fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ostatnich latach David Bellego robił prawdziwą furorę w drugoligowych rozgrywkach i przyciągał coraz większą uwagę środowiska żużlowego. Przed sezonem 2020 sporo mówiło się o tym, że Francuz może dołączyć do toruńskiej drużyny, która nieoczekiwanie spadła do pierwszej ligi. Zawodnik rzeczywiście postanowił przejść do wyższej klasy rozgrywkowej, jednakże ostatecznie wylądował w Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Żużlowiec w bardzo dobrym stylu rozpoczął sezon na zapleczu PGE Ekstraligi, ale potem przez jakiś czas nie pojawiał się na torze, bo musiał zaleczyć poważną kontuzję. Wydaje się, że to była spora strata, ponieważ Bellego dysponuje ogromnym potencjałem i wnosi wiele kolorytu do żużlowej rywalizacji. Na szczęście od niedawna znowu możemy oglądać jego popisy i patrzeć jak stawia kolejne kroki naprzód.

Stawiam na Ciebie

David Bellego przejeździł dwa ostatnie sezony w drugoligowej drużynie z Poznania, gdzie miał okazję współpracować z obecnym trenerem eWinner Apatora Toruń, Tomaszem Bajerskim. To właśnie popularny „Bajer” wypatrzył tego zawodnika i postanowił ściągnąć go do swojego zespołu. – Zobaczyłem Davida w 2017 roku, kiedy przyjechał na mecz ligowy do Poznania razem ze swoją drużyną z Krosna. Widziałem wtedy jak jechał, jak miał przygotowany sprzęt i jak profesjonalnie do tego wszystkiego podchodził. Nie ukrywam, że byłem pod wrażeniem. Wcześniej słyszałem już trochę o tym zawodniku, dlatego postanowiłem go uważnie obserwować. Przed meczem zdążyłem jeszcze wypytać mojego kolegę Mariusza Puszakowskiego jak David sobie radzi. To był człowiek, który mógł przekazać mi sporo informacji, ponieważ jeździł razem z nim w jednym zespole. Na własne oczy przekonałem się, że wszystkie pozytywne głosy na temat tego chłopaka nie były przesadzone. Już wtedy wiedziałem, że chcę mieć go u siebie i poinformowałem o tym prezesa Ładzińskiego – wspomina szkoleniowiec.

fot. PSŻ Poznań

Wiadomo, że żużel we Francji nie stoi na najwyższym poziomie i nie jest zbyt mocno rozpowszechniony, dlatego kontraktowanie zawodnika z takiego państwa może wydawać się ryzykowne. Należy jednak pamiętać, że chłopacy z nieco bardziej egzotycznych krajów dla czarnego sportu musieli przejść długą i krętą drogę, żeby wszystkiego się nauczyć, znaleźć się wśród właściwych osób, pozyskać wystarczająco dużo funduszy, przebić się w żużlowym świecie oraz przyciągnąć uwagę środowiska. Oni przeważnie stawiają wszystko na jedną kartę i poświęcają się w stu procentach, ponieważ zamierzają coś osiągnąć. W międzyczasie muszą jednak wykazać się niezwykłą cierpliwością i determinacją, żeby w ogóle coś z tego było. Tacy żużlowcy są nastawieni na rozwój i mają pełno zapału do ciężkiej pracy, ponieważ niczego nie dostaną za darmo. Oni chcą wykorzystywać każdą szansę, zdobywać zaufanie, rozbudowywać swoją wiedzę i odwdzięczać się osobom, które wyciągnęły do nich pomocną dłoń oraz pozwoliły się wykazać.

To wszystko dotyczyło również Davida Bellego, więc Tomasz Bajerski wiedział, że warto na niego stawiać, ponieważ to może przynieść wiele korzyści klubowi i samemu zawodnikowi. – Narodowość nie miała w tym wypadku żadnego znaczenia. Liczyły się umiejętności. David od dziecka lubił sporty motorowe. Początkowo jeździł na crossie, a potem postawił na żużel. Było widać, że umie prowadzić motocykl i myśli na torze. Na pewno zaimponował mi swoim zaangażowaniem oraz stosunkiem do sportu. David robił wszystko co potrzeba, żeby wskakiwać na coraz wyższy poziom. Miał dobry sprzęt i zawsze starannie się przygotowywał. Niczego nie można było mu zarzucić. Spodobał mi się jego profesjonalizm – ocenia „Bajer”.

