliliby owe srebrniki i ucieszyli się wzrostem dochodów dla siebie. Skąd jednak pewność, że Ekstraliga S.A. wydaje środki mądrze i perspektywicznie, a nie zasila kieszenie „wtajemniczonych”? Ja nie mam takiej pewności, bo nie mam takiej wiedzy. Nie posiadam jej zaś, bowiem nikt się nią nie dzieli. Skoro więc, z jakiegoś powodu, spółka zarządzająca rozgrywkami unika rozpowszechniania informacji o swych sukcesach, takoż finansowych, nie chwaląc się przy tym publicznie roztropnością działania, to pewnie może mieć coś do ukrycia.

Ekstraliga S.A. parafuje umowy sponsorskie, organizuje wystawne gale, zbiera opłaty z kar chociażby, a jednocześnie unika jak ognia puszczenia w eter, choćby szczątkowej informacji z nazwijmy to, audytu finansowego. Czynienie z tego niedostępnej tajemnicy i tematu tabu tylko wzmaga spekulacje. Kogo lub czego zarząd spółki tak się obawia? Co ma do ukrycia? No i samo ewentualne oświadczenie, choćby zewnętrznego audytora, o tym, że cyferki się zgadzały, niczego de facto nie rozwiązuje i niczego nie przesądza. Cenzor ów nie ocenia bowiem sensowności wydatków, a jedynie ich zgodność z prawem oraz, najogólniej, bilans przychodów do rozchodów. Cóż więc wadzi pokazać światu, jak owym majątkiem zarządzający rozgrywkami dysponują?

A jeśli okaże się, że spółka z zarobionych 10 złotych, aż 5 przeznaczyła na fundusz wynagrodzeń firmy, zaś pozostałych 5 na organizację gal i innych eventów, to już sprawdzającego audytora nie dotyczy. Jeśli tylko miała narzędzia prawne, by tak uczynić, to sprawozdanie zostanie zatwierdzone, bowiem recenzenta nie interesują przesłanki i zasadność wydatkowania poszczególnych kwot. Po to chciałbym wiedzieć ile, na co i dlaczego aż tyle tu, tak niewiele tam, a na inny cel w ogóle. Mam nieodpartą wolę przyjrzeć się zasadom i proporcjom. Ile środków poszło na pensje, ile na, nazwijmy to ogólnie, budowanie wizerunku spółki, a jaka część trafia do klubów, ze szczególnym uwzględnieniem poczynań szkoleniowych tychże.

Chętnie dowiem się także, czy i jakie kwoty, przy tym jakiż to odsetek budżetu, przeznaczono na nagrody, a jaka część została spożytkowana na pomoc byłym, obecnie kontuzjowanym, zawodnikom. Mógłbym się tu długo rozwijać nad potrzebami i możliwościami, ale nie w tym rzecz. Mając jasny obraz, wypunktowany, czytelny bilans, byłbym i mądrzejszy i spokojniejszy, jak się domyślam. Konkretnych kwot z kontraktów sponsorskich tej, czy innej firmy, jeżeli zastrzegła tajemnicę, nie muszę znać, choć byłaby to wiedza interesująca, lecz już łączną sumę wpływów z takich źródeł, zapisaną w pozycji na przykład ” kontrakty reklamowe”, czy też „umowy sponsorskie”, chciałbym i myślę, że powinienem znać, bo to przecież nie tajemnica. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi – prawda? Chciałbym mieć możliwość porównywania skuteczności poczynań włodarzy ligi w kolejnych latach działania. Chciałbym porównać budżety i wydatkowanie kwot z innymi związkami i spółkami prowadzącymi rozgrywki w konkurencyjnych dyscyplinach. To jak mości dygnitarze – pomożecie? Wszak „vox populi, vox dei”.

No i jeszcze na koniec. Z wielką ciekawością przeczytałbym, jakiż to procent budżetu zarządcy stanowią, tak radośnie nakładane na zawodników kary, niemal za to tylko, że odważyli się oddychać. No i jak to jest z ich ściągalnością, bo nałożyć daninę, to jedno, a wyegzekwować zapłatę, to drugie i zwykle znacznie trudniejsze.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI