Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tegoroczne, wyjątkowe z wielu powodów zmagania o tytuł najlepszego żużlowca w Europie zwyciężył Robert Lambert. Za plecami Brytyjczyka znaleźli się Leon Madsen i Grigorij Łaguta, którzy zamienili się miejscami na podium w porównaniu do ubiegłorocznej edycji imprezy. Sprawdziliśmy, jak poradzili sobie wszyscy uczestnicy lipcowych zmagań na polskich torach, podsumowując trzymający w napięciu do samego końca cykl.

Robert Lambert i Leon Madsen całkowicie zdominowali tegoroczny Tauron SEC. Brytyjczyk z Duńczykiem zgarnęli wszystkie statuetki dla najlepszego zawodnika poszczególnych rund oraz obsadzili pierwsze dwa stopnie na podium całego mistrzowskiego cyklu. Z pewnością Madsen musi czuć spory niedosyt po ostatecznej porażce trzema punktami. Kapitan Eltrox Włókniarza Częstochowa wydawał się być na autostradzie do złota po trzech rundach, lecz kluczowe okazały się zmagania w Gnieźnie. To właśnie tam Madsen roztrwonił mozolnie budowaną przewagę i z sześciu punktów zaliczki pojawiły się dwa punkty straty. Przed ostatnią rundą w Toruniu Duńczyk nadal miał wszystko w swoich rękach. Wszyscy pamiętamy jego heroiczną pogoń za Bartoszem Zmarzlikiem w ubiegłorocznym finale Speedway Grand Prix, kiedy to zdobył on komplet 21 punktów, jednak tym razem Madsen nie był aż tak skuteczny. 13 punktów to wciąż godny pochwały rezultat, ale ostatecznie goniony Lambert okazał się być lepszy także i w tych zawodach.

Leon Madsen. Foto: Jarosław Pabijan, Speedway Euro Championship

Co do samego triumfatora, należą mu się wyłącznie słowa pochwały. Lambertowi udało się przełożyć imponującą formę z PGE Ekstraligi na zawody indywidualne. Już w 2018 roku Brytyjczyk pokazywał w Speedway Euro Championship, że potrafi się odnaleźć w tych zmaganiach. Tamten sezon ukończył na najniższym stopniu podium w klasyfikacji generalnej, m.in. wygrywając zawody w Guestrow. Kolejny rok był w jego wykonaniu znacznie słabszy i uplasował się na pechowej trzynastej lokacie. Ten sezon to z kolei prawdziwa erupcja potencjału Lamberta. Zawodnik PGG ROW-u Rybnik – jako jedyny zawodnik z całej stawki – każde zawody kończył z dwucyfrowym dorobkiem. Ta sztuka udawała mu się nawet wtedy, gdy brakowało dla niego miejsca w finale zawodów (10 punktów w Bydgoszczy, 12 w Rybniku). Jak już napisano wcześniej, wydaje się, że kluczowe znaczenie miała runda w Gnieźnie. To właśnie tam Lambert w bezpośrednim pojedynku z Leonem Madsenem uzyskał ośmiopunktowy handicap, który udało się utrzymać w Toruniu. Doskonała postawa w ostatnich dwóch rundach Tauron SEC to dobry prognostyk przed przyszłorocznym cyklem Grand Prix, do którego to przepustkę zawodnik z Norwich uzyskał. Ciągle w debacie o przyszłości cyklu pojawiają się głosy, że brakuje w nim świeżej krwi i – abstrahując od słuszności tej tezy – kto ma jej dostarczyć jeśli nie nowo koronowany król europejskiego żużla?