Razem w jednym teamie

David Bellego zrobił spore postępy pod skrzydłami Tomasza Bajerskiego, ponieważ poprawił swoją średnią z poziomu 2,049 punktu na bieg do 2,439, a przed rokiem okazał się nie tylko drugi raz z rzędu liderem poznańskiej drużyny, ale również najskuteczniejszym zawodnikiem na drugoligowym froncie. Francuz na pewno pokazał, że ma spore możliwości, stale się rozwija, regularnie punktuje na dobrym poziomie, wyróżnia się na tle rywali i niebawem będzie mógł myśleć o czymś więcej niż tylko o jeździe w najniższej klasie rozgrywkowej.

– David nabrał dużej pewności siebie. Myślę, że on potrzebował takiej osoby, która przed laty jeździła na żużlu i mogłaby go wspierać zarówno w tych dobrych, jak również w tych niedobrych chwilach. Trudno mi powiedzieć w jakim stopniu moja wiedza i pomoc wpłynęły na jego skuteczność. Ja nie mogę sam siebie oceniać, chociaż wiem, ile energii w to włożyłem. Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo dużo rozmawialiśmy przed zawodami oraz w czasie zawodów o przełożeniach, ustawieniach sprzętu, sposobie jazdy, przeprowadzaniu ataków i wielu innych podobnych kwestiach. Przyglądaliśmy się także jego rywalom z toru i analizowaliśmy ich postawę. Sporo czasu poświęcaliśmy również na doskonalenie techniki startu. Dla mnie to była baza. W dzisiejszym żużlu trzeba wygrywać wyjścia spod taśmy i mieć dobrze dopasowany motocykl pod tym kątem. David posiadał jednak ten atut, że nawet jeśli nie najlepiej zebrał się ze startu, to potem potrafił fajnie zachować się na pierwszym łuku i delikatnie nadrobić straty – opowiada Bajerski.

O sportowych możliwościach Davida Bellego wiemy już całkiem sporo, a co możemy powiedzieć o jego charakterze? – David jest z natury spokojnym człowiekiem, ale do swoich wyników podchodzi bardzo emocjonalnie. To jest człowiek, który przejmuje się swoją postawą na torze i przeżywa ewentualne niepowodzenia, ponieważ zawsze chciałby pokazywać się z jak najlepszej strony. To wszystko wynika z jego ambicji. Indywidualne motywacje nie przeszkadzają mu jednak w odnajdywaniu się w zespole. David za każdym razem jest bardzo pomocny i koleżeński, nie sprawia żadnych problemów, a kiedy trzeba, to po prostu pomaga – zdradza „Bajer”.

Warto wspomnieć, że współpraca Tomasza Bajerskiego i Davida Bellego nie ograniczała się wyłącznie do rozgrywek ligowych w Polsce, ale z czasem rozciągnęła się także na zawody indywidualne. „Bajer” w pewnym momencie był stałym bywalcem w boksie francuskiego zawodnika i pomagał mu w doskonaleniu żużlowego rzemiosła. – Podczas meczów ligowych kilkukrotnie wspierałem Davida przy podejmowaniu ważnych decyzji dotyczących ustawień sprzętu i wyboru pól startowych. Moje propozycje często okazywały się trafione i przynosiły oczekiwane efekty. Podpowiadałem także jak zachować się po starcie i którędy jechać. Moje wskazówki również bywały pomocne. W ten sposób zyskałem zaufanie Davida i zostałem poproszony o pomoc również poza ligą – tłumaczy były szkoleniowiec drużyny z Poznania. – David okazał się bardzo dobrym partnerem do współpracy. Jeżeli zawodnik ufa trenerowi, to wszystko działa jak należy. W przeciwnym wypadku trzeba dyskutować i wzajemnie się przekonywać, a podczas zawodów niestety nie ma na to czasu. To muszą być szybkie i pewne ruchy, bez zbędnych dywagacji – dodaje po chwili.

