Dawid Lampart podpisał w Lublinie kontrakt warszawski i… czeka. Niecierpliwią się kibice i żądni sensacji żurnaliści, zawodnik zaś zachowuje stoicki spokój. Czyżby znudziło go ściganie i postanowił odpocząć? Niekoniecznie. Wielu, co bardziej wyrywnych, już przypisało mu rolę koła ratunkowego we Wrocławiu. Czy Dawida skusi taka opcja?
W mojej ocenie być może, ale chyba jeszcze nie teraz. Po pierwsze nie wiadomo, czy w ogóle, a jesli to na ile zdeterminowane jest samo WTS, by pozyskać żużlowca w świetle nieuniknionej dyskwalifikacji Drabika. Teoretycznie do składu mogą tam wpisać choćby Wiktorię Garbowską i jechać duetem Czugunow, Bewley, co przy okazji tłumaczyłoby ostatecznie niedawną wymianę barterową tego ostatniego, za dwójkę byłych zawodników Sparty. Po wtóre, tajemnicą poliszynela są nieco oschłe relacje Andrzeja Rusko z Jakubem Kępą, co to trochę przypominają bajkę o Pawle i Gawle, więc o porozumienie w kwestii Lamparta może być trudno. No i wreszcie sam, jakby to ująć… zainteresowany. No właśnie. Czy aby na pewno?
Lampart ma za sobą sezon w kratkę. Dobre, rokujące występy, przeplatał bezbarwną jazdą na dystansie i regularnym gubieniem punktów z trasy, co szczególnie dla opiekunów Motoru, mogło być i pewnie było, mocno irytujące. „W nagrodę”, już po kilku rundach poprzedniego sezonu, stał się w drużynie pierwszym do odstrzału ze składu. Jeździł coraz rzadziej, stawiano na innych, rosła frustracja. Nawet przyzwoite otwarcie meczu nie dawało Dawidowi gwarancji kolejnych występów w spotkaniu. W rezerwie czekał Lambert, a w zestawieniu jeszcze dwóch obiecujących juniorów.
Lampart mógł czuć się niedoceniany, bądź wręcz pokrzywdzony, choć sam na taką niewygodną i uwierającą pozycję w drużynie zapracował. No i teraz miałby drugi raz, pomny świeżych doświadczeń, pchać się do tej samej rzeki? Wrocław nawet bez Drabika powinien się liczyć z tym składem, który pozostał. Na dziś potrzebują tam fotomodela do prezentacji, a nie solidnego ogniwa drugiej linii. Na wszelki wypadek to i księdzu zostawili, jak mówi opowiastka, ale ów „wszelki wypadek” to nie rola dla Dawida. Nie o takiej myśli. Z pewnością też nie zamierza powielać roli Kościucha w Toruniu z zakończonego sezonu. Chce jak każdy, często startować i zarabiać. Takich gwarancji we Wrocławiu raczej nie otrzyma. Skoro tak, to dlaczego nie zdecydował się na kontrakt w niższej lidze, wzorem „Miedziaka”? Zapewne wyczekuje, bo to i ambicje wyższe i ewentualne pieniądze piętro niżej mniejsze. Będąc więc na swoistym „stendbaju”, w regularnym treningu, może na tej pozornej opieszałości tylko zyskać.
Początek sezonu da przynajmniej kilka odpowiedzi ekstraligowym menedżerom. O przydatności kilku żużlowców w najwyższej klasie, o aktualnej dyspozycji, wreszcie przyniesie, jak to w żużlu, pierwsze kontuzje. Wtedy może pojawić się ciekawsza i pewniejsza oferta dla Dawida. Czy zdoła z niej ewentualnie w pełni skorzystać, to już odrębny temat, ale szansa na opóźniony transfer wydaje się bardziej kusząca od szukania czegokolwiek na siłę i brania pierwszej z brzegu opcji, która się pojawia. A jeśli na początku sezonu nikt nie zechce Lamparta w Ekstralidze, zawsze można parafować kontrakt z pierwszoligowcem w potrzebie, bo takich również zapewne nie zabraknie.
Postępowanie Lamparta w kwestii swej sportowej przyszłości, choć powściągliwe, wydaje się przemyślane i rozważne. Trochę jak w drafcie. Nie byłem pierwszym wyborem, zaczekam i może skorzystam na czyimś potknięciu. Dawid potrzebuje dobrego, pełnego sezonu, a taki może odjechać tylko w miejscu, gdzie będzie regularnie startował, bez względu na ewentualne potknięcia. Tu musi obowiązywać zasada wzajemnego zaufania pracownika i pracodawcy, przyzwolenie na błędy oraz cierpliwość. Szuka więc Lampart klubu, który mu zaufa, jako pierwszemu wyborowi, a nie opcji rezerwowej na wszelki wypadek. Takich warunków we Wrocławiu teraz nie uzyska. Jeśli jednak początek w wykonaniu Bewleya bądź Czugunowa okaże się rozczarowujący, to i ewentualne gwarancje dla Dawida bardziej wiarygodne, a oferta intratniejsza.
No i nie zapominajmy o innych możliwościach. W Rybniku duet Szczepaniak, Woryna – może być różnie. W Grudziądzu „Buczek” po urazie uda, ściga się z czasem. W jakiej formie będzie kapitan GKM-u? Częstochowa też ma w składzie dwa krajowe znaki zapytania. Propozycji dla Dawida Lamparta, mimo wszystko, może nie być, ale też mogą się sypać jak z rogu obfitości, stąd pewnie owa dotychczasowa wstrzemięźliwość w podejmowaniu ostatecznych kroków. Trudno jednak się dziwić, że zawodnik nie działa pochopnie i nie pędzi jak dzik w żołędzie na pierwsze skinienie.
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Żużel. Wróciła Ekstraliga U24. Dwie wygrane gospodarzy i dwie wygrane gości
Żużel. Torunianie wybierają się na trudny dla siebie teren. „Koziołki” ponownie wysoko wygrają? (SKŁADY)
Żużel. Srebro IMŚ, złoto IMP, czy złoto DMP. Dekada od kapitalnego sezonu Krzysztofa Kasprzaka
Żużel. 9 lat czekali na taki mecz! Motoarena oszalała!
Żużel. Zawalił mecz GKM-owi. Poprosił o dodatkowy trening!
Żużel. Zmiany w GKM-ie. Sparta z żelaznym zestawieniem (SKŁADY)