Czarnecki o „czarnym sporcie” i siatkówce: „Mój” sezon żużlowy rozpoczęty – cztery imprezy w szesnaście dni…

fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ciągu pięciu dni skumulowały się aż trzy bardzo ważne turnieje żużlowe rozgrywane pod moim Patronatem Honorowym. Najpierw, w ostatnią środę, odbyły się przełożone z poprzedniej soboty pierwsze zawody  Indywidualnych Mistrzostw Europy Seniorów, czyli tradycyjne Speedway Euro Championship. Już szósty rok z rzędu patronuję SEC, który rozgrywany jest w sumie po raz dziewiąty (a więc już 2/3 to cykle wspierane przeze mnie przecież nie tylko „honorowo”…).  W ME – SEC tęsknimy za Mazurkiem Dąbrowskiego, bo mamy dotychczas srebro Jarka Hampela i brąz Krzysztofa Kasprzaka. Jest szansa dla Biało-Czerwonych, bo liderem po pierwszym turnieju w Bydgoszczy jest Piotr Pawlicki.

 

Tym drugim turniejem były IMME, też rozgrywane już szósty rok z rzędu pod moim Patronatem Honorowym. Zakończyły się w dużym stopniu polskim podium, bo im starszy, tym lepszy Janusz Kołodziej był drugi, a prowadzący w finale do jego przerwania Bartek Zmarzlik – trzeci. To właśnie naszemu dwukrotnemu mistrzowi świata miałem przyjemność wręczać laur w postaci brązowego wieńca.

Wreszcie trzeci turniej to Złoty Kask, czwarty rok z rzędu pod moim Patronatem Honorowym. Wygrał go Zmarzlik, choć mógł wygrać Przedpełski. Dodajmy, że patronowałem jeszcze, pierwszy raz w historii, Mistrzostwom Europy Par Juniorów (U19). „Mój” sezon speedwaya Anno Domini 2021 zaczął się zatem bardzo intensywnie…

Siatkarze ostatnie cztery mecze w Lidze Narodów wygrali po 3:0, gromadząc 12 punktów. Biało-Czerwony walec jedzie zatem w Rimini koncertowo i możemy być pewni Final Four LN. Przypomnę, że w Lidze Narodów bronimy brązowego medalu zdobytego w Chicago, jeszcze przed pandemią, w 2019 roku.

Nasze siatkarki już zakończyły udział we „włoskiej” Lidze Narodów. Ostatni akcent był  nie tylko bardzo miły, ale też szczególny: wygrana z Rosją zawsze smakuje szczególnie. Zwłaszcza w siatkówce. Zwłaszcza po tie-breaku. Zwłaszcza, że Rosjanki są klasyfikowane znacznie wyżej niż Polki. Nasze dziewczyny grające bez najlepszej rozgrywającej świata – Joanny Wołosz – skończyły na 11. miejscu, wygrywając ostatecznie 5 meczów i przegrywając drugie tyle. Można zatem powiedzieć, że z jednej strony utrzymały pozycję z rankingu światowego FIVB, bo na początek sezonu zajmowały tam właśnie 11. miejsce, a z drugiej strony jednak nie obroniły 5. miejsca z edycji Ligi Nadrowów 2019, spadając aż o sześć miejsc.

Dla siatkarek wydarzeniem sezonu mają być Mistrzostwa Europy w Serbii, ale próbą „ognia i wody” będą w gruncie rzeczy mistrzostwa świata organizowane w naszym kraju (oraz Holandii) w roku 2022. Od siatkarzy polska sportowa opinia publiczna żąda medali i na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio i na rozgrywanych w naszym kraju Mistrzostwach Europy  już we wrześniu br. Trudno odrzucać takie oczekiwania, bo bądź co bądź dwukrotnym mistrzom świata z rzędu – tak jak Bartkowi Zmarzlikowi –  stawia się poprzeczkę najwyżej jak można…

RYSZARD CZARNECKI