Idziemy na swoje

Współpraca Tomasza Bajerskiego i Davida Bellego od samego początku układała się bardzo dobrze i okazywała się niezwykle owocna. – Naprawdę się polubiliśmy. David jest świetnym gościem, więc bez problemu się dogadywaliśmy i chcieliśmy przebywać w swoim towarzystwie – zdradza szkoleniowiec. Pod koniec ubiegłego sezonu stało się jednak jasne, że „Bajer” po zakończeniu rozgrywek odejdzie z Poznania i rozpocznie trenowanie swojej macierzystej drużyny z Torunia. Wtedy w żużlowym środowisku zaczęło się mówić, że były zawodnik zabierze ze sobą Davida Bellego, żeby w dalszym ciągu mieć go na oku, pomagać mu rozwijać swoją karierę i zapewnić Apatorowi perspektywicznego żużlowca. Francuz miał nawet okazję kilkukrotnie trenować na Motoarenie. W rzeczywistości wyszło jednak zupełnie inaczej i każdy z panów poszedł w swoją stronę. – David znajdował się na długiej liście zawodników, których chciałem mieć w Toruniu, ale nie był zawodnikiem pierwszego wyboru. On przechodził z drugiej ligi do pierwszej, a my zamierzaliśmy walczyć o najwyższe cele, więc trzeba było brać na to poprawkę. Ostatecznie podpisaliśmy kontrakty z zawodnikami, którzy znajdowali się przed nim w kolejce i mieli trochę większe doświadczenie, dlatego zabrakło miejsca dla Davida – wyjaśnia „Bajer”.

fot. Jakub Soboczyński

Jak to się stało, że David Bellego trafił do Bydgoszczy? – Ja przyglądałem się jego występom w drugiej lidze i zwróciłem na niego uwagę. Początkowo mówiło się, że David pójdzie do Torunia razem z Tomkiem Bajerskim, ale kiedy okazało się, że jednak tak nie będzie, to zacząłem zabiegać o tego zawodnika – mówi Jerzy Kanclerz, Prezes i menadżer Abramczyk Polonii Bydgoszcz. – David był już za dobry na drugą ligę. Ja sam zalecałem mu przejście do wyższej klasy rozgrywkowej. Bardzo dużo rozmawialiśmy na temat różnych klubów, ale ostateczna decyzja należała do niego. Po zebraniu wszystkich informacji i rozmowach z innymi osobami David postawił na Polonię. Ja na pewno wystawiłem mu dobrą opinię jako zawodnikowi, a poza tym przedstawiłem mu klub z Bydgoszczy w pozytywnym świetle. Uważam, że to był przemyślany ruch z jego strony – dodaje Bajerski.

Można odnieść wrażenie, że Bellego całkiem nieźle wyszedł na transferze do Polonii. W Toruniu co prawda nadal byłby blisko swojego mentora Tomasza Bajerskiego, ale miałby znacznie wyżej zawieszoną poprzeczkę. Wiadomo, że Apator potrzebował zawodników, którzy zagwarantują błyskawiczny awans do ekstraligi i za każdym razem będą punktować na wysokim poziomie. To mogłoby stanowić dla niego zbyt duże wyzwanie i nakładać na jego barki zbyt dużą odpowiedzialność jak na pierwsze zetknięcie z wyższą klasą rozgrywkową. Wrzucenie zawodnika na tak głęboką wodę mogłoby nie sprzyjać jego rozwojowi.

Niektórzy zapewne powiedzieliby, że Toruń miał okazję wychować sobie wartościowego zawodnika pod kątem przyszłości, ale w rzeczywistości to nie był odpowiedni czas na tak poważne eksperymenty zarówno z perspektywy klubu, jak również żużlowca. W tym momencie Bellego musi przede wszystkim objeździć się w pierwszej lidze i stopniowo napędzać swoją karierę. Gdyby zawodnik przyszedł do Torunia, to za chwilę być może musiałby wystartować w elicie, co byłoby chyba zbyt dużym przeskokiem w tak krótkim czasie. W Bydgoszczy Francuz na pewno mógł liczyć na znacznie większy spokój, brak wybujałych oczekiwań i przestrzeń do zbierania doświadczenia oraz popełniania błędów. Na dodatek w Polonii miał swojego rodaka Dimitrija Berge, więc na pewno było mu raźniej. Może niebawem Bellego spróbuje zaatakować najwyższą klasę rozgrywkową, ale chyba trzeba będzie na to jeszcze trochę poczekać.