Robert Lambert. Foto: Jarosław Pabijan, Speedway Euro Championship

Z brązowym medalem zmagania ukończył Grigorij Łaguta. 36-letni Rosjanin już czwarty raz w karierze znalazł się na podium Indywidualnych Mistrzostw Europy. Po raz pierwszy stanął nań w 2011, zdobywając złoty krążek, jednak przed 2013 ranga tej imprezy była zdecydowania mniejsza. W „nowożytnej” erze cyklu najpierw, w 2013 roku, zdobył brąz, ustępując wyłącznie Martinowi Vaculikowi i Nickiemu Pedersenowi, zaś na kolejny medal – tym razem srebrny – musiał czekać aż sześć lat. Teraz Łaguta dokłada brąz, a mogło być jeszcze lepiej. Rosjanin znakomicie sobie poradził w Rybniku, Bydgoszczy i Gnieźnie, gdzie stawał na podium, jednak fiaskiem zakończyły się dla niego obie rundy toruńskie. Zdobył w nich w sumie zaledwie 15 punktów, podczas gdy Robert Lambert i Leon Madsen podobne rezultaty osiągali w każdej z nich. Starszemu z braci Łagutów nie udało się dołączyć do młodszego Artioma, który już trzeci sezon z rzędu będzie walczył o medale Grand Prix, jednak za rok będzie mógł powtórzyć te starania. Czy tym razem z jeszcze lepszym skutkiem?

Prawo startu w przyszłorocznych rozgrywkach poza trójką medalistów zapewnili sobie Mikkel Michelsen i Bartosz Smektała. Dla obrońcy tytułu tegoroczne zmagania muszą być sporym rozczarowaniem. Michelsen był jednym z faworytów cyklu, co potwierdził swoją znakomitą postawą w pierwszych dwóch rundach. Jak się okazało, od zawodów w Rybniku nie udało mu się ani razu przekroczyć granicy ośmiu punktów, co poskutkowało wypadnięciem z walki o podium. Duńczyk nie wykorzystał tej furtki do wywalczenia przepustki do przyszłorocznego Speedway Grand Prix, ale starania będzie mógł ponowić w przyszłym roku.

Mikkel Michelsen. Foto: Jarosław Pabijan, Speedway Euro Championship

Również Smektała może mówić o niewielkim, ale jednak rozczarowaniu. Żużlowiec Fogo Unii Leszno przez cały lipiec prezentował równą, stabilną dyspozycję, jednak nie udało mu się ziścić celu, jakim było zdobycie medale z najcenniejszego kruszcu. – Uważam, że z roku na rok trzeba mierzyć wyżej, a że w zeszłym byłem piąty, taki sam rezultat teraz byłby nieco rozczarowujący. Na ten moment celem jest złoto, a po ostatnich zawodach zrobimy w teamie rachunek sumienia – mówił po dwóch rundach w rozmowie z naszym portalem Smektała. Mimo tego, utrzymanie się w cyklu i to po pokonaniu w dodatkowym wyścigu legendy speedwaya, Nickiego Pedersena, oraz zapewnienie sobie miejsca w przyszłorocznej obsadzie powinno stanowić dodatkową motywację dla leszczynianina przed kolejnym sezonem.

Zawodnikiem, który był bardzo blisko utrzymania się w cyklu, ale ostatecznie ta sztuka mu się nie udała, jest Nicki Pedersen. W przypadku trzykrotnego indywidualnego mistrza świata niewątpliwie decydujące znaczenie miała runda w Gnieźnie. – Próbowałem powiedzieć dyrektorowi turnieju, że prędzej czy później dojdzie do wypadku na torze, który nie został wcześniej odpowiednio przygotowany. I to ja byłem tym, który upadł – wspominał po zawodach Pedersen. Udział w turnieju zakończył on w drugiej serii, nie zdobywając ani jednego punktu. Zważywszy na to, że w pozostałych czterech zdobywał przeciętnie ponad 11, wydawać się może, że stracił on nie tylko szansę na zapewnienie sobie miejsca w przyszłorocznej odsłonie, ale też co najmniej brązowy medal…

