Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jason Crump po siedmiu latach oficjalnie zdecydował się wznowić żużlową karierę. Nie jest on pierwszym zawodnikiem, który po „emerytalnej” przerwie zatęsknił za czarnym sportem. Wcześniej z różnymi skutkami na tor powracali m.in. Billy Hamill, Robert Sawina czy Ryan Sullivan.

Jason Crump zakończył karierę po sezonie 2012, w wieku 37 lat. Jak opowiadał Marek Cieślak w książce Wojciecha Koerbera „Pół wieku na czarno”, mistrz zaczął się po prostu bać. Wspomniał taki ich dialog: Jason, gdzie ty zamykasz gaz? – No jak to gdzie, widziałeś. – A widzisz tamtą reklamę na bandzie? – Widzę. – To tam masz zamykać. – Niemożliwe, Marek. Australijczyk wówczas nawet nie pożegnał się ze swoim mechanikiem, Dariuszem Sajdakiem.

– Pożegnania nie było do dziś. Jason przysłał tylko swojego mechanika po sprzęt. Cóż, wielu zawodników przechodziło przez podobne etapy. Jemu przestało się na torze podobać i być może odczuł, że ja – widząc jego jazdę – też nie starałem się tak, jak w pierwszych latach współpracy. W ogóle uważam, że myślenie Jasona zmieniło się w 2009 roku, kiedy naprawdę mógł stracić władzę w lewym ramieniu, miał porażone nerwy. Wtedy zdał sobie sprawę, że może mu się coś stać. Do tego doszedł straszny wypadek Lee Richardsona podczas meczu ligowego we Wrocławiu. W drodze do Poznania płakaliśmy obaj jak bobry, z pozostającym do dziś pytaniem – „why?!” – wspominał przed rokiem na naszych łamach Dariusz Sajdak.

– Jason zarobił parę złotych, ma trzy tytuły IMŚ i najlepszą średnią w turniejach GP, ale żużel to bardzo niebezpieczny sport. Obecnie wielu zawodników jeździ do czterdziestki albo i dłużej, ale według mnie 35-36 lat to wciąż żużlowa emerytura. Długo nie mogłem wtedy przeżyć takiego zakończenia współpracy bez żadnego słowa. Czułem się strasznie. Ale już teraz przeżyłem. Nabrałem doświadczenia i dystansu. A później moim wyzwaniem stał się jeszcze Adrian Gała, który stworzył team z Wojciechem Lisieckim – dodawał mechanik, który dziś pracuje z Grigorijem Łagutą.

Przed sezonem 2013 sportową emeryturę ogłosił inny z wielkich australijskich zawodników – Ryan Sullivan. Mający wtedy 38 lat żużlowiec narzekał na kontuzję i brak porozumienia z klubem z Torunia, wobec czego zdecydował się zawiesić kevlar na kołku. Długo bez żużla nie wytrzymał, bo już w sierpniu na cztery spotkania wrócił do składu Unibaksu Toruń. Nie był to wielki come back, bo tylko jedno spotkanie – wygrane z Unią Leszno 51:39 – mógł zaliczyć do udanych. (9+1 w pięciu startach). Pozostałe były mizerne – łącznie z bonusami zdobył w nich sześć „oczek”. Po tych spotkaniach już na dobre zakończył karierę. Obecnie całkiem „uciekł” od żużla i znalazł swoje miejsce w branży związanej z obrotem nieruchomościami.

Billy Hamill pożegnał się z czarnym sportem w 2008 roku – w wieku 38 lat – a było to wynikiem odniesionej kontuzji. Chociaż dokładniejsze byłoby stwierdzenie, że zakończył międzynarodową karierę, bo mistrzowi świata z 1996 roku zdarzało się ścigać w zawodach w Stanach Zjednoczonych. W 2012 roku powrócił jednak do wielkiego speedwaya, a konkretnie do reprezentacji na Drużynowy Puchar Świata. W rundzie kwalifikacyjnej w Lublanie zdobył 10 punktów, co przy wsparciu kolegów dało USA awans do półfinału DPŚ w Bydgoszczy. Tam już nie było tak różowo, bo 42-letni wówczas Hamill zdobył zaledwie dwa „oczka”, ale w jednym z biegów w pokonanym polu pozostawił Grzegorza Walaska i Grigorija Łagutę. Obecnie Hamill myśli o otwarciu własnego toru oraz o szkoleniu przyszłych pokoleń amerykańskich żużlowców.

Inny z powracających z emerytury, Robert Sawina, oficjalnie karierę zakończył po sezonie 2006 (mając 35 lat) i jednocześnie zapewniał, że ma już pomysł na swoją przyszłość. Bez aktywnego udziału w speedway’u wytrzymał niespełna 3 lata. W 2009 roku odnowił licencję, a w kolejnym sezonie ogłosił powrót na tor i podpisanie kontraktu z Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Tam przeplatał udane występy z tymi gorszymi, ostatecznie osiągając średnią biegopunktową na poziomie 1,55. Po tym sezonie definitywnie zakończył karierę, by potem zostać trenerem, a następnie komisarzem toru. Dziś tych funkcji już nie pełni.

Dodajmy, że niejako powrót po zakończeniu kariery zaliczył także Antonio Lindbaeck. Szwed zakończenie startów ogłosił w październiku 2007 roku, po tym jak został zatrzymany przez policję za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu, ale kilka miesięcy później zmienił zdanie i kontynuował karierę.