Zaznaczać swoją obecność

David Bellego w bardzo dobrym stylu rozpoczął swoje występy na pierwszoligowym froncie i momentalnie zgłosił aspiracje do miana jednego z liderów Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Jego wyniki może nie zawsze były tak imponujące jak w najniższej klasie rozgrywkowej, ale na pewno nie spuścił nagle z tonu i zdołał odnaleźć się w nowej rzeczywistości ligowej. – Patrząc na jego postawę, można powiedzieć, że to był bardzo udany transfer. David zaliczał naprawdę dobre mecze. To jest walczak i niesamowity kozak. Widać, że ma spory potencjał. Ten zawodnik od jakiegoś czasu gości na polskich torach i wywiązuje się ze swojego zadania. Zdążyłem się przekonać, że to jest bardzo przyjemna i komunikatywna osoba – ocenia Kanclerz.

Warto wspomnieć, że David Bellego ostatnio zaznaczał swoją obecność nie tylko w rozgrywkach ligowych, ale również na arenie międzynarodowej. Francuz brał udział w zeszłorocznej oraz tegorocznej edycji cyklu TAURON SEC, a także w półfinałach Speedway of Nations rozgrywanych w dwóch ostatnich sezonach. Należy zaznaczyć, że za pierwszym razem Bellego samodzielnie zakwalifikował się do Mistrzostw Europy poprzez SEC Challenge, a rok później dostał zaproszenie od organizatorów, którzy dostrzegli jego potencjał. Wielkich osiągnięć na razie może z tego nie było, ale zawodnik na pewno nie odstawał na tle wielu znacznie bardziej doświadczonych i utytułowanych rywali, w niektórych momentach potrafił pokazywać się z dobrej strony w bezpośredniej rywalizacji i urywał cenne punkty.

Było po nim widać, że za każdym razem wyjeżdżał na tor bez żadnych kompleksów i zamierzał dawać z siebie wszystko. To było dla niego okno wystawowe, dzięki któremu mógł pokazać się światu. – David na pewno ma szansę na osiąganie sukcesów, ale momentami potrzeba mu trochę chłodnej głowy, jeżeli chodzi o gonienie przeciwnika. Czasami powinien poczekać z przeprowadzeniem decydującego ataku albo zadowolić się jednym punktem mniej, żeby nie ściągać na siebie niepotrzebnych kłopotów. David zawsze chce walczyć do końca, ale od czasu do czasu należy przekalkulować pewne rzeczy – analizuje Bajerski.

David Bellego marzy o wielkiej karierze i obracaniu się wśród najlepszych zawodników. Francuz zdaje sobie również sprawę, że w jego kraju jest kilku innych chłopaków zainteresowanych żużlem, dla których chciałby stanowić inspirację oraz dowód, że można przebić się w tym świecie, zapracować na szacunek i walczyć o sukcesy. Jerzy Kanclerz stara się jednak tonować nastroje i przypomina, żeby od razu nie wymagać zbyt wiele od jego podopiecznego, który stawia dopiero pierwsze kroki w poważnym żużlu i cały czas się uczy. – Mówienie o nim jak o wielkiej gwieździe na razie byłoby wielkim nietaktem. W ten sposób moglibyśmy wyrządzić mu ogromną krzywdę. To jest zawodnik, który wie czego chce, ale przed nim jeszcze daleka droga, żeby stać się znaczącym graczem na arenie międzynarodowej i ocierać się o podia najważniejszych imprez. W tym momencie należy się po prostu cieszyć, że mamy kolejnego Francuza, który nieźle rokuje i może sobie wszystko coraz lepiej układać – twierdzi Kanclerz.

Z nieba do piekła

Tegoroczna rywalizacja w Mistrzostwach Europy zakończyła się jednak bardzo pechowo dla Davida Bellego. Podczas ostatniej rundy na toruńskiej Motoarenie zawodnik doznał kontuzji, która przerwała ten ważny i obiecująco zapowiadający się sezon na polskich torach. W jednym z biegów Andriej Kudriaszow nie opanował motocykla i uderzył we Francuza, powodując jego upadek oraz wywołując przykre konsekwencje zdrowotne. – Wiadomo, że Andriej go przeprosił, ale David musiał siedzieć połamany w domu. Trzeba przyznać, że ostatnio miał trochę pecha do upadków powodowanych przez rywali – zauważa „Bajer”. W ostatnim czasie Bellego przebywał we Francji, gdzie starał się powoli wracać do zdrowia. Jego kontuzja w praktyce oznaczała spore osłabienie dla Abramczyk Polonii Bydgoszcz, która jako beniaminek walczy o utrzymanie w eWinner 1. Lidze Żużlowej. – Trudno było znaleźć zawodnika, który mógłby w stu procentach zastąpić Davida – stwierdza bez wahania Kanclerz.

Należy zaznaczyć, że pauza Davida Bellego stanowiła również sporą stratę dla samego zawodnika, który nie mógł w pełni wykorzystać czasu w zamyśle zarezerwowanego na ściganie. Nie zapominajmy także o stracie dla całej ligi. Francuz jest niezwykle walecznym i widowiskowo jeżdżącym żużlowcem, którego po prostu chce się oglądać. Dla niego nie ma straconych pozycji, dlatego wielokrotnie potrafi przeprowadzać efektownie wyglądające akcje. Bellego za każdym razem stara się wykorzystywać każdy fragment toru, straszy i podgryza swoich rywali oraz bije się o każdy punkt. Biegi z jego udziałem przeważnie rozgrzewają publikę i pozwalają zapomnieć o nudzie. Na szczęście jakiś czas temu reprezentant Abramczyk Polonii Bydgoszcz dostał zielone światło na powrót do ścigania, więc znowu możemy oglądać jego torowe popisy. – Wszystko zależało od lekarzy. To oni decydowali, a ja nie zamierzałem niczego przyspieszać. Cały czas pozostawaliśmy w kontakcie i monitorowaliśmy sytuację. Kiedy zespół lekarski stwierdził, że zawodnik jest sprawny, to przyjechał do Bydgoszczy i zaczął trenować. Przez cały czas na niego liczyliśmy, ale dopuszczaliśmy do siebie świadomość, że może go zabraknąć na torze nawet do końca sezonu. Na szczęście stało się inaczej – opowiada sternik bydgoskiego klubu.

Prawda jest taka, że David Bellego ostatnio nie miał szczęścia i drugi sezon z rzędu był zmuszony do zmagania się z kontuzją, która krzyżowała jego plany i komplikowała sportową sytuację. Przed rokiem Francuz również rozbił się podczas rozgrywek TAURON SEC i nie mógł dokończyć jednej z rund tego cyklu oraz musiał pauzować przy okazji kolejnej. Wtedy nie miał możliwości pokazania pełni swojego potencjału w europejskim czempionacie, na którym tak bardzo mu zależało, bo rozpoczął go w dobrym stylu, a teraz nie mógł zdobywać kolejnych doświadczeń w polskiej lidze i umacniać swojej pozycji na pierwszoligowym froncie. Takie sytuacje na pewno delikatnie go wyhamowywały i nie pozwały mu rozwijać skrzydeł tak bardzo, jakby sobie tego życzył, ale Tomasz Bajerski przekonuje, że to wszystko nie mogło zniechęcić go do żużla. – Byłem pewien, że David wróci pozytywnie nakręcony i będzie gotowy na sto procent – zdradza trener.

Co będzie dalej?

W jaki sposób zawodnik radził sobie z kryzysową sytuacją? – Na początku był trochę przybity, ale to całkowicie normalne. Wiadomo, że stracił wiele meczów i sezon zrobił się dla niego strasznie krótki. David na każdym kroku powtarzał, że chciał w tym roku tyle zdziałać i pokazać się z jak najlepszej strony, więc był zdenerwowany, że nie miał możliwości jazdy. To była jednak sportowa złość, która wyzwoliła w nim dodatkową motywację i głód żużla. Trzeba pogodzić się z faktem, że kontuzje się zdarzają i czasami uprzykrzają życie. To jest element wkalkulowany w ten sport – przypomina „Bajer”. Od Jerzego Kanclerza dowiadujemy się, że Bellego nie zamierzał się poddawać i snuł nawet plany na przyszłość. – Między wierszami zdarzyło mu się wspomnieć, że chciałby zostać w Polonii na następne lata. Ja jednak uważałem, że to nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy. Potem usiądziemy razem do stołu i będziemy zastanawiać się co dalej – zdradza nasz rozmówca.

