Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziś mija 36 lat od momentu, kiedy to Egon Müller zdobył jedyny do tej pory złoty medal dla Niemiec w indywidualnych mistrzostwach świata. Pamiętny finał w 1983 roku rozegrano na torze w Norden. Do dziś głośno spekuluje się, że tytuł mistrza świata trafił do Egona przypadkowo. Dla wielu fanów speedwaya z Niemiec tym, który miał wygrać w Norden był wówczas rywal Müllera – Karl Maier. Warto przypomnieć, że obaj zawodnicy nie darzyli się szczególną sympatią. 

– Po latach mogę powiedzieć tyle, że dla mnie wtedy, tak naprawdę, wcale nie był najważniejszy klasyczny żużel. Ścigałem się w innych jego odmianach. Może i wielu na mnie liczyło, ale ja chyba sam nie byłem gotowy na wywalczenie tytułu. Tor w Norden mi nie pasował do końca. Müller z jego mechanikiem kupę czasu poświęcili na przygotowanie się do finału. Ja tam trenowałem raz, tydzień przed finałem. Na treningu tor był bardzo twardy, prawie ślizgawka. W nocy wylano dużo wody, tor się zmienił i Müller to wykorzystał – wspomina Karl Maier. 

Inaczej patrzy na finał w Norden jego główny bohater, Egon Müller.

– Tor był dla wszystkich jednakowy. Oczywiście, że po treningu on się zmienił. Zrobił się zdecydowanie luźny. Jednak to ja byłem jedynym zawodnikiem, który późnym wieczorem chodził po torze ze śrubokrętem i sprawdzał jak dokładnie w danych miejscach wygląda, aby jak najlepiej się do niego spasować. Wszystko zapisywałem w zeszycie, który mam do dziś. Te historie znam, że wygrałem przypadkiem, tor zbudowano dla mnie i tak dalej. Szkoda, że w kółko się o tym mówi, a najlepsi wówczas zawodnicy jak Sanders, Nielsen czy Gundersen długo nie mogli się pogodzić z faktem, że byłem najlepszy. Tor był dla wszystkich ten sam. Jedni umieli go czytać, inni nie – podsumowuje Egon Müller.