fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Za kilka dni otwiera się okienko transferowe. Pomimo że większość składów już ustalono, są kluby, które wciąż szukają wzmocnień. Jednym z nich jest PGG ROW Rybnik, wypatrujący liderów do swojej drużyny. Czas, niestety, działa na niekorzyść rybniczan.

To będzie bardzo trudny sezon dla PGG ROW-u Rybnik. Każdy beniaminek ma utrudnione zadanie, z każdym rokiem to zadanie jest coraz trudniejsze. Paradoksalnie, nie brakuje pieniędzy w polskim żużlu. Zaczyna brakować topowych zawodników, którzy gwarantują odpowiedni poziom sportowy w najwyższej klasie rozgrywkowej. A ci, którzy są, dość niechętnie zmieniają kluby. W myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego.

Prezes Krzysztof Mrozek znany jest z tego, że nie licytuje się z innymi klubami o zawodników. Co samo w sobie nie jest złe. Biorąc jednak pod uwagę, jak wygląda sytuacja na rynku transferowym, powinien być świadom tego, że powinien to zrobić. Przy całym szacunku do zawodników reprezentujących rybniczan w bieżącym sezonie, to oprócz Kacpra Woryny, nie są żużlowcy, którzy mogą być liderami w ekstralidze. Nie ujmujemy im umiejętności, ale jeśli ktoś uważa, że w ekstralidze wystarczy tylko szybki sprzęt i można wygrywać ze wszystkimi, to chyba jest niespełna rozumu. Kacper Woryna powinien być zatem krajowym liderem rybniczan w sezonie 2020. Piszemy powinien, bo w gruncie rzeczy nigdy nic do końca nie wiadomo. Poza tym, na tę chwilę, kapitan nie podpisał jeszcze nowej umowy, choć oczywiście nie sądzę, by zmienił on barwy klubowe. Mówi się, że wszędzie dobrze, a w domu najlepiej. Niby tak, ale kasa musi się zgadzać. Zatem to lider, numer jeden. A gdzie pozostali? Ano właśnie. Krzysztof Mrozek negocjował z Mikkelem Michelsenem oraz Antonio Lindbaeckiem. W przypadku Duńczyka sytuacja jest ciekawa. Swego czasu, prezes ROW-u nie chciał go w kadrze rybniczan. I bynajmniej nie z powodu braku umiejętności. Nie jest tajemnicą przecież, że szefem mechaników Mikkela jest Krzysztof Momot (syn byłego dyrektora RKM-u Dariusza Momota). Mrozek nigdy nie ukrywał swoich niechęci do całej rodziny, stąd pomysł spalił na panewce. Co dziwne, Michelsen wcześniej uzgodnił warunki z Motorem Lublin odnośnie sezonu 2020 i obiecał publicznie, że będzie reprezentował barwy tego klubu w kolejnym roku. I tutaj mamy paradoks. Niby szef rybniczan nie przepłaca zawodników, krytykował Jakuba Kępę, że złożył ofertę Grigorijowi Łagucie, który także publicznie obiecał swego czasu starty na Górnym Śląsku, a teraz robi dokładnie to samo. Kępa też był pod ścianą. To jak, punkt widzenia zależy od…? No właśnie.

Kuszenie Duńczyka jeszcze się dobrze nie zakończyło, a tymczasem rybniczanie podjęli rozmowy z Antonio Lindbaeckiem. Tym samym, którego szefem mechaników jest Marcin Momot (zbieżność nazwisk z Krzysztofem Momotem nieprzypadkowa). Mrozek dość mocno namawiał Szweda, który zobowiązał się wcześniej, podpisując list intencyjny, do startów w Zielonej Górze. Z naszych informacji wynika, że Lindbaeck otrzymał od prezesa Mrozka dużo lepszą ofertę finansową, ale dotrzymał danego słowa w Zielonej Górze. Tym samym, Krzysztof Mrozek wrócił do punktu wyjścia. Od pewnego czasu dość głośno mówi się w Rybniku o zainteresowaniu Gregiem Hancockiem. Gdyby Amerykanin faktycznie zdecydował się na starty w Rybniku, z marketingowego punktu widzenia dla śląskiego klubu byłby to świetny ruch. I chyba tylko tyle. Hancock najlepsze lata ma za sobą, a jego przyszłość wydaje się dość niepewna. Nie umniejsza to jednak faktu, że wobec zawodników, którzy na tę chwilę są bez angażu, to jedyny, topowy zawodnik, który może, podkreślam może, pokazać dobry żużel.

W kuluarach słyszy się także o zainteresowaniu rybniczan Maxem Fricke, Andrzejem Lebiediewem i Vaclavem Milikiem. Trudno przypuszczać, by któryś z nich był w stanie zostać liderem ROW-u. Nie wykluczamy, że mogą być wyróżniającymi się zawodnikami, ale zespół trenera Piotra Żyto potrzebuje pewniaka na minimum dziesięć punktów w każdym spotkaniu. Takim pewniakiem miałby być Jarosław Hampel, którego w razie czego, Unia Leszno miałaby wypożyczyć do Rybnika na wiosnę. Jest jedno małe ale. A właściwie dwa. Po pierwsze, nawet gdyby tak się stało, wątpliwe, że działacze z Leszna oddaliby zawodnika w dobrej sportowej formie do potencjalnego rywala. A po drugie, jeśli faktycznie tak by się stało, znaczyłoby to, że były indywidualny wicemistrz świata sportowo odstaje od poziomu ekstraligi. Do czego, w takim razie, przydałby się w Rybniku?


Dużym problemem w Rybniku są juniorzy. Przemysław Giera i Mateusz Tudzież mieli problemy ze zdobywaniem punktów w pierwszej lidze, a teraz przyjdzie im rywalizować w najmocniejszej lidze świata. Czy sobie poradzą? Pewnie jakoś tak, trzymamy za nich kciuki. Będą jednak mieli bardzo, bardzo trudno.

Za kilka dni przekonamy się, czy i kim zaskoczy kibiców Krzysztof Mrozek. Jedno jest pewne. Rybnickich kibiców nie interesują już tylko występy w ekstralidze. Interesuje ich dobry wynik sportowy. A o ten, jeśli do Rybnika nie trafią ze dwie dobre armaty, będzie piekielnie trudno.

Próbowaliśmy od dawna umówić się z prezesem Mrozkiem na rozmowę. Od lipca nie odbiera jednak telefonów i nie odpisuje na smsy. No cóż, nic na siłę.

MICHAŁ STENCEL

2 komentarze on Czy PGG ROW stać na dobry wynik w lidze?
    sajok
    30 Oct 2019
     12:26pm

    Z tych wszystkich zawodników wydaje mi się, że najcenniejszy byłby Max Fricke, bo dwa lata temu był już, i to jako młodzieżowiec, jednym z liderów na minimum 10 pkt w meczu. Z braku laku z Gregiem trzeba zaryzykować, ale pod warunkiem, że nie zażyczy sobie ceny z kosmosu.

Skomentuj

2 komentarze on Czy PGG ROW stać na dobry wynik w lidze?
    sajok
    30 Oct 2019
     12:26pm

    Z tych wszystkich zawodników wydaje mi się, że najcenniejszy byłby Max Fricke, bo dwa lata temu był już, i to jako młodzieżowiec, jednym z liderów na minimum 10 pkt w meczu. Z braku laku z Gregiem trzeba zaryzykować, ale pod warunkiem, że nie zażyczy sobie ceny z kosmosu.

Skomentuj