Łukasz Malaka i Egon Muller.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niemiec Egon Müller to barwna postać światowego żużla. Mistrz świata z 1983 roku do dziś jest aktywny jako tuner oraz konferansjer. O tym, jak postrzega obecne wydarzenia związane z pandemią spowodowaną koronawirusem w krótkiej rozmowie poniżej. 

Egon, jak odbierasz całą tę sytuację z koronawirusem?

Powiem tyle, że mimo mojego pozytywnego podejścia do życia odbieram ją bardzo negatywnie. Tak naprawdę sytuacja w moim odczuciu jest bardzo, ale to bardzo poważna. Wszyscy widzimy, co się dzieje. Nikt do końca nie wie, co może nas wszystkich czekać i jakie to będzie miało skutki zdrowotne i gospodarcze. Jedno jest pewne, jeśli się w ogóle z tym uporamy, to i tak wszystko będzie pogrążone w kryzysie na długie lata.

Brzmi to wszystko niezbyt optymistycznie…

Taka, niestety, jest prawda, a ja zawsze mówię jak jest. Wiesz, pozytyw może być jeden. To jest moment do refleksji dla nas wszystkich nad ulotnością życia. Do tej pory wszyscy żyli tak, jak gdyby nigdy nie mieli umrzeć, a teraz w bardzo krótkim czasie dotarło do nas, że przyszedł czas, w którym nie mamy kontroli nad tym, co się dzieje i zaczynamy sobie zdawać sprawę, co jest w życiu najważniejsze. Może to taka nauczka. Nie wiem. 

Egon Müller z silnikiem GM – Jessup

Przejdźmy do żużla. Będzie kryzys i bankructwa klubów czy zawodników?

To jest retoryczne pytanie, bo jesteś mądrym facetem. Oczywiście, że będą. To już żadna tajemnica. Posłuchaj, my, mimo sympatii do żużla, musimy myśleć logicznie. Kogo interesuje nawet nie żużel, ale cały sport w momencie, gdy dzieją się takie tragedie. Tu się wszyscy martwią jak sobie poradzi służba zdrowia, duże firmy, czy cała gospodarka w Europie, a nie czy ktoś będzie kopał piłkę bądź pojedzie na motocyklu. Z żużla odpłyną, prędzej czy później, sponsorzy, bo dla nich egzystencja firm będzie ważniejsza. A co z zawodnikami? Mają pecha i tyle. Zainwestowali w sprzęt, a nie będą zarabiali. Gdzie złożą zażalenie? Nigdzie. Bo też nikt im nie pomoże. Takie są po prostu w tej chwili realia całej sprawy. Część z nich pewnie też zrozumie, że nie są jakimiś gwiazdami, a ludźmi i nagle będą mieli zwykłe ludzkie problemy. To może być nauka pokory dla wielu, nie tylko zawodników. 

Na Twoją aktywność zawodową, z tego co mi wiadomo, kryzys też już wpłynął?

Pewnie, że tak. Doskonale wiesz, że pracuję jako konferansjer na różnego rodzaju eventach. Zawsze miałem zapełniony kalendarz. Teraz tylko siedzę i przekreślam. Do tej pory odpadły mi 22 imprezy – każda to minimum kilkaset euro. Także już mnie to dotknęło. Mam jednak rentę i oczywiście dam radę. Nie narzekam. Martwię się, co będzie dalej ze światem jaki znaliśmy do tej pory. 

Tradycyjne pytanie w ostatnich dniach – żużel wystartuje w tym roku?

Nie wiem jak ci to powiedzieć, aby źle to nie zabrzmiało. Jako były zawodnik wierzę i tli się we mnie nadzieja, że tak. Jako myślący człowiek odpowiem – żużel, jeśli wystartuje w przyszłym roku, to będzie fajnie. Nie widzę w obecnej chwili jakiejkolwiek przestrzeni do tego, aby gdziekolwiek w tym roku zawarczały motocykle. My jeszcze nie wiemy jak to się rozwinie po świecie, więc nie ma co myśleć o żużlu. Taka jest po prostu prawda. Tu trzeba się modlić, aby to miało dla nas, ludzi, jak najmniejsze skutki. Myślenie o żużlu w świetle wypadków i zdarzeń jest lekko irracjonalne. Wybacz. 

Dziękuję za rozmowę. Zdrowia życzę .

Ja również. Pozdrawiam wszystkich kibiców. Trzymajcie się zdrowo i siedźcie w domach.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA