Na tak postawione pytanie można, rzecz jasna, odpowiedzieć najprościej: torunianom brakuje punktów. Tyle, że to truizm. Coś, co widać na pierwszy rzut oka. Rzeczywistość, jak to ma w zwyczaju, jest nieco bardziej skomplikowana. A ostatnio okazała się też łaskawa, bo Get Well dzięki opadom deszczu w niedzielę uniknął najpewniej poważnego, derbowego lania w Grudziądzu.
W żużlowym Toruniu od zdobycia srebrnego medalu DMP w sezonie 2016 coś poważnie nie gra. Zdecydowanie nie jest tak, jak powinno, biorąc pod uwagę choćby stabilność finansową klubu, Motoarenę, według złośliwców, już niedługo „najpiękniejszy stadion w 1. lidze”. To trochę tak, jak z napisem, stworzonym przez szare (dlaczego nie, zgodne z klubową symboliką, białe?!) krzesełka na prostej przeciwległej do startu: „ORUŃ 1962” – szarą literę „T” zasłoniła płachta z reklamą piwa. Niby więc wiadomo, o co chodzi, ale i tak wygląda to po prostu źle. Nic, tylko napić się browara…
SPRZĘT + NAWIERZCHNIA
W dzisiejszym żużlu najważniejszy jest, wyżyłowany do granic możliwości, sprzęt. Indywidualne umiejętności zawodników schodzą na dalszy plan. Umiejętności, nie ambicje – tych nie sposób odmówić zawodnikom Speed Car Motoru, którzy niespodziewanie dysponują naprawdę szybkimi maszynami. To było widać także m.in. po Nielsie K. Iversenie. Na próbie toru wybuchła mu najlepsza jednostka i Duńczyk w meczu z forBET Włókniarzem – poza jednym biegiem, gdzie skorzystał z silnika kontuzjowanego Jasona Doyle’a – nie istniał. To też pokazuje jak cienka jest granica między liderem-bohaterem a zerem. Z drugiej strony należy zapytać, czy to normalne, że żużlowiec, którego cele sięgają Grand Prix, ma na polską ligę tylko jedną, perfekcyjne przygotowaną maszynę?
Maszynę, którą – i cała w tym sztuka – należy odpowiednio dograć do nawierzchni. Ta w Toruniu nie pozwala na ściganie. Menedżer Jacek Frątczak może godzinami mówić o problemach w jej przygotowaniu. O specyficznej wilgotności toru na Motoarenie, kwestiach pogody, stojącym mu nad głową komisarzu itp. itd. Nie zmienia to faktu, że zupełnie „nie chodzi” zewnętrzna, zwłaszcza na drugim łuku, co też pokazał ostatni mecz z forBET-em. W tym sektorze nie dało się nic zrobić, choć wielu miejscowych próbowało się tam napędzać. Po co? Z boku wygląda to tak, jakby zawodnicy w ogóle nie wiedzieli, co i gdzie mają robić. Na swoim torze.
DYSPOZYCJA POLAKÓW, ZWŁASZCZA JUNIORÓW
Tegoroczny skład Get Well został skonstruowany w taki sposób, że na miejscu w Toruniu przez większość czasu może trenować tylko Igor Kopeć-Sobczyński. Pozostali są w rozjazdach, co być może także wpływa na poziom rozgryzienia niuansów własnego toru. Tak, czy inaczej, już po trzech meczach widać, że dla niektórych zawodników poziom PGE Ekstraligi okazał się najwyraźniej trudny do sprostania.
Mowa tu zarówno o Maksymilianie Bogdanowiczu, jak i o Norbercie Kościuchu. Brak punktów ze strony tego pierwszego jest szczególnie odczuwalny w myśl niepisanej zasady: masz tak dobrą drużynę, jak dobrych masz juniorów. Młodzieżowcy Get Well są najwolniejsi w lidze, co przy innych problemach zespołu (np. kontuzjach) od razu rzuca się w oczy. A tyle mówiono o właściwym dosprzętowieniu najmłodszych, bo i o Jacka Holdera tu chodzi. Tymczasem sprzęt, za który odpowiada Ryszard Kowalski, szwankuje, co rodzi pytania w stylu: a czy jest on na pewno taki sam, jak dla innych klientów, tyle, że z większymi nazwiskami i umiejętnościami? Sam tuner w „Czarnym Charakterze” powiedział wprost, że „im lepszy zawodnik, tym jego praca jest łatwiejsza”. Może więc chodzi przede wszystkim o odpowiednie doregulowanie go. Oczywiście o szczyptę przebojowości chodzi tu także.