Nicki Pedersen. Foto: Jarosław Pabijan, Speedway Euro Championship

Tuż za plecami mistrza Europy sprzed czterech lat uplasował się pierwszy (lub – w zależności od oczekiwań – drugi po Robercie Lambercie) niespodziewany bohater tegorocznych zmagań, Timo Lahti. Fin w pierwszych dwóch turniejach zdobywał po osiem punktów, co stanowiło solidny dorobek, lecz nie było wystarczające na awans choćby do barażu. Totalną katastrofą dla Fina były zawody w Rybniku, które zakończył z dwoma punktami. Do przebudzenia (i to jakiego!) doszło już następnego dnia w Gnieźnie. Na swoim domowym torze Lahti zdobył aż czternaście punktów, stając sensacyjnie na drugim stopniu podium. Również w czołowej trójce, tym razem z brązem, ukończył zmagania w ostatniej rundzie w Toruniu. Wydaje się, że najlepszy zawodnik z Kraju Tysiąca Jezior może być pewny dzikiej karty na następny sezon.

Na ósmym miejscu znajdujemy drugiego z Polaków – Kacpra Worynę. Rybniczanin w porównaniu do poprzedniego sezonu, który ukończył na czwartym miejscu, zaliczył ogromny regres. Ani razu nie udało mu się zakończyć zawodów w pierwszej szóstce. Najbliżej tego był w piątej, toruńskiej rundzie, jednak dziewięć punktów dało zaledwie ósme miejsce. Ślązak zawiódł swoich fanów, jednocześnie potwierdzając swoje problemy z ekstraligowych torów. Wobec tego pozostaje mu życzyć odrodzenia w dalszej fazie sezonu i liczyć na powrót do cyklu już w kolejnej jego odsłonie.

Jeszcze gorzej spisał się Krzysztof Kasprzak. O problemach żużlowca Moje Bermudy Stali Gorzów Wielkopolski świadczy nie tylko słaba postawa w tegorocznym Tauron SEC-u, ale też odstawienie od składu przez trenera Stanisława Chomskiego przed wyjazdem do Zielonej Góry na początku lipca. Zawody indywidualne stanowią potwierdzenie tegorocznej słabości Kasprzaka. Poza rundą w Gnieźnie, którą udało mu się zakończyć w finale (na marginesie warto jednak wspomnieć, że w zawodach tych zdobył zaledwie – jak na finalistę – dziewięć punktów), notował słabe lub nawet kompromitujące wyniki. Obrazem bezradności była zwłaszcza impreza w Bydgoszczy, w której Kasprzak zdobył… jeden punkt (1,0,0,0,0). Niewiele lepiej było w Rybniku (trzy punkty – 1,1,0,0,1), a nawet w finale cyklu w Toruniu (pięć punktów – (0,0,1,1,3). Wicemistrzowi świata sprzed sześciu lat życzymy powrotu do świetności, bo aż żal patrzyć na taką postawę tak znakomitego sportowca.

Krzysztof Kasprzak. Foto: Jarosław Pabijan, Speedway Euro Championship

Spośród bohaterów drugiego planu, najlepsze wrażenie pozostawił po sobie David Bellego. Francuz zakończył cykl na dziewiątej pozycji, a gdyby nie wypadek spowodowany przez Andrieja Kudriaszowa w ostatniej rundzie w Toruniu, mogłoby być nieco lepiej. 31 punktów w pięciu imprezach, a zwłaszcza 10 oczek zdobytych w Rybniku dowodzą, że potencjał drzemiący w żużlowcu Abramczyk Polonii Bydgoszcz jest naprawdę spory. Na pochwały (ale wyłącznie za ostatnią rundę) zasługuje Kai Huckenbeck. Klubowy kolega Bellego wygrał rundę zasadniczą w Toruniu, jednak w finale okazał się słabszy od Roberta Lamberta, Leona Madsena i Tima Lahtiego. Tak jak za ten turniej Niemiec zasługuje na wyrazy uznania, tak w pozostałych rozczarowywał. Na dowód tego wskażmy, że jego dorobek w tegorocznym Tauron SEC-u to 25 punktów, podczas gdy w ostatniej rundzie zgromadził niemal jego połowę (12 punktów – 3,3,1,2,3,0). Pozostali stali uczestnicy zmagań – Vaclav Milik, Peter Ljung, Michael Jepsen Jensen i Andriej Kudriaszow – swoją postawą nie zasłużyli na poświęcenie im wiele uwagi. Z kolei Andrzej Lebiediew nie wystartował w ani jednym turnieju z powodu kontuzji, lecz został godnie zastąpiony przez byłego klubowego partnera z Lokomotivu Daugavpils, Tima Lahtiego.