David Bellego. Fot: Abramczyk Polonia Bydgoszcz

Francuz na pewno mógłby być jednym z filarów Polonii na najbliższe lata, jednakże Tomasz Bajerski zauważa, że wiele zależy od tego, czy drużyna zdoła utrzymać się w pierwszej lidze. W przypadku ewentualnego spadku, Bellego raczej nie powinien robić kroku wstecz i wracać do najniższej klasy rozgrywkowej. – Myślę, że David będzie chciał zostać w Bydgoszczy, bo wszystko mu tam odpowiada. W Polonii może liczyć na dobrą atmosferę i stabilną sytuację finansową. W tym momencie nie wiemy jednak, jak potoczą się losy tego klubu w pierwszej lidze. Do niedawna wyglądało to mało optymistycznie, ale może jednak nie będzie tak źle. Życzę Polonistom, żeby się utrzymali, bo teraz wydaje się to naprawdę możliwe – słyszymy od byłego zawodnika.

Niektórzy zapewne zastanawiają się czy w późniejszym czasie Davidowi Bellego nie będzie brakowało wsparcia Tomasza Bajerskiego, do którego był przyzwyczajony w ostatnich sezonach. Szkoleniowiec eWinner Apatora Toruń jest jednak spokojny o jego wyniki i podkreśla, że Francuz zawsze może na niego liczyć. – Nie uważam, żebym był jedyną osobą, która może pomagać Davidowi. On bardzo dużo się nauczył przez ostatnie dwa lata i teraz już wie, co należy sprawdzić oraz co zrobić, żeby było dobrze. Jestem pewien, że David dysponuje w tej chwili znacznie większym doświadczeniem i da sobie radę. Na pewno nie brakuje mu wparcia. Ludzie z jego teamu współpracowali już z niejednym zawodnikiem, więc są profesjonalistami. David dysponuje również sprzętem z najwyższej półki, ponieważ przygotowuje silniki u Ryszarda Kowalskiego. Wydaje mi się, że niczego nie powinno mu zabraknąć. Chciałbym jednak podkreślić, że jeżeli David będzie potrzebował mojej pomocy, to zawsze może się zgłosić. Dla mnie nie ma znaczenia, że on teraz jeździ w innym klubie. Cały czas jesteśmy w kontakcie i bardzo często rozmawiamy ze sobą. Nasze relacje na pewno nie zostaną zaniedbane – twierdzi „Bajer”.

Postawa na torze i wyniki osiągane przez Davida Bellego w ostatnim czasie musiały robić wrażenie i budzić uznanie kibiców. Francuz potwierdzał, że nie zanotował chwilowego wystrzału formy, tylko utrzymywał się na pewnym poziomie, poniżej którego nie zamierzał schodzić, a na dodatek cały czas mógł stawać się jeszcze lepszy. To nie wzięło się z przypadku. Ten zawodnik bez wątpienia stanowi nadzieję na przyszłość i konsekwentnie zamierza przebijać się coraz wyżej. Pozostaje wierzyć, że w najbliższych sezonach w dalszym ciągu będzie potwierdzał własne możliwości, budował coraz wyższą skuteczność i umacniał swoją pozycję w polskiej lidze oraz na arenie międzynarodowej.

Ostatnio na pewno zrobiło się znacznie głośniej o tym żużlowcu. Wiele osób zapewne będzie go uważnie obserwować i śledzić rozwój jego kariery. Wydaje się, że wszyscy zawsze są bardzo ciekawi takich chłopaków z nietypowych dla żużla krajów i życzą im jak najlepiej, żeby chociaż trochę poszerzyć geografię tego sportu i zyskać trochę świeżości. Najważniejsze, żeby zawodnik nie zboczył z obranego wcześniej kursu i nie zaprzepaścił wszystkich dotychczasowych wysiłków. W tym momencie trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie dojdzie David Bellego, ale na pewno rysują się przed nim ciekawe żużlowe perspektywy.

KAROL ŚLIWIŃSKI