Polscy seniorzy. Tu również są problemy w Get Well. Kłopoty zdrowotne Rune Holty oraz sprzętowe (adaptacyjne do wymogów PGEE) Kościucha nie pozwalają rozwinąć skrzydeł. Ten drugi jednak przynajmniej szuka jazdy, kombinuje, gdzie się da, czasem ekstremalnie daleko, bo nawet w pobliżu granicy rosyjsko-japońskiej. Holta zaś zapewnia, że wszystko z nim w porządku, tylko brakuje mu pewności w jeździe. Pytamy więc: dlaczego nie pojechał w sobotnim finale MPPK w Bydgoszczy? Gdzie ma zyskiwać żużlową ogładę? Tylko w Bundeslidze i na treningach? Może w ramach „straszaka” warto byłoby zakontraktować w zbliżającym się okienku transferowym jeszcze jednego polskiego seniora – Karola Barana na przykład?
KWAŚNA ATMOSFERA
Nic tak nie robi atmosfery, jak wyniki. Wiadomo. Tych jednak nie ma, co automatycznie przekłada się na rosnącą presję na zawodników Get Well, choć przed sezonem o klubie nie było głośno. Menedżer Frątczak celowo usunął drużynę w cień, chcąc zaskoczyć ekstraligowe towarzystwo. Wyszło, jak na razie, kiepsko.
Kiepski Get Well to pożywka dla licznych hejterów z innych ośrodków. Toruń, nie ma co ukrywać, jest bodaj najbardziej znienawidzonym klubem żużlowym w Polsce. Może przez zwykłą zawiść, może nadal pokutuje ucieczka z finału ligi w 2013 roku? Tak, czy inaczej atmosfera wyczekiwania na spadek torunian jest wyczuwalna, można jej niemal dotknąć. To także nie buduje pozytywnego nastawienia wewnątrz klubu, być może „wpędza chłopaków w kompleksy”. Nie ma jednak czasu na podobne utyskiwania, a i pomysł okopywania się w oblężonej twierdzy nie jest najwłaściwszy. Get Well musi po prostu podwoić wysiłki (dogranie sprzętu, nawierzchnia, szukanie jazd, wzmocnienia) w wyjściu na prostą. Dopomóc szczęściu, którego także brakuje, choć jakoś nie przechodzi nam przez klawiaturę powiedzenie, wedle którego „biednemu zawsze wiatr w oczy”…
Absolutnie kluczowe będą trzy najbliższe spotkania Get Well: we Wrocławiu, Lublinie i z Gorzowem na Motoarenie. Jeśli nadal myślą w Toruniu o play-offach, muszą wszystkie te mecze wygrać. Jeśli zaś już skupiają się na utrzymaniu, to starcie na torze Speed Car Motoru będzie zdecydowanie najistotniejsze. W razie trzech porażek Get Well wjedzie na ekspresową drogę do spadku. A tego nie ukrywają nawet niektórzy ludzie blisko zespołu.
JACEK HAFKA
A czego brakuje w artykule J Hafki? Jak na portal z ambicjami powiedziałbym że czegoś więcej niż to co wszyscy wiemy. Przed publikacją można wszak poprosić redakcyjnego kolegę T.D o recenzję, jego artykuły mają TO coś.
No i te sugestie więcej treningu, więcej wysiłku choć jak powiedział Einstein – szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.
Toruniowi potrzebny jest jak najszybciej doświadczony trener a były żużlowiec który zdiagnozuje problem i wie jak jemu zaradzić. Szukałabym wśród takich którzy nie są pierwszymi trenerami w swoich drużynach a mają jeszcze niespełnienia trenerskie ambicje. „Nowoczesny” projekt drużyny profesjonalistów zbierajacych się raz w tygodniu na trening a potem na meczu zwyczajnie nie zdaje egzaminu. Zapewne mistrzowi świata nie trzeba tłumaczyć gdzie się ustawić na starcie i jak szukać dopasowania do toru ale już reszcie tak. To widać po kolejnych miejscowych i z zaciągu zagubionych żużlowcach zwabionych w toruńskie ruchome piaski.
Żużel. Brąz dla Torunia! Pechowa Stal bez szans na Motoarenie (RELACJA)
Żużel. Znamy skład Apatora na sezon 2025! Dwa ważne nazwiska dołączają do Aniołów!
Żużel. Dramat Stali na koniec sezonu! Poważny wypadek lidera
Żużel. Lider Apatora z dwuletnią umową! „Jestem bardzo podekscytowany”
Żużel. Oni dostaną dzikie karty? Znów ma być wiele krajów
Żużel. Został dziś ogłoszony, a… prowadzi rozmowy z innymi klubami! Saga z Sadurskim jeszcze potrwa