Tegoroczne zmagania o tytuł indywidualnego mistrza Europy po raz pierwszy w historii wzbogaciły tak wyśmienite dzikie karty – dwukrotnie Bartosz Zmarzlik i po jednym razie Emil Sajfutdinow, Paweł Przedpełski i Patryk Dudek. W tej rywalizacji najlepiej wypadli medaliści ubiegłorocznego cyklu Speedway Grand Prix. Sajfutdinow w Bydgoszczy był czwarty z dorobkiem 14 punktów (2,3,3,3,3,0), a Zmarzlik w Rybniku trzeci z jeszcze lepszym, bo piętnastopunktowym wynikiem (3,3,2,3,3,1). Z kolei w obu rundach toruńskich tak najlepszy polski żużlowiec jak i Przedpełski zdobyli po dziesięć punktów. Najgorzej wypadł Patryk Dudek, który z ośmioma oczkami (3,0,3,2,0) zakończył udział w imprezie już po fazie zasadniczej. W ramach ciekawostki można wskazać, że po zsumowaniu punktów zdobytych przez tych czterech zawodników, uzyskujemy ich aż 57, co wystarczyłoby do zajęcia najniższego miejsca na podium.

Podsumowując, Tauron SEC A.D. 2020 przechodzi do historii i zostanie zapamiętany jako wyjątkowy cykl. Po pierwsze, walka o złoto i o utrzymanie w cyklu trwała do ostatniego wyścigu ostatniej rundy. Po drugie, ostatecznych rozstrzygnięć chyba nikt przed inauguracją sezonu by nie wytypował. Po trzecie, taka sceneria jak w tym roku już prawdopodobnie nigdy się nie powtórzy. W końcu wszystkie imprezy odbyły się w Polsce i to na przestrzeni niespełna czterech tygodni. Organizatorom cyklu, firmie OneSport, należą się słowa uznania za sprawne przeprowadzenie cyklu w tak ekstraordynaryjnych okolicznościach.

Klasyfikacja końcowa Tauron SEC:
1. Robert Lambert 67 (14,10,17,12,14)
2. Leon Madsen 64 (12,14,9,13,13
3. Grigorij Łaguta 52 (7,13,11,13,8)
4. Mikkel Michelsen 46 (10,13,8,7,8)
5. Bartosz Smektała 45 (11,7,9,8,10) + wygrana w biegu dodatkowym o 5. miejsce

6. Nicki Pedersen 45 (14,10,0,11,10)
7. Timo Lahti 43 (8,8,14,2,11)
8. Kacper Woryna 33 (8,4,5,7,9)
9. David Bellego 31 (6,6,6,10,3)
10. Vaclav Milik 26 (6,6,6,5,3)
11. Bartosz Zmarzlik 25 (10,-,-,15,-)
12. Krzysztof Kasprzak 25 (7,1,9,3,5)
13. Kai Huckenbeck 25 (3,3,3,4,12)
14. Peter Ljung 23 (1,5,6,6,5)
15. Michael Jepsen Jensen 22 (3,4,7,4,4)
16. Andriej Kudriaszow 21 (5,8,5,3,0)
17. Emil Sajfutdinow 14 (-,14,-,-,-)
18. Paweł Przedpełski 10 (-,-,-,-,10)
19. Patryk Dudek 8 (-,-,8,-,-)
20. Oskar Fajfer 3 (-,-,3,-,-)
21. Igor Kopeć-Sobczyński 1 (1,-,-,-,0)
22. Norbert Krakowiak 1 (-,-,-,-,1)
23. Kamil Brzozowski 0 (-,0,-,-,-)
24. Siergiej Łogaczow 0 (-,-,-,0,-)
25. Adrian Gała 0 (-,-,0,-,-)

JAKUB WYSOCKI