fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jestem tak zły, że gdybym pisał piórem, korzystając z kałamarza – a przecież na początku szkoły podstawowej, pod koniec lat 60., tak właśnie pisał sześcioletni Ryś! – to bym ze złości zrobił kilka kleksów. A tak mogę najwyżej gryźć z wściekłości myszkę do komputera. 

 

Chodzi oczywiście o przegrany z bratankami – Węgrami mecz na Stadionie Śląskim. Twierdza o nazwie „Stadion Narodowy” została odczarowana. Oczywiście szkoda, bo piłkarze, ale też kibice przywiązują uwagę do takich stadionowych przesądów. Znacznie ważniejsze jest to, że ta przegrana może spowodować, że jeden jedyny mecz półfinałowy w barażach o Mundial 2022 w Katarze będziemy musieli zagrać na wyjeździe! Ja to wiem, Państwo to wiecie, ale nie wszyscy to wiedzą: zadzwonił do mnie redaktor naczelny jednego z najbardziej poczytnych polskich tygodników, który był na meczu z Węgrami z  synkiem i w rozmowie ze mną bagatelizował tę porażkę. Dopiero mu uświadomiłem, że chodzi o rozstawienie. Biedak myślał w starych kategoriach baraży, gdzie po prostu było „po Bożemu”: mecz i rewanż, co wyrównywało szanse. Teraz jest inaczej i pewnie wielu zgrzyta zębami, że na boisku nie było tego, któremu należy się „Złota Piłka”, czyli Roberta Lewandowskiego.

No, właśnie: należy się… Obawiam się jednak, że jej nie dostanie. Mam wrażenie, że prędzej otrzyma ją jadący na nazwisku i dawnej sławie oraz, co bardzo ważne, na grze we francuskim klubie („Ballon d’Or” przyznaje przecież francuski tygodnik piłkarski) Messi czy też Włoch, choć z brazylijskimi korzeniami, Jorginho – ten za sukcesy z klubem i reprezentacją: mistrzostwo Europy tu i tu. Cóż, sport – w tym piłka nożna – nie są zawsze i do końca sprawiedliwe: „Lewy” powinien wygrać, należy mu się to, ale już kiedyś Zbyszek Boniek powiedział, że fakt, iż Lewandowski jest Polakiem, nie ułatwia mu wygrywania takich plebiscytów, a wręcz przeciwnie…

Żużlowy rynek transferowy szaleje. To ciekawe, bardzo mocno „zbroją się” nie tylko kluby Ekstraligi, ale również I i II Ligi. W sezonie 2022 będą tam jeździć zawodnicy z tytułami mistrzowskimi, uczestnicy Grand Prix, medaliści Mistrzostw Europy. Oznacza to utwierdzanie żużlowego świata w przekonaniu, że nie tylko polska Ekstraliga jest najmocniejsza, ale pierwsza liga również. Zresztą istnienie aż trzech lig speedwaya to polski niepowtarzalny fenomen…